sobota, 4 sierpnia 2012

Narzekanie?nie do końca

Siedzę.
Gapie się w fejsa.
Otwarty balkon.
Śmiechy bawiących się sąsiadów.
Przecież sobota!
Patrze w fejsa.
Połowa na woodstoku.
Połowa na "pifku" na mieście.
Dobrze, żeby nie było kumpel chce przyjechać ze swoją lachą do nas.
Ale teraz? jak dziecko śpi;/
Trzeba uważać.
Burdel po całym dniu.
Nie mam ochoty już sprzątać.
Odmawiam.
Przykro mi, ale nie cierpię jak ktoś "wpada" niezapowiedziany.
Albo nagle będzie za "5 min"
Nie cierpię tego od urodzenia chyba.

Wracając do sedna.
Czuję się jak więzień.
Siedzę w domu i nie mogę wyjść.
To też takie głupie, bo skoro dziecko przesypia noc do ten 5,6 rano to przecież dlaczego nie moglibyśmy wyjść po uśpieniu dzidzi i wrócić o 3?
No nieeeeeeeeeeee! przecież to niedopuszczalne! Bo jak się obudzi to co?
To jajco..
Jakoś się nigdy nie budzi.
Dobra, rozpatrzam tylko tak wgłowie, oczywiście nigdy bym tak nie zrobiła, bo nitk tego nie praktykuje no i pewnie znając moje szczęście obudziłaby się akurat wtedy.
W każdym razie jestem więźniem i muszę siedzieć w domu..
Dobija mnie to czasem.
Kocham dziecko nad życie.
ALE czasem płakać mi się chce, że ja nigdzie nie wyjdę z K. bo przecież nikt nie przyjedzie posiedzieć z małą.
Płakać mi się chce, że nie mieszka w tym mieście moja mama, która musiałaby siedzieć z małą kiedy bym o to poprosiła, bo to przecież moja mama, która zrobi dla mnie wszystko, i babcia dzidzi, którą kocha nad życie.
Ale nie mam takiej opcji.
Nie ma mamy.
Możemy wyjść, ale osobno.
Wkurwia mnie też to, że znajomi.. zniknęli.
Nawet nie ma do kogo(oprócz Jess) zadzwonić.
Każdy zajęty sobą.
Telefon milczy.
Nikt mi nawet nie proponuje wyjścia na imprezę, do kina, do baru, do parku, do cholera czegokolwiek!
I wiecie co.. zawsze jak mam te myśli w głowie to między uszami lata mi zdanie mojej mamy, które kiedyś powtarzała jak mantre i mojej babci zarazem(bo chyba od niej się tego nauczyła):
"ZAWIĄŻESZ SOBIE ŻYCIE JAK URODZISZ DZIECKO"
No i se zawiązałam.
Nie żałuję tego, bo bardzo chciałam je mieć i jest idealne.
I gówno prawda, że jest jakaś pora na dziecko jak się wyszalejesz czy nie, i że to będzie jak będziesz miec 40 lat czy 60... pieprzenie takie.
Po prostu ograniczenie wolności jest tak wielkie, że każdemu rodzicowi wpłynie na psyche.
Mówię o takich rodzicach bez wsparcia wieczornego, albo których nie stać na 100zl za nockę opiekunki.

Mam 23 lata i jest mi masakrycznie ciężko zmagać się z niemocą.
Mam nadzieję, że nie zdziadzieję;]
i że jeszcze będzie mi dane poszaleć na imprezie..
I może będę teraz okropna, ale chce mi się napić.
Napić tak, że będzie mi się plątał język i będę krzywo szła po chodniku. ;)
i będę czekać na nocny autobus do domu godzinę bo przyjdę za późno i akurat na przerwę(jak to mi się zawsze udawało) .
Takie od dziecięce marzenie.
 Leżę przed snem czasami i przypominam sobie jak zwariowana byłam 2,5 roku temu.
Jakie cyrki wyprawiałam.
Jak czas biegł powoli.
Jak robiło się co chciało.
I zastanawiam się jak to się stało, że w tą dobę która czasami trwała ponad 24 h bo nie było czasu na wszystko, zmieściło się jeszcze dziecko i czas poświęcany mu.
No ale wtedy widzę z ilu rzeczy musiałam zrezygnować.
i koło się zamyka.


