poniedziałek, 28 października 2013

Po dniu pełnym wrażeń, ciężkiej pracy i zmagań lubię być sama.
Lubię włączyć serial, i delektować się lenistwem, lubię uciekać w problemy innych ludzi, bo wtedy moje zostają gdzieś obok i nie muszę o nich myśleć.
Lubię jak Natasza zasypia koło mnie i śpiewa przed snem wszystkie piosenki jakie umie po swojemu.
A ja się śmieje po cichu, żeby nie rozochocić jej do zabawy.
"Siopka, pafta, kubek, wowa, tak sie zacyna, zeby zby mieć, siopka, pafta"
 
leci mi później po głowie aż nie zasnę.
Natasza w tym swoimi buntowniczym okresie jest ciężka do zniesienia.
Często czekamy do tej upragnionej 21 żeby już wreszcie poszła spać i żeby wreszcie można było odpocząć.
Są jednak takie chwile jak dziś, że prawie nasze nerwy związane z jej zachowaniem są nie zszargane i pełne cierpliwości.
Dochodzi 21:00, a ona nadal się kręci tak jak przez ostatnio pół godziny i spiewa sobie "siopke i pafte" a póżniej improwizuje iskierke, a ja się śmieje. I wcale nie jestem zła.
Po czym o 21;07 już śpi.

Pobieranie krwi dziś przeszła wzorowo. Płakała tylko w momencie wbicia się w żyłkę wielkiej igły i pobierania 3 pojemniczków z krwią. Później twierdziła, że "nie, nie bolało" i było fajnie;) więc traumy nie będzie. Wyniki gdyby nie obniżona liczba leukocytów byłyby idealne. Ale, jak to się mówi :"Jak nie urok to sraczka". Wnioskuje, że po mamie może mieć skłonności do obniżonej liczby WBC i płytek krwi w przyszłości, ale trzeba to skontrolować. Nie jest to jakieś znaczne obniżenie, aczkolwiek 4,77 na normę 5,5 to dla mnie trochę mało. Czy może być to od przebytego ostatnio mini kataru z kaszlem? Tata panikuje i już wymyśla nam nieuleczalne choroby;)

Zapisałam ją też do kardiologa ze względu na jakieś szmery z lewej strony nad secem wysłuchane przez pediatre.
Wnioskuję, że to raczjen ic takiego, allllleeee dowiem się o tym w... lutym 2014 roku. Cudownie wprost.
Dziecko może umrzeć na serce do tej pory milion razy..;/ no ale "takie są terminy, podałam pani nalbliższy termin" uhum.. a po znajomości zapisałabyś mnie na za tydzień, już ja wiem jak działają "terminy".
Skoro jednak dziecko, żyje i ma się dobrze, nie czuję potrzeby walki o termin bliższy.

Potwornie nie chce mi się pakować. Wyszorowałyśmy dziś nasz nowy salon po remoncie-nienawidze sprzątać po remoncie- syf, brud i przesuszone ręce.

Pociąg o 5;28 jednak zobowiązuje (właściwie bilet na ten pociąć, który kupuje już bez zniżki (omg! 60zl w jedna str 2 kl.?!) ) żeby jednak zwlec się w ciepłego wyrka i spakować manatki.

Kierujcie myśli w moją stronę odstraszające złych ludzi, żeby nas nie wyrzucili z pociągu oknem, drzwiami, dziurą w ubikacji;)


niedziela, 27 października 2013

Nowy rozdział

W piątek zrzuciłam z siebie kajdan w postaci pracy pocztowej.
Wyszłam z zakładu pracy na oblewające mnie promieniami słońce i uśmiechałam się jak głupia.
Poczułam, jak kajdan żelazny spada z mojego serca i jestem znowu wolna.
Jak bardzo się cieszę, że ten etap w moim życiu się już zakończył.
Od jutra mam już nową umowę w nowym zakładzie pracy i nie mogę doczekać się jego startu.
Przez dwa dni będę w Warszawie, niestety przepełnione szkoleniami nie pozwolą mi na odwiedzenie którejś z blogowych koleżanek.

Razem ze zmianą pracy chciałam zmienić wygląd bloga.
Na razie wyczyściłam go i jest znów moją białą kartą do zapisania.

Jestem gotowa żeby wrócić.

ps. zmiana czasu w ogóle mi nie służy, to był najdłuższy dzień od dawna.

piątek, 11 października 2013

Wieści

Ktoś jednak o mnie myśli jeszcze.:) (:* Tarheel)

Układam sobie życie po kolei.
Zamykam rozdziały, które tego wymagały lub wymagają.
Dziś złożyłam indeks. Udało mi się ogarnąć praktyki i wylądowała za nie 5tka w indeksie.
Nataszy udało się dostać do przedszkola. Idzie na 5 bezpłatnych godzin od listopada.
Boję się tego, ale kiedyś ten etap i tak nastąpi.
Z K. bywa różnie, nawet bardzo, ale widzę, że chyba zmierza ku dobremu, więc nie zapeszam.
Zamykam też rozdział z obecną pracą. Poczta to jednak nie jest miejsce dla mnie.
Nie ta, w której obecnie pracuje. W poniedziałek składam wypowiedzenie, a to oznacza...

że udało mi się dostać inną prace:)
i to nawet w zawodzie nareszcie.
Będę laserowo depilować, więc można za 2 tyg mnie pytać o wszystko:)
I w końcu za jakieś normalne pieniądze.

Nie chcę zapeszac, na prawdę nie chcę, ale cichutko powiem, że chyba w końcu moje życie zmierza
w jakimś pozytywnym kierunku i błagam, niech trochę w końcu da odsapnąć i się nacieszyć.

Mamy też psa, którego musieliśmy przywieźć prawie spod ukraińskiej granicy, z moich stron,
więc ogólnie jest wesoło i spacerujemy 2 razy więcej:P

Natasza rozgadana rozbójnicka.
Nie potrafię znaleźć na nią sposobu.
Nie potrafi ogarnąć słowa "nie" i robi wszystko, żebym to NIE zamieniła jednak na TAK.
Ciężki z nią żywot.

Wysiadł mi kręgosłup obecnie, ale lekarze tylko odsyłają mnie jeden do drugiego, bo przecież tak ciężko jest przepisać masaże. A jak w danej chwili mnie nie boli, bo działa tabletka, to dobrze, "każdego by rozbolało jak by dźwignął" cytuję słowa dzisiejszej pani doktor, która odpowiedziała mi na moje :"dzwignęłam wczoraj worki, które nie były ciężki, ważyły może 5 kg". Taaaaaak, rzeczywiście, każdego powinien rozboleć, bo wszyscy są kalekami..;/ bez komentarza...;)

tyle u mnie.. ciagle zbieram sily na pisanie..tylko nie za bardzo wiem, co pisac.