niedziela, 27 stycznia 2013

Cudowne zaskoczenie

Usiadła z nią jak co dzień do nocnego usypiania.
 Natasza napiła się trochę mleka z butelki.
Oddała ją i poprosiła o podniesienie koszulki.
Wyjęła sobie pierś.
"A jednak, cały dzień abstynencji cycusiowej i spragniona go jak co noc opróżni go"
Pomyślała.
Jakież była jej zdziwienie, kiedy córka złapała pierś ręką i przytuliła sobie do twarzy.
Nie spróbowała mleka.
Matka nie musiała nic mówić.
Przytułiła jeden, posłuchała kołysanki,  przytuliła drugi.
Pierwszy,  drugi, pierwszy drugi.
Z błogim uśmiechem.
Z takim uśmiechem, że aż serce pęka ze wzruszenia.
Uśmiech miłości.
Matka zapytała czy chce się położyć, bo poprzedniej nocy zasnęły wyjątkowo na leżąco.
Natasza pokiwała głową.
Matka położyła się z nią, dała pierś, a ona znów się tylko przytuliła,
podłożyła ją sobie pod policzek i chwilę bawiła się drugą słuchając kołysanki.
Nie chciała smoczka, nic.
Kiedy matka przestała nucić, odwróciła się do niej całkowicie na bok,
wolną ręką złapała cycusia w dłoń i położyła na dłoni i na nim główkę.
Z uśmiechem.
Świadomy, przepięknym uśmiechem.
Uśmiechem miłości.
I zasnęła.
A matce pociekły łzy.
Łzy wzruszenia.
Poczuła w swojej niespełna 2 letniej córce, taką dojrzałość i taką dumę.
I cieszyła się.
Cieszyła się, że dziecko i matka były przygotowane, na to, na tą idealną chwilę.
I nie wierzyła, że ta chwila była prawdziwa,
wciąż nie może uwierzyć.
Ile rozumu, ile mądrości jest w tej małej głowie.
Ile miłości.
I łzy lecą jedna za drugą teraz, kiedy matka przelewa te słowa i puszcza je na wieki w świat. 

Boże Dziękuję.

czwartek, 24 stycznia 2013

Odstawiamy.

Tak.
Ten moment musiał kiedyś nadejść.
21 miesięcy karmienia.
Chyba dużo?
;)

zależy od punktu widzenia.

Decyzje podjęłam spontanicznie, trochę przez 8 h poza domem codziennie.
Stwierdziłam, że jeżeli Natasza potrafi cały dzień obejść się bez piersi i ładnie zasypia w nocy jak mnie nie ma, to znak, że pierś już nie jest niezbędna jej do życia.

Kiedy znów zaczęłam być w domu(od wtorku) karmiłam ją już tylko rano po wstaniu i na noc.
Wczoraj udało mi się pierwszy raz uśpić ją bez piersi na drzemkę.
Nie obeszło się jednak bez płaczu, ciągnięcia bluzki i wywalaniu smoczka, odpychania rękami.
Nie trwało to jednak długo i płacz był raczej wymuszający, a nie rozpaczliwy.
Zasnęła na rękach.
Dzisiaj na drzemkę też usypiałam, ale już przytulając ją do cyca na leżąco u nas w łóżku.
BEZ SMOKA!
Przykleiła policzek do cycusia i zasnęła, słuchając mojego mruczenia kołysanki.
Spała normalnie i tyle samo czasowo.
ok.1,5 h.

Co jej mówię?
Prawdę, że mleczka już nie ma i będzie dopiero w nocy.
Cycuś jest pusty.(wiadomo, że jest tam mleko-chociaż o połowę mniej- ale tego już nie pokazuję).
Natka rozumie, ale i tak jest jej przykro.
Popłakuje troszkę, zaborczo wciska rękę w dekolt, wyciąga pierś.
Ale nie pcha się z ustami.
Bawi się jedną rączką sutkiem, głaszcze, dotyka, zbiera palcami, a drugą przykłada sobie do oczka,
myzia sobie rzęsy sutkiem i przytula do policzka.