A to tak na poprawę humoru:)
ach! niezapomne jak to śpiewałyśmy!
Śpiewałyśmy jeszcze jedną, ale jest zbyt "niemamowo- idealna":D więc nie będę się pogrążać;)

http://www.youtube.com/watch?v=NgJ_FzG1vV4

http://www.youtube.com/watch?v=cW-f878dX5w

Ps. Agnieszka, jeżeli czytasz tego bloga to chciałabym Ci powiedzieć, że tęsknie wciąż.. i nikt nigdy nie zajmie już Twojego miejsca..nikt nie potrafi i nikt nie jest godzien, mimo wszystko.


a Tak dla kontrastu do tekstu:
Czytamy:

24 komentarze:

  1. Ola, dziś dół u Ciebie, wyłaź i choć pogadać. Pewnie, że jescze poszalejesz, za kilka lat na imprę Natka pójdzie z Toobą. Bo Wy fajne laski jesteście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech Ola, mam to samo ostatnio. Jeszcze teraz u nas Off-festival prawie za oknem, ludzie chodzą, piwkują, bawią się w te ciepłe nocki a my co? Siedzimy jak emeryci w domu i gapimy się w tv albo monitory...
    Jakbym czasem chciała wrócić do czasów "przed"... bardzo bym chciała.
    My nawet osobno nie wyłazimy bo jak to tak samemu :/ I bez znajomych nawet.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a my wylazimy sami bo tak to chociaz po polowie sie kazdy zrelaksuje jezeli razem wyjsc nie da rady. K. nie wysiedzialby w domu tylko ze mna, zwariowalby. Musi sie widziec z "jakimis innymi mordami" jak to mowi:D

      Usuń
  3. Ola czytasz w moich myślach czy zaglądasz do mojej głowy...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzissz jakas telepatia miedzy nami:) nic zrozumienia w glowach:)

      Usuń
  4. Kochana, każdy z nas ma takie myśli. Ostatni raz z mężem bawiłam się i wyszłam gdzieś rok temu na początku lipca.
    fakt możemy wychodzić, ale osobno.
    przyjdzie dzień, że dzieci podrosną, my nadal będziemy młodzi i będziemy wychodzić.
    nie oszukujmy się dobijemy do 30, albo i nie gdy nasze dzieci będę w miarę samodzielne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo ja juz bede komunie powoli szykowac po 31 roku zycia:D wiec juz bede miala stare dziecko:D

      Usuń
  5. Och, Ola :( Wiesz, jak ja Cię rozumiem z tym krzywym chodnikiem? Wiesz, kiedy ja ostatnio tak zabalowałam - w sylwestra 2008/2009. A 2 tygodnie później byłam w ciąży i od tamtej pory NIC ponad kieliszek wina bo nawet jak moja mama zostawała z Anią to i tak albo wracałam samochodem albo nie miałam nastroju albo jeszcze coś innego. A teraz przy dwójce dzieci nie mam serca zostawić mojej biednej matki z tymi łobuzami - nie da sobie rady sama :( Więc czekam aż mi dzieci podrosną, będę je mogła wziąć na imprezę i położę gdzieś w kącie jak się zmęczą :) Albo w drugim pokoju, już niech mają. I doczekamy się - Ty i ja. Będzie lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahhaah:D ja rozumiem! nie zdecydowalabym sie na drugie dziecko. teraz jak to sobie wczoraj wyobrazalam patrzac na Natasze.. po prostu nie dalabym rady psychicznie myslac ze teraz znow 2 lata (z ciaza i miesiacami zycia dzieca) wytrzymac i jeszcze miec biegajacego zboja na karku.. Natasza ni jest tak spokojna jak Ania, chociaz Ania tez wszedzie wlazie i sie rozbija:D to moze sa podobne:D ale ona niep otrafilaby spac jak by maluszek z nami mieszkal i plakal w nocy.

