czwartek, 21 listopada 2013

Cała prawda o miłości.

Od kilku dni rozmawiam z wieloma osobami o miłości.
O jej braku.
O miłości obecnej.
O miłości, na którą się czeka.
O miłości, naruszonej do granic możliwości.
O upadku miłości.

Czym tak właściwie jest miłość?
Dla każdego pewnie znaczy ona co innego, ale jak poznać, że to jest właśnie miłość?
Czytamy piękne cytaty, kiwamy głowami i mówimy :" O tak.. jak ktoś pięknie napisał, to jest właśnie miłość."
Czytamy książki i żyjemy piękną miłością bohaterów. Marzymy o takiej.
Ale nie ma kategorii w jakie możemy ją wpasować.
Np. rzuciłbyś się w ogień za swoją miłością?
Tak, odpowiadasz.
A za swoim przyjacielem?
Ja również tutaj odpowiadam twierdząco, a przecież go nie kocham.
Uwielbiam, szanuje, jest dla mnie jak starszy brat, którego nigdy nie miałam, więc dlaczego nie mogłabym za niego oddać życia?
Poleciałam tutaj mocno.
Wracając do naszej miłości, z którą każdy się obnosi, wyznaje, że nie przemija, że trwa wiecznie.
Dla mnie chyba miłość jest przereklamowana.
Albo może tak naprawdę nie wiem co ona znaczy.

"Pamiętaj, że rozpada się tylko to, co było zbudowane na iluzji albo kłamstwie.
Rozpada się tylko po to, żeby zmusić Cię do szukania prawdy."
-B.Pawlikowska


Pisze Pawlikowska. Bardzo ją lubię. Każde słowo jakie wyszło spod jej pióra bardzo mocno do mnie trafia.

Dlaczego tyle związków się rozpada, gdzie ta miłość, która ich miała złączyć na wieki?
Gdzie to "na dobre i na złe"?
Dlaczego tak łatwo w dzisiejszym życiu o porzucanie jednej "miłości" dla drugiej.
I proszę, proszę nie wmawiajcie mi, że w każdym związku jest miłość.
Skoro nawet nie potrafimy jej zdefiniować?
Skoro zdrada czai się na każdym kroku i ta "wielka miłość" nie potrafi jej powstrzymać, to co to za miłość?

Jeden mężczyzna rozmawiając ze mną i koleżanką opowiedział nam o swoim życiu.
Powiedział, że miłości już nie ma, że może jest zakochanie, może przyzwyczajenie, stagnacja ale miłość?
Ludzie są ze sobą z przyzwyczajenia, nie z miłości.
Owszem darzą się uczuciem, czasami nawet tak wielkim, że mogą to nazwać miłością.
Ale jak popatrzymy na związki matki i dziecka, czy ojca i dziecka, to jesteśmy w stanie to samo odtworzyć na partnerze?
Nie.
Bo jak dziecko przekroczy nawet największą granicę, to go nie zostawimy.
Nie odpuścimy, nawet jeżeli dziecko nas znienawidzi, do końca życia będziemy starać się odbudować naszą relację. I to jest miłość.
Miłość przez duże M.
Prawdziwa i bez granic.
A faceta czy kobietę?
Z jaką łatwością jesteśmy w stanie wykopać na zbity pysk?
Jak łatwo nam podjąć decyzję o rozstaniu?
Jak bardzo nie chce nam się walczyć?
Albo chce się walczyć, ale czy warto kosztem własnego szczęścia?
Bo przecież może czeka na nas ktoś inny, gdzieś tam, który będzie w stanie dać nam z siebie więcej "miłości" i mniej problemów?
Jakie to jest dziecinnie proste.