Gorzej chyba ja to przechodzę.
Jest mi jakoś tak pusto.
Karmie rano i na noc, ale czuje się jak bym nie miała piersi.
W ogóle ich nie czuję.
Muszę sprawdzać czy są.
Dziwne uczucie.

Wiem jednak, że to jest po prostu przyzwyczajenie.
Mamy, które chcecie przestać karmić- musicie popatrzeć na dziecko, które już nie jest niemowlakiem,
że ono już tak naprawdę tj piersi nie potrzebuje.
Nie potrzebuje mleka, bo je jako 2 latek prawie, wszystko inne gdzie mleko jest.
Ono po prostu jest przyzwyczajone do takiej pieszczony.
To jest tylko czysta przyjemność.
Niestety kondycja piersi, a przyjemność z przytulania to dwie różne sprawy.
Widzę jak zmęczone sutki, przymarszczone lekko.
Widzę już nie tą formę i wiem, że ona nigdy nie wróci.
Ja miałam rozmiar A. W ciąży i pierwsze miesiące życia Natki miałam rozmiar D.
Więc niech nikt mi nie wmawia, że piersi nie zmienią swojej formy i postaci.
Zmienią, nie skurczą sie wspaniałomyślnie i nie wrócą do rozmiaru sprzed ciąży.
Ale każda mama powinna być tego świadoma.
Chyba, że biust urósł nieznacznie.
Wtedy zapewne nie będzie wielkiej róznicy.
Mój na razie jest już rozmiarem B, ale nie jest jakoś mocno wyciągnięty.
Zobaczę, co się stanie jak mleko faktycznie zaniknie.

Chcę przestać karmić.
Swoje wykarmiłam.
Działałam wielu ludziom na przekór i swoje świadectwo karmienia piersią mam wpisane w ciało.
Jestem w jakiś sposób dumna, że potrafiłam tyle(i mogłabym dalej) i przeszłam różne przeprawy z mlekiem.
Cieszę się, że Natasza na razie próbuje się dostosować do nowej sytuacji.
Nie chcę przestać karmić nagle.
Uważam, że należy jej się stopniowe odstawiania.
Serce by pękło i jej i mi gdyby tak się stało.
Mleko też stopniowo, mając mniejsze pobudzenie, będzie produkowane w odpowiednich ilościach.

Jedyne co powoduje u mnie płacz... to to, że mam już duże dziecko.
Nie mogę się z tym pogodzić.
Wczoraj oglądaliśmy zdjęcia skacząc po miesiącach życia Natki i nie potrafimy ogarnąć tej zmiany.
Patrzyliśmy z K. nie dowierzając, że to się dzieje naprawdę.

Popatrzcie na swoje dziecko.... i powiedzcie: "To się dzieje naprawdę".
Zobaczcie jakie to będzie... niedoogarnięcia myślą.

Mamy na takim etapie jak ja lub te, które już wcześniej przestały karmić:
Jakie macie dziś refleksje na temat Waszego karmienia, patrząc na nie z perspektywy czasu?




środa, 23 stycznia 2013

Co potrafi 21miesięczne dziecko.

Natasza strasznie wydoroślała przez ten miesiąc.
Nie mówi nic więcej oprócz słowa "cie" ciemno, ale jej rozwój intelektualny i ruchowy przekracza moja oczekiwania.
Od kilku miesięcy uczyła się skakać.
Opanowała wczoraj skakanie na 2 nogach do perfekcji, sprawia jej to tyle radości, a jak komiczni wygląda:D
Sama jadąc koło ciągu zaparkowanych samochodów wyciąga paluszek i liczy "nano, na, yy, eyy, en!"
:) wyrazy to to nie są, ale kolejność liczenia do pięciu i swój sposób mówienia, wygląda na logiczną całość.
Liczy jeszcze paluszki mi i sobie. Więcej nie liczy.

