środa, 28 grudnia 2011

Święta, święta i... wszystko rozwalone!

Tryb, cały piekielnie pilnowany skrupulatnie przeze mnie tryb dnia został zrujnowany przez święta i wyjazd.
Moja ciężka praca żeby wszystko zgrać, poukładać poszła się...przejść.
Spanie o 22, pobudka w nocy o 2;30 co mi się nie zdarzyło od pół roku, nie jedzenie czegokolwiek (o śniadaniu to można zapomnieć!) cycuś i koniec, chyba ze się jakoś przekupi, jak tylko zniknę na sekundę do łazienki to ryk! nawet jak jest z tatusiem, chyba że ktoś zagaduje i nie zauważy.
Istny armagedon.
Z tym spaniem jakoś przeżyję, ale najbardziej martwi mnie to jedzenie.
Kaszka na śniadanie nie dobra łyżeczka na czubeczku spróbowana i łeb wykręcony tak, że zaraz się sam skręci.
Obiad, 5 łyżeczek jakoś pójdzie, kolejne...dziś tatuś przekabacał ptasim mleczkiem, że niby daje a zamiast niego lądowała łyżeczka z zupką.
Podwieczorek wdusiła babcia o 19 :|(?!) i pierwsze łyżeczki też z przymusem, później jakoś poszło.
Kolacje jedynie zjadła superowo bo całą kaszkę na dobranoc ze świeżymi malinkami. (aż nie dowierzałam, ale pewnie głodna była w końcu od jabłka minęło 2 h) .
A najgorsze jest, że ważona jakiś miesiąc temu ważyła 8,3kg, wczoraj zważona ważyła tylko 8,1:(
Nie chce odstawiać cyca, ale nie wiem już co tu wykombinować żeby chciała jeść tak chętnie jak wcześniej.
Bo dla niej cyś najważniejszy i pierwsze coś je dopiero o 13, a pani doktor kazała dawać śniadanie;/ 5 posiłków.. dla mnie trochę abstrakcja;/ doba jest za krótka żeby moje dziecko tyle zjadło.

Ciekawa jestem czy się dziś zbudzi w środku nocy, bo wypiła po kaszce jednego niecałego cyca, jak nie ona normalnie, ale może była zapchana kaszka, nie wiem.
W każdym razie wyjazdy z dzieckiem w obce miejsca to Złłoooo;)

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Moje wszystko.

Post ten sam co na flogu, więc jak ktoś czytał tam to skopiowałam tu, bo ładniej już bym nie napisała.:)

Dziś zachwalać będę jak pięknie jest mieć takiego małego bączkowskiego w domu.
I cudownie jest jak tuli się co rano(wielbię niebiosa, że wreszcie nadeszła ta faza:))
I robi na mnie "walenia" (czyli wala się po mnie całej głową i ciałem no jak mały waleń:P)
I uśmiecha się z zębami:D (nie jest to już tylko otwarta buzia, ale pełny zębny uśmiech:))
I uwielbiam jak smoka od niej dostaje, żebym sobie tez pociągnęła, a ja chwytam go zewnętrzną stroną  ust i udaje, że ciągnę;) co wywołuje przeuroczy śmiech.
U ten właśnie szczery, bezstresowy, bezwstydny śmiech uwielbiam, który nigdy nie wiem kiedy nadejdzie.
I tą niczym nie splamioną jeszcze, szczerą radość tez uwielbiam, i głowię się co uczynić żeby ten mój Bączek Bączkowski, ta Nalusia Nalusiowata, ten mój blondynek o niebieskich oczach wymyślony w ciąży właśnie idealnie tak jak się teraz na żywo prezentuje, nie zaznał żadnej krzywdy i boleści.
Jak to zrobić, co można zrobić żeby uchronić przed zdradzającym chłopem, albo jak nauczyć żeby rzucała ich pierwsza, żeby nigdy się nie zakochiwała do końca, żeby później nie cierpiała płacząc w pokoju, żeby nikt jej nie przezywał, nie wymyślał, nie nie lubił i wymieniać w nieskończoność i serce mi się kraje, że ten mój idealny, nieskażony Naluś będzie kiedyś cierpiał tak jak ja, z takich powodów jak ja, tak się bedzie buntował jak ja, a właśnie ja wtedy będę się głowić i pisać do Was co tu zrobić z Nalusią, która już nie jest Nalusią tylko Nataszką, a później Nataszą.
Głowi się ta moja głowa czasem, wybiega w przyszłość i rozkminia, i marzy jak się bedziemy dogadywać, o czym sobie mówić i jak to zrobić, żeby się nie wtrącać wtrącając;]
I kocham Nalusia najbardziej na świecie.
I nudna jestem, bo co raz to powtarzam, ale tak jest juz zapisane, co bym tak co chwile mówiła, a dziecko jakie musi być znudzone ciągłym Kocham i "daj buzi" ;)

Ale takie to chyba jesteśmy, matki-wariatki, które życie oddałyby za swoje malusieńkie jeszcze nie wypaczone światem istotki. Nasze i tylko nasze!