      Usuń
  6. ja czułam dokładnie tak samo w pewnym momencie. ale stwierdziłam, ze nie dam się zdołować. raz w miesiącu odkladałam kasę, by podrzucić Maksa do mamy na weekend (od piątku do poniedziałku) i nie było zmiłuj się, bo moja mama w małym zakochana, więc ochoczo urlop brała, a ja miałam albo wychodne, albo czas dla siebie i szkoły. polecam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja nie mam jak zostawic malej u mojej mamy nawet na weekend:D ani z czego odlozyc kase:D
      no ale! juz babcie chetniej zostaja z mala wiec moze uda sie podrzucic kiedys wieczorem a nie tylko rano jak ide na praktyki

      Usuń
  7. Też się chwilami czuję jak więzień. Z tym, że zawsze jak juz wyjdę, to po godzinie-dwóch zaczynam się zastanaweiać co tam w domu się dzieje ;) No tak to już chyba jest, że do końca życia tak czy siak się o swoje dzieci martwić będziemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sie tylko zastanawiam czy dziecko spi:D a reszta to niech tatus sie zajmuje, przeciez ma takie same prawa jak ja:)
      ALe cos w tym jest ze do konca wyluzowac to sie po prostu nie da.

      Usuń
  8. jak chcecie gdzies wyjśc to śmiało przywiez mi Nataszke zajme sie nia :) nie ma problemu :)

    mi tez jest ciezko ja mam 19 lat i jestem zwiazana .. siedze cały czas sama z dzieckiem - SAMA !! jest ciezko bo mialam pełno znajomych .. przyjaciólka jedna pojechała do Angli a 2 nie ma czasu ;/;/ mieszkam 30 km od rodzinnej miejscowości i nie mam do kogo sie odzewać ..
    boli to jak cholera .. ;/

    ale mam synka ktorego kocham i on wynagradza mi ten moj ciezki zywot :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och jak bym miala CI jak ja dowiezc:D
      Jak bys byla w Poznaniu to pewnie po blizszym poznaniu skorzystalabym z okazji:D i zostawila mala. tylko ze wtedy kiedy ja bym mogla to inni nie moga.
      No widzisz kochana.. a ja zawsze chcialam byc mloda mama i miec dziecko juz jako 16latka:D dobrze ze poczekalam te 5 lat bo wtedy bym dopiero plakala:D