Kolory to był hit miesiąca.
Szkolona byłam z kolorów ja(po 80 razy dziennie miałam pokazane paluszkiem kolory i byłam odpytywana;)) jak i K. (on był mniej cierpliwy i odpowiadał tylko 50 razy;))
Natasza potrafi pokazać kolor:
-zółty,
-niebieski,
-zielony,
-czerwony,
-czarny,
-biały,
-pomarańczowy,
-fioletowy,
-różowy
Jak powiem kolor błędnie, to patrzy na mnie i mówi :"nieeeee:)))" z uśmiechem:D
Najgorzej jak jest np kolor granatowy... mówię granatowy, a ona z oburzeniem na mnie:"niE!"
Poprawiam się na niebieski i jest usatysfakcjonowana:D

Kolory muszę nazywać na wszystkim, co mi hrabianka zechce pokazać;]

Polecam Bajkę Mali Einsteini.

Balka dla dzieci takich 1,5 rocznych dopiero.
Bo wcześniej Nataszy się nie podobało.
Teraz jest największą fanką.
Klepie razem z nimi, wykonuje część poleceń np. muczy z nimi, reaguje na różne sytuacje w pełni się angażując.
A co najważniejsze, bajka jest z muzyką klasyczną i obrazami.
Nie wiem jak pamięta obrazy, ale np jak puścimy jej muzykę samą, utwór któy był w bajce to wie o czym była bajka z tym utworem i genialnie bawi się przy tej muzyce.
Baaaardzo nam się podoba bajka.
Nie dość, że jest właśnie tak muzycznie i estetycznie skomponowana, to jeszcze występują tam dzieci rysunkowe z różnym kolorem skóry i wszelkiej maści włosami.
Uwielbiam to w niej, jak pokazuje, że jażdy jest równy, każdy może mieć przygody i każdy może mieć talent.
Z czystym sercem plecam
Bajka ma 23min średnio, więc jest dość długa. Można coś wtedy zrobić;) np w spokoju wypić kawę;)

Natasza zasypia też sama odniesiona po cycusiu do łóżeczka.
Odkładam, przykrywam, głaszczę po główce i wychodzę przymykając drzwi.
Nie woła po mnie od 3 tygodni.
Raz w miesiacu zdarza nam się incydent z zasikaniem łóżeczka;/
nie wiem kiedy to następuje, bo tak normalnie potrafi iść siusiu dopiero o 8 po napiciu się cyca.

Teraz zażyczyła sobie malowac farbami.
Siedzi na dorosłym krześle przy stole.
Przytrzymuje sobie karteczkę jedną dłonią.
Paluszek drugiej moczy w farbkach na spodeczkach i kropkuje, maluje, odbija paluszki.
Jest urocza.

Ostatnio na zajęciach poruszaliśmy kwestie płci.
Dzieci od najmłodszych lat trzeba oswajać z tą normalnością.
Natasza doskonale wie co ma i potrafi pokazać odpowiednią część ciała jeżeli pytam o "cipunię"
Nie jesteśmy na etapie męskich narządów, nie jest zainteresowane tym co tatuś ma w bokserkach, więc ten etap jeszcze przed nami.
Nie czuje jednak skrępowania, ale patrzy na nas i czeka na naszą reakcje, oglądając sobie co ma w środku;)
Reagujemy normalnie, jak by to było coś najzwyczajniejszego na świecie i ona też rozumie, że to jest standard i nie ma co się wstydzić. 
Polecam tutaj na tym polu, zdrowe, nie skrępowane podejście i pełne odpowiedzi.
Dziecko musi na nas polegać i wiedzieć, że może nas o wszystko zapytać.
Budujemy tym też nasze zaufanie.

I tak dobrze sobie radzi z tata jak zostaje z nim sama.
Ogólnie jest już taka duża...
Ma swoje zdanie,
swoje wybory, swoje racje.
Nie pozostało cienia małego niemowlaka.

aż w nosie kręci ze wzruszenia...