Naluś jak kiedyś będziesz to czytać to wiedz, że mama od urodzenia nie chciała, żebyś była Punkówą, Metalką, Dredziarką, Tatuarką, Kolczykarką, Dzieckiem Emo, Neo i tym podobne;) :* Bo NIE ZDZIERŻĘ!;]

a my właśnie z Nataszankiem, o którym była owa oda:) wyjeżdzamy jutro do dalekiej mieściny by przywitać Jezuska na wschodzie i mamusinej rodziny, która czeka na nas z niecierpliwością i wcale się nie pogniewa nikt jak Nataszan stanie w swoje 8 miesięcy dokładnie na dzień przed Wigilią:)(bo juz kilka dni prężnie ćwiczy:))

Więc kochane, nie będę miała już okazji aż do 28 grudnia wstawić nic raczej, wysyłam Wszystkim Wam gorąco i radość, miłość i zrozumienie, cierpliwość i spokój, nadzieję i opiekę Bożą co by Was Aniołki chroniły i samych radości wam przysporzyły.:) Zdrowych, spokojnych i wspaniałych świąt i dla tych maluczkich co pierwszy raz w życiu będą świętować- niezapomnianej niespodzianki na lata w jakiejkolwiek sobie rodzice wymyślą postaci:) ;* Każdy z Nas jest wyjątkowy i wspaniały i zasługuje na wszystko co najlepsze. Amen:):*





poniedziałek, 5 grudnia 2011

O zębach opowieść

Mamy już 6 zębów, nicponie wychodzą jeden za drugim.
Nie potrafiłam górnych rozróżnić czy to dwójki czy trójki, nadal nie wiem;)
Dziś na dole pojawił się cień prawej dwójeczki, czyli zębów bedzie 7 a na święta może 8 skoro wychodzą parami??
Ciotka A. stwierdziła, że przyjedziemy z pełnym uzębieniem na święta.
Leje się Nataszy z buzi jak by kran był odkręcony i to chyba pierwszy ząb, który ją boli, gryzie wszystko zawzięcie i piszczy chyba nie z radości.

A co do prezentów to zdecydować się nie ma co wybrać z tego co proponują żeby zdecydować się na jedno.
Kule-huje dostanie z tych zaplanowanych od kogoś z mojej rodziny. a Reszta niech sobie sama szuka ja nie mam na to nerwów.

AAAAAAAAAA od 3 dni jest u nas w domu słyszane "bababababa" i "blablabal" :)
a po kapieli piski krzyki przy ubieraniu i wyzywa nas "ablabbabababa":D

niedziela, 4 grudnia 2011

Matka Lwica

Dziś zrozumiałam fizycznie i odczułam dogłębnie psychicznie, że Natasza to jest moje jedyne najukochańsze dziecko, że oddałabym za nią życie i nigdy nie pozwolę żeby stała jej się krzywda.

Historia właściwa. Niczym z gazet i wiadomości ostatnich kilku lat.

