środa, 30 maja 2012

Post na myślenie- Karmienie piersią vol.2 i o postępach Natki

Producenci MM twierdzą, że ich produkty zawierają te same substancje odżywcze, co mleko mamy.
Unikają jednak odpowiedzi na temat "Biodostępności substancji odżywczych"-czyli ile z nich jest faktycznie przyswajane przez ciało). Niezależnie o jakie substancje wzbogacą mleko w proszku, nie mogą zagwarantować, że niemowlę zrobi z nich użytek.
Substancje odżywcze w mleku matki mają tak wysoką wchłanialność, że prawie nic się nie marnuje.
Niska zawartość niektórych składników odżywczych jest równie istotna, jak wysoka zawartość pozostałych.
Rozwijające się nerki niemowlęcia miałyby trudność z właściwym przefiltrowaniem odpadów z nadmiaru białek i składników mineralnych.
Mleko krowie zawiera ich zbyt wiele, i dlatego musi zostać rozcieńczone i zmodyfikowane, by dostosowało się do potrzeb ludzkiego dziecka.
Nadmiar tych składników oraz zbytnia kaloryczność pokarmu w pierwszych miesiącach życia niemowlęcia mogą mieć długotrwałe negatywne konsekwencje dla zdrowia. Mleko matki zawiera specjalne substancje regulujące, które nie tylko zwiększają biodostępność niektórych substancji odżywczych, ale także obniżają ją wtedy, kiedy stanowi zagrożenie.

Np.
Mleko matki zawiera enzymy trawienne, równoważące brak enzymów, których niemowlę nie potrafi wyprodukować przez pierwsze kilka tygodni życia.
Jednym z nich jest lipaza, która nie robi nic szczególnego, do momentu, w którym zetknie się z kwasami żółciowymi pochodzącymi z wątroby noworodka i zacznie rozbijać tłuszcze, by mogły być przekazane dalej jako budulec dla mózgu i systemu nerwowego niemowlęcia.
Jest tylko kilka gatunków ssaków, które wytwarza mleko, które zawiera zarówno enzym jak i sam substrat.
Te ssaki to: goryle, psy, koty, fretki i foki.
Z kolei białko obecne w mleku matki - laktoferyna- wiąże żelazo-zapobiega jego nadmiernemu wykorzystywaniu. 
Nadmiar żelaza wspomaga wzrost szkodliwych bakterii jelitowych. Zbyt duże spożycie żelaza powoduje chorobę.
Najnowsze badania ukazały, ze niemowlęta, które urodziły się z wystarczającym zapasem żelaza i były karmione MM wzbogaconym o żelazo, cierpią na zaburzenia rozwoju neurologicznego.


"Na całym świecie nawet niedożywione kobiety są w stanie wyprodukować wystarczającą ilość mleka, by zapewnić niemowlęciu odpowiedni wzrost i rozwój." Jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że wszystkie kobiety zostały biologicznie przystosowane do wyżywienia bliźniaków, to zdamy sobie sprawę, jak niewielkim wyzwaniem dla organizmu jest wykarmienie jednego tylko niemowlęcia.
"Gdybyśmy przeszły na bardzo restrykcyjną dietę  musiały wędrować setki kilometrów w palącym słońcu, miałybyśmy obwisłe piersi, ale w żaden sposób nie wpłynęłoby to negatywnie na naszą zdolność produkcji i utrzymania dziecka przy życiu" (ciężko jest mi tutaj uwierzyć autorce, bo ja im mniej jem i piję tym mam mniej mleka, ale dziecko o dziwo zawsze się najada mimo tego, że mi się wydaje, że nic nie ma).