      Usuń
  9. Rozumiem, rozumiem i jeszcze raz rozumiem. Można kochać dziecko nad życie i mimo to czuć się jak więzień.
    My też bardzo rzadko wychodzimy we dwójkę bez dziecka. Ostatni rok temu na rocznicę ślubu. Jeśli Cię to pocieszy to Ci powiem, że mi w ogóle trudno jest wyjść gdziekolwiek wieczorem. Maż wyjeżdża na delegacje typu tydzień, dwa i wtedy po prostu wieczorem siedzę w domu i kropka. Czasem mnie to dobija. Chciałabym iść do kina ale jak? Przecież nie poproszę mojej mamy, żeby po nocy siedziała z małym, ona też jest zmęczona, w końcu zajmuje się nim 3 dni w tygodniu jak jestem w pracy. Ostatnio jak Maciek wyjechał to miałam po położeniu Piotra taka straszną, straszną ochotę na spacer. Wyszłam na taras. Był taki obłędny wieczór i marzyłam o tym, żeby przespacerować się chociażby do sklepu ale jak? Nie zostawię przecież śpiącego dziecka samego w domu. Znajomi też coraz rzadziej dzwonią, bo wiecznie nie mogę. Uczciwie mówię, ze chętnie się spotkam ale w domu bo po pracy muszę jechać odebrać małego do mamy albo niani. Nie jest to jednak kusząca propozycja bo kto by chciał przez półtorej godziny siedzieć sam w salonie bo ja kąpię, czytam bajeczki i usypiam małego? kto chciałby przyjeżdżać do mnie o 21.30 gdy młody zasypia? Zresztą nawet jak mąż jest to często wraca tak późno, że choćbym chciała to już do kina się nie wyrobię, a do miasta dotarłabym o takiej porze gdy inne osoby wstające następnego dnia do pracy akurat zbierają się do domu. Cóż, ja jestem przyzwyczajona do 3-4 godzin snu.Gdy męża nie ma to nawet w ciągu dnia trudno spędzić czas ze znajomymi bezdzietnymi, bo do nich nie dociera, że wolę spotkać się w parku czy na placu zabaw niż w eleganckiej kawiarni gdzie na pewno nie porozmawiam normalnie bo przez cały czas będę latała za młodym i pilnowała by nie przeszkadzał innym.
    Bezdzietni znajomi w pracy idą sobie po pracy na kawę, a ja nie mogę, pędem do samochodu lub autobusu...
    Ostatnio miałam zapalenie zębodołu i powinnam była jeździć codziennie na zastrzyki, nie jeździłam bo zwyczajnie nie miałam jak, a w te dni gdy mi się udawało to wpadałam zdyszana do gabinetu o 23 na nocny dyżur.
    Ostatnio rozmawialiśmy o przyszłorocznych wakacjach, ze chcielibyśmy pojechać do Budapesztu tylko kurcze pasowałoby namówić moją mamę żeby pojechała z nami i przynajmniej przez jeden wieczór posiedziała z dzieckiem bo inaczej to wiele wieczorem nie skorzystamy. Wspomnieliśmy o tym znajomym, oczywiście skrytykowali nas, ze co to za wakacje z mamą na karku... Bezdzietni, nie rozumieją. W tym roku byłam na urlopie z dzieckiem w Zakopanym, Maciek dojechał tylko na weekend, tak wyszło i dołowało mnie, że wieczorem siedzę sama w pokoju po ciemku przy latarce albo laptopie bo Młody śpi, ewentualnie w kuchni na dole z elektroniczną nianią, a chciałabym po prostu wyjść i odetchnąć po całym dniu biegania za dwulatkiem.Koleżanka miała zamiar przyjechać do nas na 3 dni. Zrezygnowała gdy uświadomiłam jej, że nie jestem w stanie wyjść z nią potańczyć wieczorem.
    Kocham go bardzo, bardzo, jest miłością mojego życia, ale czasem przytłacza mnie ten brak spontaniczności i konieczność zaplanowania każdego wyjścia. Do tego jak już zaplanuję, mam uzgodnione kto z Piotrkiem będzie to staję na głowie by terminu dotrzymać, ale znajomi często w ostatniej chwili odwołują, przesuwają, mi jest wtedy przykro strasznie bo się ciesze jak głupia na jakieś zwykłe wyjście na piwo, czekam na nie jak na studniówkę co najmniej a potem zonk.
    No to się wygadałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana jezeli moge tak powiedziec to masz jeszcze gorzej niz ja:( bo ja moge prosic K. zeby zostal w domu i zaprosil kolege a ja zebym wyszla chociaz raz na dwa miesiace.
      A z tymi bezdzietnymi to wlasnie tak jest, chcoiaz ja mam takich (jak juz sa;)) ze kochaja Nataszke i sa przyzwyczajemi do niedokonczonych zdan, bo musialam krzyknac do dziecka ze ma uwazac 5 razy w ciagu minuty, albo do naglego odejscia od goscia bo dziecko cos robilo co nie moglo, albo uciekalo, albo sie przewrocilo, albo chcialo sie przytulic albo ...bla bla bla:D
      Dziecko ma tyle potrzeb.. nie rozumie ze chcialabym porozmawiac z kims, i wiesz co.. nawet jak spotkam sie z kims i z mala, to nie wynosze z tego spotkania za wiele, po prostu jest ciagly bieg za baczkiem i nie mozna nawet sie skupic zeby o czyms porozmawaic. chyba ze spi:D to wyedy tak, ale wtedy nie wiadomo za jaki temat sie zlapac:)
      Ja mam dobrze pod wzgledem Jess ze przyjezdza do mnie albo zabiera nas na caly dzien i spedzamy ze soba 6 h gotujemy obiad, wieszamy pranie, ona zajmuje sie Natka ja ide pod prysznic czy obieram ziemniaki. Jakos sie udaje, ale tylko ona jest taka wszechstronna i nie przeszkadza jej to.
      Ten Twoj wyjazd do zakopca... masakra:( w sumie to zadne wakacje wyszly bo bylo i tak jak zwykle.
      A jakas siostra?
      Ja jak bym miala kase, to wynajelabym nianie po prostu w naglych przypadkach i po prostu wyszla.
      Bo napiecie rosnie a ja zauwazylam ze cofam sie w rozroju zajmujac sie tylko dzieciowymi rzeczami:D