Imieniy prababci Nataszy.
Przyjechaliśmy w odwiedziny.
Wszystko fajnie, babcia kochana dziadek też jest i pies.
Obwąchał nas, pochaodził pobawił się, ale chcemy puścić dzidzię na podłogę co by pokazała babci swoje wyczyny.
Pies schowany za stołem miedzy babcia a dziadkiem, przyblokowany.
Dzidzia zachrzania po podłodze, ale wiadomo pies ciekawy i ona bardzo lubi pieski, a że to typowy Lessi
to sierść fajna, uszka milutkie i idzie w jego stronę.
Ja wzmożona czujność, ale myślę przecież, że pilnowany, chociaż patrze, że minę pies ma nie tęgą.
Dzidzia wydała z siebie pisk radości i podniosła rączkę żeby go pogłaskać i w ułamku sekundy jak jakiś impuls w matczynej głowie widzę, że pies wcale się nie cieszy tak jak ona i już widzę wystające kły, zdążyłam krzyknąć tylko coś w stylu "Boże! Dziecko!" i zerwałam się na nogi i w ostatniej sekundzie złapałam i porwałam dzidzie z przed wyszczerzonej otwartej paszczy psa. Zdąrzył ja uderzyć w czoło, ale nie mam pojęcia czym, bo ma lekkiego siniaka i guza małego.
Wybiegłam z nią do kuchni i uspokajałam jak mogłam, zaraz przyleciał tata K. i też uspokajał.
W życiu jeszcze nie widziałam żeby tak płakała, wyła, alarmowała jak strasznie była przerażona.
Serce mi sie zatrzymało w tym momencie i dopiero w kuchni zaczeło bić na nowo.
Widziałam oczami wyobraźni jak pies łapie ja za głowę i ..i już nie mam dziecka.. coś potwornego.
Nie mogłam sie uspokoić trzęsły się we mnie najmniejsze komórki, i po głowie chodziła ciągle myśl: jestem matką obroniłam ją przed czymś potwornym, takie jest moje zadanie.
I nagle zrozumiałam jak bardzo ta maleńka istotka jest ode mnie zależna, jak bardzo ją kocham i jak bardzo jestem jej potrzebna. Bo kto tak nas obroni przed złem jak nie matka lwica.
Tuliłam do snu, i dziś wyjątkowo lulałam, bo z tych emocji nie potrafiła zasnąć i ciągle panicznie szukała mojej ręki, żeby mnie chociaż nie puścić. Ululałam i mam nadzieje prześpi spokojną noc.

Dziś naprawdę poczułam ogromną miłość do niej, której może do końca do tej pory nie pojmowałam.

Jestem Twoją matka i skoczę za Tobą w ogień.

Ku przestrodze piszę i wypisuję sie przy okazji, żeby jednak nie ufać zwierzętom, które nie są oswojone z małymi dziećmi.

Lepiej mi.

piątek, 2 grudnia 2011

Obalanie karmienia piersią

Jakież potworne było moje zdziwienie w środę, kiedy to będąc na seansie dla matki z dzieckiem w Multikinie zobaczyłam, że byłam chyba jedyną osobą na sali wypełnionej w 1/3 karmiącą cycem?!
Nie mogłam się nadziwić i zrozumieć, bo przecież nagonka na karmienie wielka, myślenie moje, że każda matka czyta blogi i karmi piersią (żyję widocznie w naszym niewielkim światku blogowym i flogowym gdzie się tak właśnie karmi), a tu taka niespodzianka!

Jadąc w autobusie z dziewczyna, która również jechała do kina i jak to matki gadajace o swoich pociechach tak i my gadałyśmy i dowiaduję się, że owa mama wyjeżdża na uwaga! 2 dni.. i już od miesiąca przyzwyczaja dziecko do picia mleka sztucznego, co by jej siostra mogła z dzieckiem zostać na owe dwa dni o karmic go butelka:|
no i oczywiście wygoda -bo jak dam butelkę to śpi mi wtedy 6h w nocy(dziecko miało 4 miesiące niecałe).

Za to, że karmie 7 miesięcy zostałam prawie dosłownie nagrodzona wielkimi brawami i wyrazem twarzy z komixow "wtf?!"
Powiem Wam, że nawet głupio sie poczułam przez chwilę, bo za chwilę zostałam przez następną koleżankę mamy pochwalona za "wyzwanie" i szczerze smutno mi się zrobiło, że my tu się tak wszędzie staramy promować karmienie, i media o tym mówią i lekarze, i szkoły rodzenia i wszyscy, cały świat o tym trąbi!
a to i tak na nic.
dziewczyny pokarmią 3 miesiące i albo słyszę, że miały mało pokarmu, albo dziecko wolało pić z butelki(?!), albo butla jest wygodniejsza dla wygody mamy oczywiście..
Przykre to, bo w sumie wszystko na nic.
Czułam się na sali jak ulung, obcy i inny stwór. I nie wstyd mi było wyciągnąć cyca i dumna byłam, że mnie na to stać, bo widocznie trzeba się bardzo poświęcać(to jest kolejny argument), że przecież życia się nie ma, że tyle godzin się traci... czasami mam ochotę palnąć w łeb!

I żeby nie było na sali były dzieci w różnym wieku, od kilkutygodniowych po nastomiesięczne.

I wiem, że tematów o cycyu było tak wiele, że pewnien ikomu nie zechce się nawet tego czytać, ale wypisać sie musiałam i już.

Bo przykro mi bardzo.

I całym sercem jestem z tą organizacją :

La Leche League w Polsce 


A Natasza skończyła 23 siedem miesięcy, sama siedzi, zachrzania na raczkach po całym pokoju i wspina się na razie na kolanka o tak:

 


 



A siedzi sobie o tak:

A wcina sobie np. gruchę o tak: