niedziela, 30 września 2012

Babsztyle

Ależ ja nie lubię bab! No dobra z kilkudziesięcioma wyjątkami:D ale nie lubię bab pieprzących za plecami. Nie lubię moich znajomych udających zajebistych znajomych, a po kątach nawalających. Chyba robię się aspołeczna... albo stara... albo zbyt odpowiedzialna? Zbyt mądra życiowo? Nie wiem. W każdym razie takie szczeniackie obszczekiwanie w gronie znajomych jest po prostu żałosne. Idiotyczna sytuacja jest też z umawianiem się nas(dzieciatych) z niedzieciatymi. Tzn nie ze wszystkimi, ale szczytem chamstwa jest umówienie się na dzień i nie odbieranie telefonu tego umówionego dnia i nawet nie raczenia oddzwonienia...(dzwoniliśmy, bo nie wiedzieliśmy na którą godzinę przybyć). hah,..podobnie jest z umawianiem się i odwoływaniem w ostatniej chwili spotkania. i Bynajmniej nie ja to robię! tylko właśnie niedzieciaci. Z tym to już jest komedia, żeby od pół roku chcieć się spotkać i non stop przekładać i twierdzić, że się nie ma czasu (nie mając dziecka), pracując do 15. No sorry bardzo.. Nie spotykam się więc z niedzieciatymi. Tzn, z poważnymi niedzieciatymi, którzy myślą i są odpowiedzialni a zarazem komicznie śmieszni, tak. Z drugiej strony patrząc, ludzie się potwornie zmieniają. Kilkakrotnie już przechodziłam w swoim życiu metamorfozy ludzi na gorsze, ale za każdym razem mnie to dobija. Po co się zmieniać. Nie znoszę jak ktoś się płaszczy przed kimś, jak udaje dobrego, a jak ta osoba nie widzi to znów jest debilem. Wzajemne oszukiwanie się. Zastanawiam się jak niektórzy moi znajomi będą żyć po ślubie mieszkając wspólnie. Albo się rozejdą, albo się zabiją nawzajem. Dzisiaj bardzo chaotycznie, ale usłyszałam dziś wiele rzeczy na swój temat i w moich oczach ludzie potracili wszystko co mieli. Nikomu nie można ufać. Nie babom. Kobietom tak, ale nie babom. Bab są złe. Ograniczone. Nie wpuszczają do siebie nikogo, kto im się nie podporządkuje. To co dzisiaj uslyszalm... Aż krew mi się gotuje.. Nienawidzę bab..

piątek, 28 września 2012

Dziedziczenie genów :) czyli skąd Natasza jest blondynką:)

Jak wiecie już pewnie w większości:) bardzo zakumplowałyśmy się z Basią.
Odwiedziła nas po raz kolejny wnosząc duża dawke pozytywnej energii i kontaktu z mama i maluszkiem:)
Antek przeobrzydliwie wspaniały! Chyba jest świadom swojej wspaniałość, wygląda na pewniaka:D
Basia zawładnęła moim sercem i pękło by chyba gdyby przestała nas odwiedzać.
Wspólne tematy, rozumienie się praktycznie bez słów, wymiana poglądów na spokojnie, rozważanie wspólne wielu kwestii. Bardzo nas to spotkanie zbliżyło.
Jestem bardzo szczęśliwa, że można w życiu wirtualnym poznać kogoś i przenieść tę znajomość do "reala":D

Pod postem Basi jakiś anonim miał zły dzień i postanowił nam "dopieprzyć".;]
Mnie najbardziej rozbawiło to, że Natasza nie jest chyba naszym dzieckiem, bo nie jest do nas podobna.
hummm no nie wiem, nie wiem:D

Postanowiłam więc przedstawić jak "krowie na miedzy" zależności dziedziczenia genów.:)
I wyjaśnić skąd Natasza jest taka do nas niepodobna:D chociaż dla mnie to pół ja i pół K. no ale może ja jestem nieobiektywna:D
Niech rozstrzygnie spór GENETYKA!

Jak każdy wie z biologii komórka posiada geny, zapłodniona komórka posiada geny w połowie matki i w połowie ojca.
Powinno to oznaczać, że dziecko będzie w połowie takie jak matka i w połowie takie jak ojciec.
Dupa tam, pieprzenie;)
A właśnie, że nie.
Przenieśmy się teraz do czasów, kiedy to my jako komórki jajowe zaczęliśmy się dzielić i zaczęliśmy się "stawać" człowiekiem w pierwszych godzinach po zapłodnieniu.
Też dostaliśmy geny w połowie od mamy i w połowie od taty.
A oni od swoich rodziców.
I teraz pytanie.
Uważacie, że geny które nie wykształciły się u naszych rodziców, a zostały przekazane u nas, czyli geny naszych dziadków przeterminowały się?
No nie, w przyrodzie nic nie ginie;)
Stąd też geny recesywne,  które nie wykształciły się w nas a żyły w utajeniu, mogą wykształcić się w naszym potomstwie.
Jest duże prawdopodobieństwo, że małżonek nasz obecny, albo ojciec naszego dziecka ma tak samo gen recezywny na kolor włosów blond(chociaz sam ma czarne, które mają gen dominujący) i my matki naszego dziecka też mamy gen recesywny na blond, chcoiaz same jestesmy ciemna blondynką.
Co się dzieje?
geny recesywne znalazly swoją parę!
Połączyły się!
I Natasza jako 2 pokolenie po dziadkach może być blondynką!
Eureka!!
;]
U nas jest sytuacja, gdzie dziadkowie Nataszy (moj ojciec i ojciec K.) są blondynami z niebieskimi oczami.
Ja mam oczy niebieskie, ale jestem ciemną blondynką i nigdy tak jasnych włosów jak Natka nie miałam, K. jest typowym brunetem, bo gen na włosy jego matki musiał być dominujący nag genem recesywnym jego ojca który jest prawdziwym blondynem z krwi i kości. U brata K. jest odwrotnie, On właśnie jest blondynem o niebieskich oczach.
Natasza więc znalaała kombinacje genetyczne z naszych genów recesywnych, które u nas się nie uwarunkowały i nie wykazujemy cech wszystkich na geny recesywne.
Z poniższej tabeli widać, że Natasza ma geny recesywne na : jasne włosy, proste włosy, jasny kolor oczu, cienkie wargi, małe oczy(tu sie zastanawiam czy ma małe czy normalne;), i jasna karnacje, szerszy nosek(no wąskiego nie ma.
Z dominujących genów ma tylko długie rzęsy.
Poanalizujcie jak jest u Waszych dzieci.

Wklejam cytat z forum:
"u ssaków dziedziczenie genetyczne jest z przeskokiem (dziedziczy się geny po dziadkach, a nie rodzicach)."

ps. Genetyka opisana z przymrużeniem oka, niech się biolodzy nie czepiają, ale chciałam napisać obrazowo, bez podawania nudnych suchych faktów z książki.

Oto tabela przedstawiająca odpowiednie cechy przypisane odpowiednim genom:
Geny dominujące
Geny recesywne
  • ciemny kolor włosów
  • ciemna karnacja
  • ciemny kolor oczu
  • kręcone włosy
  • długie rzęsy
  • duże oczy
  • grube wargi
  • orli nos
  • wąski nosek
  • tendencja do łysienia
  • jasne włosy
  • krótkie rzęsy
  • proste włosy
  • jasny kolor oczu
  • cienkie wargi
  • szeroki nos
  • małe oczy
  • jasna karnacja skóry 

czwartek, 27 września 2012

Mój pierwszy artykuł..o piersiach :)

Kochani troche sie zareklamuje i pochwale:)
Artykul startuje w konkursie na redaktora miesiaca, dodali moj na sam koniec września więc proszę o przeczytanie go w tym miesiącu jeżeli kogoś interesuje tematyka zabiegów na piersi od strony profesjonalnej.
Artykuł pisałam dla nas o wiem, że po karmieniu piersią nie każda jest zadowolona z tego co nam pozostało na miejscu biustu:)

Zapraszam:)

http://kosmetologia.com.pl/component/content/article/30-informacje/uroda-i-nauka/2348-biust-pod-ostrzalem.html

poniedziałek, 24 września 2012

Dopisek do falietonu Niezłej Żony i 17 miesięcy podsumowanie

Zanim o dzidzi muszę nawiązać do posta Niezłej Żony.
Dodam, że nie tylko poczucie wartości kształtuje się u dzieci do 3,4 roku życia, ale i osobowość i to jakie będzie w przyszłości.
To jakim wzorem są dla dziecka jego rodzice, jak postępują, jak się zachowują.
Dziecko to wszystko chłonie.
I zapamiętuje, krztałtuje mu się psychika, wartości życiowe.
Najważniejsze są pierwsze 3 lata z matką w domu.
Pozwalają wtedy pozytywnie i z pełnym spokojem serca wejść w życie i dzielić je prawidłowo z innymi ludźmi.
Nasz profesor powtarzał, że: "Najważniejsze są pierwsze 3 lata dziecka"
Nie bez powodu wychowawczy trwa 3 lata(chociaż nie wiem, czy to w Polsce nie jest zbieg okoliczności:D ale być może jacyś psychologowie przyłożyli do tego rękę).
I wiecie co, to całe zamieszanie z czytaniem książek o dzieciach, psychologicznych, rozwojowych. Ok.
Ale kurde, z rozsądkiem! Nie popadajcie w paranoje! Może komuś książki są niezbędne do życia.. a ja się zastanawiam kiedy wy je czytacie?! ja nie mam na to czasu ani siły ani ochoty. A to całe RB to kolejny trend, który nie wiem jakie dzieci na przyszłość nam przyniesie.
Doskonale rozumiem jeżeli ktoś podchodzi do sprawy naturalnie.
Właśnie o NATURALIZM tu chodzi.
Nie kiedy coś zaczynamy robić i zaglądać do książki(bo jak to tam było?) to zaczynamy się gubić w tym co jest dla nas ważne, a w tym co wyuczone, mechaniczne i niepotrzebne.
Ja nadal nie potrafie zrozumieć dlaczego kiedyś ludzie nie czytali i wiedzieli jak wychowywać dzieci.
Mi się nie chce przeczytać nawet artykułów na temat RB, bo rzygam tym, BO TO JEST WSZĘDZIE!
I jest mi strasznie ciężko normalnie żyć bo każdy oceniającym okiem patrzy "ooo patrz! Ta to jakiś chyba zimny chów preferuje! idiotka! nie wie co dobre dla dziecka!".
Wiecie co, tym miłym akcentem zakończę i powiem tak.

Pozwólcie ludziom żyć, bo nie umrzecie za nich.
Każdy ma wolną wolę i każdy będzie żył tak jak uważa za słuszne.
Jednego Jezusa zbawiciela już mamy i wydaje mi się, że ludziom nie są potrzebni kolejni.
Niech każdy wącha smród własnej dupy. ;]

A co do mojego wspaniałego, wielkiego dziecka, które jest już takim wielkim małym człowiekiem, wychowywanym w wielkiej samodzielności, swobodzie i miłości tooo:) :
Skończyła wczoraj 17 miesięcy. Rok i 5 miesięcy.
Czeka nas wielkie podsumowanie:) zbierałam skrupulatnie w wersje roboczą wszystko co tylko zaobserwowałam.