Nataszkowo-Tatowe laurki babciowo-dziadkowe:)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Wóz strażacki i o matce podsumowanie

W piątek będą się ważyć losy tej pracy w Goldem Rose.
Oceniam moje szanse jako marne, mimo tego, że dziewczyny, które ze mną pracują wychwalały mnie u szefowej. Ona wie ze ja chciałabym pełny etat-ona mi go nie da, że pewnie od lipca chciałabym umowę o prace ze świadczeniami- bo kończę magistra.
Ona chciałaby kogoś na stałe- nooo studentkę;) troche dziwne, bo jak ja bym chciała kogoś na stałę to dałabym mu taka pensje żeby nie myślał o odejściu o umowie już nie wspomnę, no ale ludzie jak widać inaczej na to patrzą.

Ogólnie smutno trochę, bo praca jest na prawdę super.
No ale.. zobaczymy.
a nóż ta jutrzejsza laska okaże się totalną beznadzieją;)

Zareklamuje dziś Biedronkę, bo mają od dzisiaj w gazetce superowe samochody:)
Ja zakupiłam Nataszy wóz strażacki.
Co za szał!
Ona na bank będzie zmotoryzowana, rowerek biegowy na drugie urodziny musi być jak nic!
Tu lecimy samolotem "lulululululu":D


Kupiłam też dzwoneczki-instrument muzyczny.
Dźwięk jego był najdelikatniejszy z tych wszystkich trąbek, fletów i klapaczków.
zdjęcie fatalne, ale nie mam siły robić jeszcze raz.

Natasza jest tak ciekawa wiedzy!
strasznie żałuję, że nie kupiliśmy tej gry memo z Tchibo, to by było dla niej coś.
Może wyhaczę coś takiego na allegro.

Uwielbia kolory, liczyć paluszki, liczyć samochody...no dobra.. o tym za dwa dni w jej 22 miesiąc:)
spróbuje się powstrzymać;)




sobota, 19 stycznia 2013

Co u mnie

Tydzień dla mnie przeogromnie przeładowany.
Nie pisze, bo już po prostu nie ma na to czasu.
W poniedziałek kończy mi się okres próbny na stoisku Golden Rose.
Pensja marna.. wstyd mówić.
Utrzymać się za to nie ma szans, nawet przy dobrym miesiącu.
Niestety nikt do mnie nie dzwoni..
To też chociaz na razie trwam tam.

Praca super, ja mam bezproblemowy kontakt z klientem, jestem otwarta jak książka,
więc problemów w pracy brak:)
 Gdyby nie pensja to praca mimo tego ze stojąca i kręcąca się w kółko na stoisku to mogłaby być pracą marzeń;) Przyjemna.

Czas jednak tam spędzony i 80min dojazdu w obie strony powoduje, że wychodzę i 13, 14 a wracam o 20/21/22 zależnie.
Tata z dzieckiem radzi sobie świetnie!
A mi bardzo brakuje bliskości, chociaż nie powiem, odpoczęłam od Nataszy psychicznie.

Ciężko nam się ostatnio dogadać z Nataszą...no ale.. bunt się zaczyna jak nic.
Książkę jeszcze czytam, więc proszę o cierpliwość.

We wtorek idę zapisać się na drugi egzamin na prawko i mam nadzieję, że:
a) pod koniec lutego(bo wtedy pewnie bedzie termin) będzie już bezśnieżnie,
b) zdążę załapać się jeszcze w ramach starego testu, który pisałam we wrześniu.

Chciałam Wam coś napisać jeszcze, ale mam wyłączony mózg.

Tęsknię za Wami wszystkimi i przykro mi, że nie mam kiedy czytać wpisów, ale od wtorku troszkę nadrobię.
Bo do końca stycznia będę czekać na opinie czy zostaje ja czy dziewczyna, która po mnie przychodzi na okres próbny.

Całuję gorąco:*

piątek, 11 stycznia 2013

Rashly o czapie i spódnicorajstopowym hicie z małą radą

Widziałam już kilka recenzji produktów firmy YO!
Moja miała byc 4 dni temu, ale nie udało się;)
dodaję więc dziś, bo mam wolną chwilę-normalnie aż mi się nudzi;)


Dzisiaj zaprezentuje:




Właściwie nie ja tylko Natasza.