I gdzie ta miłość co ma przenosić góry?
Nie wierzę w nią.
Wierzę w uczucia. Ale nie w miłość.
W troskę, przyjaźń, radość, szczerość, zaufanie.
Ale nie w miłość.
Bo miłość jest zbyt ważna, żeby sprowadzać ją do tak niestabilnych emocjonalnie ludzi jakimi jesteśmy.
Proszę tutaj wziąć poprawkę i nie czytać tego pod siebie jeżeli uważacie, że kochacie na zabój.
I nie klasyfikuje tutaj wszystkich, ale każdy wyjątek potwierdza regułę.
I nie chcę wzbudzić wojny uczuć w sercu.
Chcę tylko przelać na internetowy papier to, co chodzi od kilku dni moim wszystkim znajomym po głowie.
To o czym rozmyślamy z koleżanką od kilku ładnych dni i nocy.
To co życie pokazuje, w różnym wieku.
To jak przeanalizujemy swoje wszystkie związki.
Jak porównamy.
Jak zdobędziemy się na odwagę i pomyślimy racjonalnie, na ile kogoś kiedyś w życiu kochaliśmy i na czym teraz stoimy.
Nie mówię, że nie warto.
BOŻE! Wierzę, wciąż wierzę, że właśnie warto!
Warto czekać, mieć nadzieję.
Warto wierzyć, że gdzieś na ziemi jest ta jedna, jedyna nam na świecie przeznaczona osoba.
Warto, bo tak żyje się łatwiej.
Ma się wtedy cel.
Ma się wtedy chęci do życia.
Zdajmy sobie jednak sprawęz tego, że miłość to wielkie słowo i czasem zupełnie nieadekwatne do tego co właściwie czujemy.


Eve, tylko mnie nie zabij i nie znienawidź za to co napisałam:* uwielbiam:*



wtorek, 12 listopada 2013

Depilacja laserowa-słów kilka co nowego w Poznaniu

Bycie modnym, podążanie za trendami jak również nasz XXI wiek zobowiązują nas do wielu wyrzeczeń, ale i ułatwień w życiu.
Jako, że pracuje obecnie w w salonie gdzie znika owłosienie raz na zawsze i sprawdziłam już w jakimś stopniu skuteczność naszego lasera, pozwolę sobie zaprezentować Wam sekrety trwałej depilacji, jako że mamy teraz "gorący sezon" na tego typu zabiegi, aby zdążyć przed latem.

W salonie Omnivia w Poznaniu pracujemy na najlepszym jak do tej pory na świecie sprzętem do depilacji laserowej.
Najskuteczniejszy i najnowocześniejszy laser diodowy do depilacji owłosienia na stałe nazywa się LightSheer i jest w firmy Lumines.
Posiadamy jak na razie małą głowicę 9mm x 9mm. Głowica jest chłodząca co daje ulgę i koi w trakcie zabiegu okolice poddawaną depilacji.

Laser nasz działa skupioną wiązką światła, która przez melaninę zawartą we włosie dociera do brodawki włosa i skutecznie ją niszczy. LightSheer działa najlepiej na włosy ciemne i grube umiejscowione na jasnej karnacji, bądź skórze nieopalonej. Jednak dla osób z ciemniejszą karnacją jak i mulatów również posiadamy odpowiednie parametry. Nie ukrywam jednak, że moc wtedy jest słabsza, aby nie wywołać zbyt dużego podrażnienia.

Jak już wspomniałam laser działa najlepiej na skórę jasną, nieopaloną, ponieważ cała energia wysyłana przez wiązkę światła skupia się na włosie, a nie opaleniźnie.
Wynika z tego, że głównym przeciwwskazaniem do zabiegu jest opalanie się 4 tygodnie przez i 4 tygodnie po zabiegu. Stąd ten "sezon" na depilacje, bo najlepiej te zabiegi wykonywać w zimie, aby spokojnie zdążyć pozbyć się owłosienia do lata.

Można pomyśleć "po co mam robić w zimie, jak to przecież tyle czasu do wakacji!"
Należy tutaj jednak zauważyć, że zabiegi wykonujemy co 7-8tygodni (więc co dwa miesiące!) i potrzebujemy ich od 3 do 5, zależnie od gęstości owłosienia jak i grubości włosa czy karnacji.
Dlatego laserowe zabiegi najbardziej cieszą się popularnością w sezonie jesiennym i zimowym.