1.Natasza precyzyjnie układa klocki, wierze, klocki do sortera. Oczywiście nie wszystkie klocki, tylko te o prostszych kształtach. Kółko, trójkąt, kwadrat, serce, gwiazdkę.
2. Potrafi odpowiadać na wielopytaniowe pytania:)
3. Naśladuje. Ja tańczę kucająco i ona kuca i zaczyna tańczyć:) Ja podnoszę nogę i robię "bam" i ona tak samo. Ktoś siedzi na ławce, schodzi, i ona musi usiąść. Dziecko idzie po murku, ona też musi. Mama się maluje i dzidzia musi dostać pędzel do malowania:) Mama psika się perfumami, dziecko też musi zostać psiknięte:) i wiele innych.
4.Kojarzy obrazki z dawno oglądanych książeczek i pamięta co to za postacie.
5.Delikatnie przewraca strony miękkich książeczek. Coraz lepiej potrafie rozdzielac pojedyncze strony.
6. Potrafi wykonać złożone polecenia np. "Twoje picie jest na krzesełku do jedzenie, idź je weź"
7. Na słowo "uważaj" uważa, bo wie, że coś może być "bam"..
8. Wie czego nie chce:) odpowiada "nie" jak czegoś nie chce lub coś jej się nie podoba.
9. Nazywa każdą rzecz czyja jest: mama-torebka, tata-koszulka, mama sukienka, tata buty(i to pokazuje taty wszystko do taty i mamy wszystko do mamy). Idziemy na spacer, niesie mi moje buty w których zawsze chodzę, niesie swoje i zakłada(nie da rady jednak założyć ich samodzielnie).
10. Potrafi rozpoznawać zjawiska. Wiatraczek się nie kręci - "nie ma", coś jej się nie podoba - "nieee, nie!"
11. Wykonuje czynności z bajką, jedzie pociąg-ona robi "ciuch ciuch", pan Gapa stoi na jednej nodze - dzidzia też, biją brawo - ona też. itd.
12. Wchodzi na karuzelę, na koniki, na konia na sprężynie nie da rady bo za wysoko.
13. Wie co robi tata, a co mama, np. tata pokazuje pociąg na spacerze, a mama wychodzi na piechote z tukanem czy kogucikiem;)
14. Przynosi mi pędzle do malowania jak mama się maluje:)
15. Pokazuje jak idzie pingwinek, foka, gdzie jest dziurka w nosie, poklepuje babki w piaskownicy i zdejmuje foremki, pokazuje jak jest "ciężkie"
16. Mówi na oko 'koko", inaczej niż kurka "ko ko";), doszło rozumienie "papa"- mówi i jednocześniep okazuje jak widzi, że opuszczamy jakieś miejsce, nawet bez mojego przypomnienia. Macha wszystkiemu papa, autobusowi, szafce, krzesełku...
Mówi "nie ma" jak skończy coś jeść i nie ma tego na talerzyku.

Jemy nadal topornie, ale już lepiej.
Wczoraj jednak był dramat z usypianiem,(od 3 dni chodzi spać po 22) nie zasnęła przy cycku tylko w łóżeczku, piszczała tak, jak bym ją zostawiła na pastwę losu jak ją odkładałam, żeby zasypiała sama, trzymałam ją za klatę, głowę, plecki 20 min, żeby zasnęła. Tak się boi być bez mamy.
Widzę jednak, że z sympatią do taty jest coraz lepiej.
Mają swoje rytuały, rozumieją się w inny sposób, tata jest takim guru wszystkiego, tata naprawi, tata pokaże, tata zbuduje. Mama jest od innych rzeczy. I niby dziecko jest cały czas ze mną, ale gdzieś w śiadomośći tatę ma.
Czeka na niego cały dzień, wie, ze tata zaraz przyjdzie jak jest koło 17, czeka, jak taty nie ma to jej tłumacze, że tatuś wróci- to przestaje mówić "nie ma" i zaczyna dalej się bawić.
Jak jest tata to jest taka spokojniejsza.
Jednak ten tata do czegoś się przydaje:)

Sama czyści uszy:D

Goni muchę jak mama


Byliśmy u Idusi na Roczek Party! Super zabawa!




A nasze pomidory pamiętacie:)
Sa już takie wysokie, że zastanawiamy się czy żyłek do sąsiada z góry nie podczepić:D
a jakie pyszne!! 
Mój komentarz po zjedzeniu:"aaa to tak smakują prawdziwe pomidory?!"
Pycha!
Natasza się zajada!



środa, 19 września 2012

Zabawki tylko właściciela?