1. Rajstopki ze spódniczką.
Byłam szczerze zachwycona takim rozwiązaniem.
Nie miałam takich rajstop wcześniej, pomyślałam: "To będzie nasz ulubieniec"
I był.
Do pierwszego założenia.
Kolory proste, delikatne, nie napaćkane.
Dla mnie super.
Ale rozmiar?
Założyłam Nataszy... patrze z niedowierzaniem.
Czytam metkę : no jak wół 92/98

Nie wiem jak robiona jest rozmiarówka, ale niestety, rajstopy wiszą Nataszy w kroku.
Krok ma prawie w kolanie niczym skate;)
Spódnica to zakrywa, Nataszy nie przeszkadza to jakoś specjalnie, ale już usiąść i się rozłożyć na podłodze..
No byłoby widać.
Spódnicą zachaczy, podwinie jej się i znów widać, że matka za małe rajstopy włożyła dziecku.
Nie wiem jak to się stało.
Nie da się ich też rozciągnąć żeby chociaż troche je wyciągnąć.
Po 4 praniach są leciutko zmechacone na kolankach.
Ubolewam też, że zima i nie bardzo mam jak ubierać w nie Natasze, to opcja na wiosnę-lato, bo spódniczka nie mieści nam się w kombinezon, ani w spodnie, tak, żeby nie uwierała.

Skład to : 80% bawełny
               15 % Poliamidu
               5% Elastanu
Są przyjemne w dotyku, miękkie, mało elastyczne.
Gumka bardzo dobra, nie spada z pupy, nie rozciąga się.

Ja byłabym zachwycona gdyby nie ta zła rozmiarówka!
Co najdziwniejsze inne rajtki jakie dostaliśmy są idealne!
Więc nie wiem jak to się stało, że te zostały wyprodukowane raczej na rozmiar 86/92.
Produkty firmy są bardzo ciekawe cenowo. Można rzec, na każdą kieszeń.

RADA:
Mimo wszystko, można kupić na wszelki wypadek WIĘKSZE i cieszyć się tym 2in1:)
Bardzo praktyczne, ciepłe i szybkie ubranko.
Nie trzeba szukać spódnicy;) (my mamy 3 na krzyż).



2. Czapka

Czapka Rewelacja!
Grubaaaaaaaa!! Podwójna. Pięknie kolorowa, dla nas idealnie trafiona w kolorystyke, bo ja uwielbiam Nataszę w fiolecie i różu.
Zrobiona ze 100% Akrylu.
Głowa się nie poci.
Czapka nie uciska, ale idealnie przylega do głowy.
Nie ma troczków, których Natasza wiązać nienawidzi, a mimo tego jest tak głęboka, że głęboko chowa oba uszyska.
Absolutnie się nie mechaci. Jest w stanie idealnym (w takim jak ją dostaliśmy, no może gdzieś jedną niteczkę dojrzałam), a używamy tylko tej czapki odkąd tylko wyjęłam ją z paczki.
Na każdy mróz.
Ciepluchno tam jest zawsze.
Mamy rozmiar 50.
I tutaj mam jedno, ale.
Czapka jest tak głęboka, że jak bym ją nasunęła do samego dna, to Natasza miałaby ją na nosie.
Jedyny mankament to taki, że muszę ją odciągać do tyłu, bo nasuwa się na oczy przy kręceniu głową, bo zjeżdża niżej.
Jak by była ciut bardziej płytka.
Nie wiem czy rozmiar mniejsza nie byłaby za obcisła, może to tylko kwestia rozmiaru.
Ale obwodowo u nas jest idealnie, tylko jak by ją troszkę skrócić na wysokości.:)
Muszę powiedzieć, że mimo tego mankamentu z czapki jestem najbardziej zadowolona.
Mamy wiele czapek, udanych bądź nie, ale ta jest idealnie dopasowana i najlepiej odpowiada kolorystycznie.
A! i Żadna nie jest tak ciepła mimo, że ma polar/kożuch/ czy tam inne materiały;)