W celu wykluczenia wszelkich przeciwwskazań należy udać się do salonu  na bezpłatną konsultację, gdzie dokładnie można dowiedzieć się jak wygląda zabieg, jak postępować po zabiegu, czego się spodziewać, a także wykonać próbę lasera, czy aby nie jest się uczulonym na jego światło.
Konsultacja trwa 15-20 min i po 24 h od wykonania próby lasera można umówić się na konkretny zabieg.

Nie będę się tutaj rozpisywać o wszystkich niuansach, chcę Wam powiedzieć, że nie zaprezentowałabym Wam czegoś z czego sama nie skorzystała i co jest do niczego.

Pierwsze i najbardziej efektowne miejsce żeby przekonać się do zabiegu to pachy.
Ostrzelano mi pachy 3,5 tygodnia temu.Włosów aktualnie mam 50% jak nie 60% mniej (ciężko obiektywnie ocenić nie robiąc zdjęcia przed zabiegiem;/), włoski są osłabione, cienkie, delikatne, mogę pozwolić sobie na golenie ich raz na kilka dni. Rosną wolno i rzucają się w oczy są tak przerzedzone.
Jeżeli nie znałabym się w ogóle na fazach wzrostu włosa mogłabym zrezygnować z depilacji już po pierwszym zabieg, co oczywiście byłoby najgłupszą rzeczą jaką bym zrobiła. ;)

Ramiona, przedramiona, twarz, nogi, robiłam teraz więc efektów jako takich jeszcze nie widać.
Włos wypada do 2 tygodni, więc jeszcze mam trochę czasu do oceny sytuacji na powyższych partiach ciała.

Ciężko jest mi się zdecydować na bikini,chociaż większość Pań korzystających z zabiegów zaczyna właśnie od tej partii. Wygoda i komfort tutaj wygrywają, a zapewne tez i inne aspekty. :)

Wrzucam zdjęcia z przed i po depilacji przedramienia. (trochę się krępuję, ale naocznie jednak fajnie to wszystko zobaczyć, w głowie powtarzam sobie cały czas :"to przecież tylko ręka";))


Do zabiegu włoski muszą być ogolone, najlepiej dzień wcześniej, jeżeli goli się je przed zabiegiem bezpośrednio tak jak u mnie, to może wystąpić większe podrażnienie, u mnie ono nie wystąpiło, jak na wysoką moc było ono bardzo słabe. Moc 35 J program AUTO.

Patrząc na zdjęcie z boku pod kątem widać więcej, tak na pierwszy rzut oka ciężko dostrzec podrażnienie.
Ja oczywiście zapomniałam zrobić zdjęcie zaraz po depilacji, ale efekt podrażnienia niewiele różnił się od tego, który widać na zdjęciu robionym pół godziny później.

Po zabiegu podrażnione miejsca smarujemy Alantanem w maści (niebieskim) lub psikamy np Termcoolem.
Podrażnienie może utrzymywać się góra 2, 3 dni ale często schodzi do kilku godzin po zabiegu.
Przez 2-3 dni nalezy unikać gorących kąpieli, sauny i basenu.
Ja tu z własnego doświadczenia powiem, że zapomniałam o tym, że miałam zabieg i myłam tego dnia naczynia. Po kilku minutach stwierdziłam, że gorąca woda powoduje podrażnienie przy nadgarstku, więc potwierdzam tą teorię. Naczynia domyłam z grymasem na twarzy i czerwonymi kropkami przy nadgarstku, które później przygasły;)

Nie chcę tutaj rozpisywać się za bardzo, bo post i tak już jest długi, więc w razie pytań proszę o kontakt mailowy lub komentarz pod postem. Służę radą na ten temat:)

W celu zapoznania się z firmą zapraszam tutaj: http://omnivia.pl/