Codziennie jak wychodzę na dwór zastanawiam się co mam robić jak dziecko będzie chciało wziąć zabawkę innego dziecka.
Zawsze wychodzę z Natką i jakąś zabawką.
Niestety zawsze zabawki innych dzieci są ciekawsze;)
Pozwalam jej dotknąć zabawkę, ale o tym, czy będzie mogła się pobawić decyduje wzrok rodzica dziecka od zabawki.
Zauważyłam, że większość rodziców mówi zdanie:"nie rusz kochanie to nie twoje".
Więc i ja Natce mówi, że "nie rusz to chłopca", chociaż w duchu myślę, "skoro wzieli to na dwór to chyba są świadomi, że to zainteresuje też obce dzieci.
Ja pozwalam brać nasze zabawki.
Uczę tym Nataszę dzielenia się z innymi swoimi zabawkami.
Ona się godzi, ale w zamian chce zabawkę tego dziecka.
Czasem nawet nie zauważy, że ktoś się bawi jej kogucikiem.
Sporadycznie nie chciała się podzielić.
Niesmak we mnie budzą dzieci, które odpychają Nataszę, mówiąc, że coś jest ich.
Wczoraj miałyśmy taką sytuację.
Dziewczynka siedziała na huśtawce i mówiła, że "ty nie!" że Natasza nie może się huśtać.
Dziecko moje się rozpłakało. W końcu z drugiej huśtawki zeszła starsza dziewczyna i ustąpiła miejsca dzidzi.
póżniej ta sama dziewczynka, wyganiała ją z drabinek... mówiąc, że są jej..;/
albo że Natasza ma nie iść tam gdzie chce, bo ona jej zakazuje ręką.
Śmiałam się, i zlewałam dziewczynkę, ale jaka ona była samolubna!
Ja wiem, że jest etap "moja" ale plac zabaw nie jest jej.
Nie wiem dlaczego taki fajny tatuś potrafi tylko powiedzieć :"nie mów tak ".
Dzieci od maleńkości powinny się dzielić, zaczynają się dzielić ze swojego talerza, Natasza nie karmi już tylko nas, ale i Jess i babcie.
Był innym razem na placu zabaw chłopiec, który wszystkie zabawki innych dzieci od razu zabierał, ale jak tylko podeszłaś do jego zabawki to od razu przybiegał i wydzierał z ręki.
Nie podoba mi się takie coś.
Z oddaniem czyjejś zabawki rozumiem, fajna, takiej w domu nie ma, chętnie by się ją zabrało. Ale z pozwalaniem na pobawienie się?
Jak rodzic mówi, "masz swoje i baw się swoimi" a inny nie usłyszał i przyjdzie a jego dziecko weźmie "zabawkę zakazaną dla innych dzieci" to ten maluch nie jest głupi, będzie bronił swego!
Rozumiem kogoś jeżeli powie, że on się boi o zarazki.
Ja też, spoko.
Najbardziej się uśmialiśmy jak byliśmy na placu z K. Natasza jedzie na zjeżdżalni, a obok mnie stoi chłopiec i gryzie hula-hop.
Ja instynktowna matka mówię do niego bez zastanowienia:"kochany, ale tego się nie je" (chłopiec pół roku starszy od Nataszy) i nagle nad głową słyszę jakiegoś faceta :"spokojnie, my to kółko niedawno kupiliśmy".
Nogi mi się ugięły.
Popatrzyliśmy z K. po sobie.
Później okazało się, że ten Pan to nie jego ojciec, tylko ojciec jakiejś dziewczynki, czyli to kółko nie tego chłopca co je gryzł tylko zapożyczone.
No tak, ale przecież nie dawno kupione!
:D jak wyszliśy z placu to leliśmy z K. całą drogę:D
Błagam!
Fajnie! rozumiem ze w sklepie to je sterylizują:D

Zarazki zarazkami ale rozsądek w jedną i drugą stronę musimy mieć.
Jak dziecko pójdzie do przedszkola to wszystkie zabawki, będą zmaczane i co nie będzie się bawić? bo nie jego? bo zarazki? albo upatrzy sobie samochód i powie, że to jego i zacznie wydzierać dzieciom z rąk? i takie dzieci miałam na praktykach.
Uczmy dzieci dzielić się zabawkami.
Kredą.
Kocykiem.
Jedzeniem(tutaj często mama proponuje a jej dziecko patrzy i zdaje się mówić:"jak to?! moje chrupki rozdajesz?!")

Niech nie rosną nam samoluby.

ps. Mama nie zdała prawka. Wymusiłabym pierwszeństwo i mnie zahamował. A wszystko tak pięknie mi szło. No cóż następny termin gdzieś w listopadzie. Czeka się teraz masakrycznie długo.
Ale jak ktoś trafi w Poznaniu na egzaminatora, Pana Hieronima to niech się cieszy! Cudowny człowiek! Chciałabym trafić na niego jeszcze raz. 

czwartek, 13 września 2012

Lęk przed rozstaniem

Ewidentnie mamy problem z lękiem separacyjnym.
Od powrotu z moich rodzinnych stron Natasza uważa tylko mnie, nikt inny, nawet tata.
Jest to dla mnie dość ciężka sytuacja, bo nie bardzo mogę coś zrobić.
Jak jestem z nią sama to jest w miarę ok, czuje mnie, chodzi za mną jak cień, dogląda co robię i sprawdza czy jestem.
Boję się jednak co będzie jak wyjdę w poniedziałek na egzamin z prawa jazdy. Natasza zostanie z Jessiką i nie wiem czy sobie poradzą, a iść muszę, będzie to dla mnie podwójny stres. Chyba o dziecko, czy się nie zachodzi od płaczu i nie wali głową o podłogę większy niż tam jakiś stary egzaminator..
Problem jest istotny, bo placz zaczyna się już jak wychodzę do łazienki i znikam jej z oczu.
To na prawdę bardzo trudne dla mnie:(
Nie jestem w stanie nosić jej i gotować jedną ręką, albo kroić, mówię tu już o obiedzie dla niej, a nie dla nas.
W ogóle jest przez zmianę miejsca, przeziębienie i pogodę nie do wytrzymania.
Wszystko jest ok i nagle staje i zaczyna płakać, płaczem przeraźliwym jak by ją ktoś zostawił na środku ulicy samą.
Moje nerwy tez mają swoje granice.
Czasami mam ochotę też się rozpłakać...

Jeżeli też macie taki problem, albo chcecie wiedzieć co robić jak taki problem nadejdzie, albo czy Wasze dziecko może mieć akurat to, to proszę tutaj jest bardzo dobry artykuł na ten temat.
http://rozmowyodzieciach.pl/leki_naszych_dzieci/

Natasza ma też ten drugi lęk, przed obcymi.. Nie ufa nikomu.
Nie daje się dotknąć, jak kogoś nie zna to od razu płacze, jak nie jest u mnie na rękach, a jak jest to odwraca głowę i wtula się jak małpka.

Niby nic.
A ciężko żyć normalnie z tymi lękami.
Natasza najbardziej nie lubi wysokich, chudych facetów z bujnymi włosami.
Najbardziej ją przerażają;)

Kilka fot z wyjazdu:
Z babcią i nowym pojazdem:)
Najlepiej od razu z michy na stole! po co nakładać:D

środa, 12 września 2012

Spieszę donieść o bajkach!

Spieszę donieść, dla tych co nie wiedzą i dla tych co gapy i nieogarnięci jak ja, że na IPLA można znaleźć baaaaaaaaaaaaaardzo duzo odcinków "Świat Elmo", "Tomek i przyjaciele", "Dora poznaje świat" i innych dla dzieci w różnym wieku.
Nie trzeba już szukać na Youtube i męczyć się z powtórkami(przynajmniej na jakiś czas;).
My jak wiecie, uskuteczniamy cały czas angielskie wersje, które powtarzają się co chwilę i tak, mimo ze jest ich więcej.
Jestem wniebowzięta tym, że to odkryłam!:D
I Dzielę się z Wami jeżeli Wasze dzieci też lubą bajki, które są dostępne w ipla.

poniedziałek, 10 września 2012

Przeczytałam większość Waszych poprzednich postów.
Niestety komentować już nie mam siły.
Bardzo się cieszę z osiągnąć dzieci, głowie się nad problemami innych dzieci, ale nie bardzo wiem jak je rozwiązać, bo nie byłam w takiej sytuacji. Cieszę się z Waszych pozytywnych wydarzeń.