Bardzo polecam i zapraszam do zaopatrzenia się, bo mówią, że luty będzie bardzo srogi, zimny i śniegowy!
(podałam poniżej link do czapek i do strony asortymentu sklepu firmy YO!)
I jeszcze Nat.


http://500700500.pl/produkty/czapki_zimowe_pl/

STRONA FIRMY YO!

wtorek, 8 stycznia 2013

Malowanie vs. Walka z Nudą

Malowanie to to co Natasza bardzo lubi.
Nie ważne czym.
Kreda.
Kredki.
Mazaki.
Długopis.
Farby.

Te ostatnie odstała na Gwiazdkę.
Na początku tylko odkręcałyśmy i pokazywałyśmy kolory.
Nataszy bardzo podobają się kolory i teraz oglądamy 15 razy dziennie na nocniku książeczki  i milionowy raz powtarzamy co to za kolor;)
Ona pokazuje.
Te farbki ją zainspirowały.
Farbki mają kolorowe pojemniczki ale kolor pojemniczków nie odpowiada kolorowi zawartemu w pojemniku.
Więc nakrętki można dopasowywać albo do pojemnika, albo do farbki w środku pojemniczka:)
W końcu postanowiłam oderwać folie i pokazać Nataszy o co chodzi na prawdę.

Ależ była fascynacja:D!
MOŻNA wsadzić palec!
Farby mamy firmy takiej jak tu: http://www.kidsiaki.pl/CL_Farby_do_malowania_palcami-198.html
ale są ona pełne takie jak tu: KLIK

Mają certyfikaty, są bardzo delikatne, łatwo się zmywają.
I w brew pozorom są bardzo wydajne.
Ja nałożyłam jak widać na zdjęciach 1/4 łyżeczki kazdej farby a miałyśmy z tym zabawy na godzinę.

Bardzo polecam chociaż to nie jest czasozajmowacz dla samego dziecka, trzeba z nim siedziec i malować, ale bardzo fajna alternatywa jak już się mega nudzi i nie wiadomo co robić a koszt też niewielki:)
A takie odrywanie kolorów, o którym pisałam wyżej jest jest zajęciem dla samego dziecka:)
Foli nie da się oderwać bez pomocy nożyczek, to to nie ma strach, że dziecko otworzy ją samodzielnie:)
A jak wida doskonale rozwija i działą na naukę kolorów.
Natasza zna już bardzo dużo, tylko jeszcze nie wie co to jest czarny:D ale pracujemy nad tym:)





niedziela, 6 stycznia 2013

Pomysły na szybki obiad ze składników w lodówce

Nie macie czasami weny?
Nie macie pojęcia co zrobić na obiad, żeby nie stać przy garach godzinę?
Może skusze Was dwoma daniami, które ja wypróbowałam.
W przepisach w internecie są zawsze składniki, których ja akurat nie mam w domu.
Robię więc skrócenie przepisu;) i daję tylko to co mam.

 Ciasto francuskie z mięsem mielonym a'la spagetii z serem żółtym.

-ciasto francuskie(kupione w biedronce za niecałe 3 zł, na spróbowanie, bo to moje pierwsze użycie tego ciasta w życiu;))
-mięso mielone ok 300g
-kilka łyżek (5)koncentratu pomidorowego
-przyprawy takie jak robicie sos boloński(ja daje dużo ziół (bazylia mrożona z naszej uprawy, suszony cząber), papryka ostra i słodka, przyprawa do mięsa mielonego, przyprawa do mies, przyprawa gyros, pieprz ziołowy - my dajemy wszystko co mamy w szufladzie z przyprawami prawie:D do smaku, trzeba próbować, zastanówcie się nad solą, bo wszystkie inne przyprawy mają niestety sól;/ i ja dodałam trochę za dużo
-cebula,
-czosnek jak ktoś lubi, ząbek.
-jajko
-troszkę bułki tartej
-troszkę serka żółtego, ja miałam mini kawałeczek;)