      Pozdrawiam Cie !:*

      Pocieszajmy sie faktem ze za 2 lata oddamy dziecko babciom na 2 tyg wakacji:D np:D

      Usuń
    2. Wczoraj poznalam nowa dziewczyne kolegi:) i okazalo sie ze ona kocha dzieci!
      Ma swietny kontakt,, przekonala do siebie Natasze i powiedzialam jej ze jak sie nie obrazilaby to mogliby u nas podczas dzidzi snu powiedziec 3 h i obejrzec film a moze my bysmy wyskoczyli do kina w tym czasie:D
      Ja to jestem bezposerednia:D zgodzila sie oczywiscie bez problemu ale czy poprosze ja.. nie wiem czy bede miala odwage sie narzucac az tak.

      Usuń
    3. Jestem jedynaczką. Moja mama zajmuje się Piotrkiem przez 3 dni, więc nie chcę jej wykorzystywać bardziej. Wolę zachować sobie taka opcję na sytuacje awaryjne typu konieczność wyjazdu służbowego albo choroba małego gdy w pracy nie byłoby mile widziane bym szła na zwolnienie. Nianie mamy na 2 dni na czas pracy i po prostu nie stać nas na to by płacić jej za nadgodziny. Znajomi w większości nie mają dzieci, więc nawet nie wiedzieliby jak się młodym zająć. I nie sądzę by byli chętni. Wszystko kręci się wokół tego, ze mój maż jest geodetą i jak to geodeta często pracuje w terenie.
      W sumie i tak wieczorami nie ma czasu zwykle bo się uczę albo dorabiam zleceniami, ale jednak czasem chciałabym wyjść choćby na pół godzinki a się nie da, po prostu się nie da gdy męża nie ma, a w innych wypadkach - znajomi nie czekają pod telefonem aż wreszcie będę miała możliwość wyjść. Ot taka prawda.

      Usuń
    4. wow :-) widzisz :-) nie ma to jak pomocna dłoń :-)

      Usuń
  10. Rozumiem co czujesz. W większości przypadków też tak mam... A znajomi...tak to jest. Byli, a za chwilę będą prawdopodobnie inni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami czekam z wytesknieniem na tych znajomych nowych..:)

      Usuń
  11. Tak to już jest że znajomi którzy dzieci nie mają nie rozumieją jak to jest :-) Dużo cierpliwości życzę ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej.Czuje, ze musze sie wypowiedziec, moze to Wam, Kobiety pomoze:)
    MIeszkamy z Mezem za granica, 3 miesiace temu urodzilo nam sie Dziecko:) Nie mamy tu NIKOGO - Rodzina Meza u siebie, moja w PL. Nie ma Babc, jedynie przyszywane ciocie (czyli moje kolezanki, ktore maja swoje dzieci, badz sa w ciazy, itp..). KIedy wrocilam ze szpitala, po kilku dniach dotarlo do mnie, ze juz na zawsze jestesmy 3, a nie 2. Bylo mi bardzo ciezko, nie ukrywam. JEstem i zawsze bylam przyzwyczajona do niezalenosci i mojej i Meza wspolnej 'samotnosci'. Oczywiscie chcielismy Dzidziusia i to inna kwestia:), ale pamietam, ze siedzielismy raz w parku i zaczelam wyc, nie plakac, tylko wyc, bo uderzylo mnie to, ze juz nigdy nie bedzie jak bylo. I tak, to sa trudne momenty, ALE... Doszlam do pewnych wnioskow, a wnioski przemieniam w akcje. Tak wiec - nie bede ukrywac, ze jestem osoba egoistyczna - lubie miec wszystko tak, jak mi sie podoba, trudno mi isc na kompromis i sie przystosowywac, ale, jak to powiedzial mi ktos madry :'nie bede owijac w bawelne, teraz nie masz wyboru'. Swieta racja. Co zrobilam/zrobilismy? Skoro nie mamy gdzie podrzucic Dzidzi i skoro nikt nie przyjdzie Dzidzi pilnowac, Dzidzia jest zawsze i wszedzie z nami. Na wycieczkach, w restauracjach , w parkach, na lodach i kawie. Wio do siodelka i jedziemy. Karmimy Go ,kiedy jest glodny, niezaleznie od tego, gdzie jestesmy. Przzewijamy w miejsach z przewijkami, albo w samochodzie. Maly spi, albo sie rozglada. Dzieki temu kompromisowi(!)jestesmy wszyscy usatysfakcjonowani. Z racji tego, ze nie spozywamy alkoholu (z powodow religijnych)problemem nie sa nocne wypady, wiec nie moge sie na ten temat wypowiadac. Doszlam tez do kilku wnioskow-zycie zmienia sie ogromnie wraz z pojawieniem sie Dzidzi, to fakt, ale sposob w jaki do tego podchodzimy jest rownie istotny. Czesto my same siebie ograniczymy, bo co jesli.... obudzi sie, bedzie plakac, itp. . Tak, wiem, to jest trudne i bywa malo komfortowe, ale hej.. to jest dziecko i bedzie to robilo i jesli ludziom dookola sie to nie podoba, to juz ich problem:)Wiem, ze kazdy potrzebuje chwili oddechu od Dziecka, dlatego trzeba lapac te chwile, kiedy spi, albo kiedy ktos moze sie Nim zajac ( w Waszym przypadku to mozliwe:), w moim wcale).A znajmomi odchodza, niestety. Ja mam to jedno szczescie, ze tu w Anglii jest wiele roznych zajec i play group dla dzieci, gdzie mozna znalezc nowe kolezanki. NIe orientuje sie, jak to wyglada w Pl? Jesli czegos takiego nie ma, moze warto zalozyc swoja play groupe? :) to moze byc mysl. I tak, wiem, ze znowu z dziecmi, ale... One sa malutkie, szybko dorosna, Wy jestescie jeszcze bardzo mlode i za kilka lat wolnosc powroci i zatesknicie za tymi maluchami, ktorymi byly. To jest jeden z etapow w zyciu:) nikt nie obiecywac, ze bedzie latwo:) MNie uczy to jednego - tym razem to ja musze sie dostosowac, nie mam wyboru. Jedno, co moge zrobic, to isc z pradem, czasem zagryzc zeby i cieszyc sie tym, ze jest, co jest, dostosowac siebie do sytuacji. Pozdro!

    OdpowiedzUsuń