A co u nas.
Wróciłyśmy .
Próbuję w myślach ogarnąć ten wyjazd, ubrać go w jakieś sensowne zdania.
Dał mi mimo wielu ciężkich fizycznie i psychicznie dni dużo spokoju.
Moje miasto wieje spokojem.
Jeden samochód na 5 min.
Nikt się nie spieszy. Nawet wiatr tam jakoś wolniej wieje.
Powietrzem wolniej się oddycha.
Nie ma parcia.
Ale jest za dużo wspomnień.
Za dużo biłam się z myślami.
Mój pokój odradzał wspomnienia, często było mi przykro, czułam się niezręcznie przez swoje myśli.
Wcale nie chciałam wspominać.
Ale po kilku dniach wspomnienia dały na luz i mogłam zająć się normalnym funkcjonowaniem psychicznym.
Dziecko nowe miejsce przyjęło fatalnie przez duże F.
FATALNIE.
3 dni tylko mama, na ręce, każdy jest zły, obcy i niedobry, cycek miał non stop odkręcany kurek,
piła po 6 razy dziennie, W OGÓLE nie chciała jeść, płacz, wycie, piski.
Jedna wielka masakra piłą mechaniczną.
Nie dawałam rady.
Na szczęście jakoś się powoli oswoiła.
Babcia została najgorzej odebrana, zero współpracy z babcią, nie mogłam zostawić jej nawet na minutę żeby znieść wózek(tzn zostawiałam, bo czasem nie dało się inaczej-płacz słyszałam z 3 piętra jeszcze na parterze).
Chrzestna i moja siostra zostały zaakceptowane, dzidzia bardzo je polubiła.
Mama moja była ok, dopóki ja nie znikałam z pola widzenia.
Natasza przez cały pobyt jadła jak jakiś koszmarny niejadek, ja nie byłam przyzwyczajona do nie jedzenia więc moja frustracja rosła z jej reakcją odmowną.
Umęczyłyśmy się.
Mimo tych wszyskich przeciwności jednak, spędziłyśmy miło chwile, i śmieszne, dużo spacerowałyśmy, spotykałyśmy się z kim się dało.
Nawet udało się mamie wyrwać na imprezę na dwie godziny i pogadać nie o dzieciach;)

Wyjazd oceniam na 4. Każdy starał się nas ugościć jak panie, nie musiałam za wiele robić, ale wyjścia z psem na spacer łącznie z wózkiem i wnoszenie dziecka na 3 i 4 piętro były wykańczające. codziennie po 4,5 razy.. nie do zniesienia.
Szczerze to ja nie mam pojęcia jak WY, które mieszkacie na wyższych piętrach bez windy sobie radzicie i jeszcze nie zdechłyście.
Ja zdechłam, ostatnie dni to już ze łzami w oczach wnosiłam dziecko czując jak wyślizguje mi się z ramion na coraz wyższym stopniu. Ale Wy pewnie nie kursujecie tyle razy dziennie z 11 kilowym obciążeniem. a czasem z 15 kilowym, bo jak się wkurzałam to wnosiłam dziecko w wózku i zakupy.
Żal było wyjeżdżać, ale i zostawać też nie bardzo się chciało.
A w domu, po pięknie przejechanych przez Natasza 6h w pociągu(super przygoda dla niej "ciuchciuchciuch" powtarzane prawie cały czas) cisza, przestrzeń spokój. Nawet pogłos własnego głosu słyszałam.
Dziecko nawet nie rozebrano, poczęło witać się z każdą zabawką:) 40 min nie było Nataszy:)

Co z moich obserwacji?
szlag mnie już trafiał po pytaniu :" to Ty JESZCZE?! karmisz??"
Powinnam napisać sobie na koszulce, albo nadać do wydrukowania i rozpinać suwak w odpowiedzi na pytanie.