Smażymy cebulkę, dodajemy do niej mięso i smażymy aż zmieni kolor.
Dodajemy koncentrat, troszkę wody, gotujemy chwilę.
Przyprawiamy tym czym chcemy, lub czym mamy.
Smażymy na wolnym ogniu aż odparuje nadmiar wody i składniki ładnie się zespolą, można sprasować czosnek i dodać do sosu lub pokroić i zmiażdżyć.
Kiedy sos ma już dość stalą konsystencje, dodajemy białko z jajka.
Na koniec dodajemy 2 łyżki bułki tartej, tak żeby konsystencja była zwarta, a nie sosowata.

Ciasto rozwijamy, ja przewałkowałam je i rozciągnełam na całą szerokość papieru, na którym było.
Nacinamy paski po jednej i drugiej stronie, zostawiając miejsce nie pocięte, na które wyłożymy nasz farsz.
Nakładamy farsz, posypujemy serem startym na wiórki i przeplatamy paski na przemian.
Zapiekamy w temp 180-200stopni z termoobiegiem, ok 15-18 min
Temperatura opcjonalnie do piekarnika, efekt ma być mniej więcej taki, więc obserwujcie ciasto.
Pycha!

Naleśniki z szynką i serem. Zapiekane.

Ciasto:
1 jajko,
mleko,
mąka,
szczypta soli,
kapka oleju.

Niestety nie robie z proporcji tylko na oko, miksuję jajko, dolewam tyle mleka ile mi się wleje
i podsypuje to mąką, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji naleśnikowej.

Na usmażony naleśnik nakładam plasterki szynki, posypuje serem jak zapiekankę powyżej.
Zwijam w rulonik, układam w naczyniu żaroodpornym, posypuje resztką sera i zapiekam.
200 stopni, jakieś 7 min? na oko robiłam niestety więc nie potrafię określić.
Najlepiej smakują tak jadł K. z sosem czosnkowym własnej roboty.
Bardzo smaczne.


Natasza uwielbia Naleśniki dzisiaj ok 2 naleśniki, pół z szynką serem, jeden z dżemem i jeden z cukrem i cynamonem:)

sobota, 5 stycznia 2013

...

Nie ogarniam niestety wszystkiego.
Ani bloga,
ani fejsa,
ani życia.
Ogarnęłam szkołę w tym zawirowaniu.
Dwie 4-ki wjechały z kolokwium i z egzaminu.
Byle do przodu.
Żeby chociaż tam lipy nie narobić.

Jest ciężko.
Psychicznie zaczynam wysiadać.
Całodzienne bycie K. w domu wywaliło cały rytm.
K. też nie może się ogarnąć.
Ja już nie wiem co robić.
Nie wiem w co mam ręce włożyć.

Mówiłam, że tyle mam na głowie...
no to teraz mam jeszcze więcej.
Jak pójdę do pracy to będę miała jeszcze 2 razy więcej... a tego to sobie nie wyobrażam.
Nie chcę smęcić.
Cały czas szukam rozwiązania.
Robię co mogę.
Mało, ale zawsze coś.
Nie płaczę.
Staram się trzymać w kupie.
Próbuję walczyć i zwyciężyć, ale nie mam możliwości.
Głównym problemem jest dla nas mieszkanie.
Bo moja praca nie wystarczy na to żeby je opłacić.
Nie ma gdzie iść.
Nie mamy rodziny, z którą moglibyśmy zamieszkać bez szkód wyrządzonych sobie wzajemnie.
Także jakoś trzeba kombinować.
Mam jeszcze miesiąc.
Może da się załapać drugą pracę.

Najbardziej mi ciężko, że jestem w tym sama.
K. potrzebuje jeszcze czasu na...powrót do rzeczywistości.
Nie naciskam.
Mam nadzieję, że nie zabraknie mi sił.

Nigdy nie zdecydowałabym się na dziecko wiedząc, że tak bardzo trzeba będzie walczyć o jego przetrwanie.
Ciągle jednak wierzę, że mój Bóg mnie nie opuści i nie pozwoli mi się poddać.
I nie wygrać z Polską.