Po przeczytaniu waszych postów, zaczynam się zastanawiać jak bardzo różnymi ludzmi jesteśmy, przeczytałam kilka postów o podwumowaniu miesięcy i widzę, jak innych rzeczy uczy każdy z nas, albo jakie rzeczy są dla nas istotne, jedna mówi o sprzątaniu przez jej dziecko, a mi by nawet do głowy nie przyszło czy Natasza to w ogóle wie co to sprzątanie (nie klocków;))
albo chodzenie do tyłu, że to umiejętność (tutaj zainspirował mnie post Happy Power Mama) , bo Natasza też chodzi do tyłu ale nie pomyślałabym, że to jakaś umiejętność, to to, że chodzi na palcach to też umiejętność?
Patrzcie na jakie sprawy każdy z nas uważa za istotne.
Co czytam post o nowościach dzieci, to porównuje do swojej córki i zastanawiam się, dlaczego ja np tego nie zauważyłam, czy nie uznałam za istotne.
Taki banał, a tak mi dał do myślenia.
Widzę też jak każdy w innym etapie życia dziecka, uczy rzeczy, które ja uczyłam już dawno, albo będę dopiero uczyć bo wydawało mi się, że jeszcze za wcześnie.

Tutaj nasz mały sukcec w mówieniu:D
Strasznie zazdrościłam Agnieszce z bloga Adaś i nas dwoje, że Adam mówi już od dawna słowo "kółko".
Właśnie tak jak w moich przemyśleniach, w życiu nie wpadłam, na to żeby uczyć dziecka takiego wyrazu:D tak samo jak nie mówimy auto, bo nie przyszło nam to do głowy, u nas cały czas jest samochód:)
Więc zaczęłam Natce pokazywać kółka w samochodzie, jako, że dziecko moje jest mocno zmotoryzowane.
a później zapomniałam o tym.
Dzisiaj idziemy do domu i nagle patrze na samochód i pytam  Nataszy :"powiesz kółko?"
a ona "kółko" to "ł" to taki brawie bezgłośne:) ale byliśmy zachwyceni z K.:D no cieszyliśmy się jak głupki!

I jeszcze jedno.
Dziecko w wieku 16 miesięcy ma już super hiper pamięć.
Nie było nas 10 dni.
Po powrocie wchodzimy do windy a Natasza już! Dotyka te guziki, które doskonale zna, wychodzimy z windy i pamięta, że zawsze machamy "papa" panom na budowie (których już od 2 miesięcy nie ma, bo blok już wybudowany;)), idziemy na dwór, idziemy miedzy blokami i słyszę cały czas od dziecka :" nie ma" i rozkłada rączki, pytam, czego nie ma? w odpowiedzi dostaje :"tam" aha.. no nie wiele mi to daje.
Dochodzimy na koniec bloków, Natasza staje przed placem budowy (tak kolejnej) i mówi :"nie ma, tam!"
a mnie w tym momencie oświeca!
Oczywiście!
Nie ma traktoro-koparki !!
Jakaż ta matka głupia i zapominalska!
Jestem pełna podziwu i przerażona, że dziecko już tyle pamięta, mimo tego, że długo tego nie robiło, albo nie widziało.
Nie zanudzam już.
zdjecia innym razem bo padam

Natasza miała przed snem 38 stopi temp. Mam nadzieje, że to nic takiego, dostała na wszelki wypadek ibum, co by o 1 w nocy nie wstała z większą gorączką.
Czyżby 5-tki sobie o nas przypomniały?


wtorek, 4 września 2012

Wyniki Candy

Kochani przepraszam za zwłokę, ale jestem w rodzinnych stronach i nie mam dostępu do internetu.

Rozdawajka powędruje do:
Żaba losowała z nami;)
Gratuluje:)
Dziękuję Wam za udział w zabawie, a adres Agnieszki poproszę na maila:)