Dlaczego musimy żyć w tak strasznym kraju..
Gdzie nie stać ludzi na życie.
Już nie mówi na godne.
Na jakiekolwiek..

Miało być dziś o Nataszy.
Ale będzie jutro.
W końcu stempelkowanie i malowanie palcami może poczekać, a ja muszę ulać swoje słowa,
które zapychają mi szare komórki i blokują przepływ myśli.


wtorek, 1 stycznia 2013

Nie postanawiam, życzenia...i różowe szpony Taszony;]

Nie robię postanowień.
Los jest dla mnie zawsze tak okrutny, że robi wszystko, żeby mi się noga podwinęła
i bym postanowień nie spełniła;)

To też od kilku lat postanowień nie robię.
Z drugiej strony..
Po co się ograniczać;)

Jeżeli postanawiam sobie, że nie będę jeść słodyczy, a kocham piec to co?:D
No przecież nie spróbuję?:D
odpada.

Postanowię sobie, że schudnę.
Będę trzymać dietę.
I od początku roku mam beznadziejny start, bo myślę tylko o tym czego mi nie wolno.

Ja wychodzę z założenia, że rok ma być lepszy od poprzedniego.
W tamtym roku to nie wyszło. Był znacznie, przeogromnie gorszy...
Ale przeżyłam.
To znaczy, że mam szansę na lepszy rok 13stkowy:)
Bardzo podoba mi się ta 13sta w dacie, jest taka przekorna i psychologicznie wpływająca na tych co wierzą w pecha;)

Kochani czytacze.
Chciałabym, aby ten rok nas pozytywnie zaskoczył.
Żebyśmy nie czuli nudy.
Żebyśmy mieli chęci do działania i niespożyte pokłady energii równe pokładom energii naszych dzieci(bo więcej energii to ma chyba tylko jadro ziemi:D).
Chciałabym, żebyśmy łatwo znajdowali rozwiązania trudnej sytuacji, bo w nie jednej, nie oszukujmy się, na pewno się znajdziemy.
Chciałabym, żebyśmy nie musieli się nikogo o nic prosić, żeby wszystko można było zrobić własny mi rękoma.
Żebyśmy godnie zarabiali lub znaleźli prace, która nam odpowiada.
żebyśmy nie chorowali.
Żebyśmy przestali wierzyć oszustom w naszym kraju i nie pozwolili go zniszczyć.
Żebyśmy kochali, byli kochani i kochali się(nie tylko mentalnie;))

Chciałabym, żeby nasze postanowienia były tym czego chcemy na prawdę i nie musimy tego zapisać.
Żeby nie myśleć o nich, tylko je realizować.
Nie odkładać.
Dziś jest pierwszy i nie ma, że od drugiego.

Pieczmy pyszne ciasta, potrawy, zajadajmy, bawmy się z dziećmi, pracujmy, brońmy się o tytuły, wyjeżdżajmy na wakacje, czekajmy na śnieg, marzmy, czytajmy, łzę urońmy.... żyjmy.

Ten rok będzie bardzo oryginalny i zaskakujący. :)
Mam nadzieję tylko pozytywnie.

Ja od 3 dni ćwiczą pilnie z Chodakowską i gwiazdami.
Dupsko mnie boli i zakwasy jutro będą przeogromne, ale nie dam się.
Walka o kaloryfer na brzuchu kiedyś musi nadejść.
Moja właśnie nadeszła.:)
Niech ten tłuszcz z boków wreszcie się utleni:D

i paznokcie maluje częściej...
i zależy mi bardziej.
Na wszystkim.
Z uśmiechniętą buzią i pełna nadziei wchodzę w ten nowy rok.
2013?! Obyś mnie nie zawiódł!


Nie łatwo było zrobić zdjęcie tej pannicowej łapce.
Pierwszy raz pomalowane paznokcie- jak mama.
Dorasta mi ten bączek:)