A teraz cytat, który będzie bardzo na czasie:
Autorka książki pisze:
"Zdaję sobie sprawę, że przedstawienie pewnych faktów może być bolesne, a nawet budzić wściekłość niektórych kobiet, które zdecydowały się zrezygnować z karmienia piersią, ale nie sposób dalej ignorować ryzyka, jakie przynosi karmienie butelką, oraz zalet karmienia piersią. Unikanie tego tematu- nawet jeśli miałoby na celu oszczędzenia komuś bólu - jest wyrazem lekceważenia wobec kobiet czy wręcz oszustwem.
Argument, że 'nie powinno się wywoływać w matkach poczucia winy', to wykręt.
Gdyby ktoś powiedział mi, że przez całe lata prowadziłam samochód w sposób, który zagrażał życiu i zdrowiu, oczywiście byłoby mi przykro, ale nigdy nie powiedziałabym, że powinien zatrzymać tę informację dla siebie tylko dlatego, by nie zranić moich uczuć.
Woziłam moje dzieci samochodem, jeszcze zanim wprowadzili na rynek foteliki dziecięce. Nie wolno mi powiedzieć:"Cóż, moim dzieciom nic się nie stało, więc nie ma sensu inwestować w fotelik."
Jestem wdzięczna, że moje dzieci mają się dobrze, że wiedzą teraz więcej na temat bezpieczeństwa i mogą lepiej chronić własne dzieci. Z karmienie piersią jest podobnie.
Żadna kobieta nie powinna czuć się winna dlatego, że "nie udało jej się" wykarmić niemowlęcia, choć ma pełne prawo czuć się wściekła lub zawiedziona, bo odmówiono jej wsparcia i informacji wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowała."


Jeżeli karmienie piersią jest tak cudowne, to dlaczego udaje się przeżyć tak wielu niemowlętom karmionym butelką?
Należy pamiętać, że jednym z mechanizmów ewolucji jest - adaptacja do warunków środowiska.
Selekcja naturalna faworyzuje te osobnik, które potrafią się dostosować do warunków dalekich od idealnych.
Na przetrwanie składa się wiele czynników, a dostęp do pożywienia to tylko jeden z nich.
Istotną rolę odgrywają geny, warunki życiowe, sposób odżywiania się matki już we wczesnym dzieciństwie, doświadczenia życiowe ojca i dziadków, waga przy urodzeniu, czas między kolejnymi porodami, dostęp do opieki zdrowotnej i wiele innych znanych oraz niezidentyfikowanych jeszcze czynników.
Dziecko karmione wyłącznie piersią może umrzeć, a dziecko karmione z butelki przeżyć, nie znaczy to jednak, że w obu przypadkach ryzyko jest takie samo.
Autorka podaje przykład o żyjącym w siedemnastym wieku mężczyźnie, osieroconym w wieku 2 tygodni. Przez całe niemowlęctow był  karmiony piwem, a dożył siedemdziesiątki.
Czy można z tego wnioskować, że karmienie dziecka piwem jest słuszną strategią żywieniową?
Ten mężczyzna stanowił wyjątek od reguły, podobnie jak dzieci, które przeżywają bez dostępu do piersi matki.
Należy pamiętać, że w niezbędnych do karmienia butelką bezpiecznych warunków żyje tylko niewielka część populacji globu.
W kulturze butelkowej jaka się wykształciła w krajach uprzemysłowionych, panuje przekonanie, że infekcje to normalne przypadłości dzieci. Nie łączy się ich jednak ze śmiercią, a rodzice nie obawiają się, że w wyniku choroby mogliby stracić dziecko. Antybiotyki doprowadziły do gwałtownego zmniejszenia się liczby
zgonów z powodu infekcji. Karmiony butelką mieszkaniec Paryża, Londynu czy Sydney może zachorować na zapalenie ucha, układu oddechowego lub biegunkę, ale dobry transport i infrastruktura medyczna zapewniają szybką diagnozę i leczenie.
"autorzy artykułu w "British Medical Journal" ostrzegają, że :'dostępne antybiotyki w zastraszającym tempie tracą swoją skuteczność' i że powinno się je uznać za zasób nieodnawialny".
Przyczyną jest oczywiście nadmierne i niewłaściwie stosowanie leków.



źródło: Gabrielle Palmer Polityka karmienia piersią



------------------------------------------------------------------------------------------------------

A u nas:
Natasza:
- bierze dezodorant i mówi: "psiiiiii";)
- po kichnięciu naszym mówi :"psik"
- pije ze słomki soczek z kartonika
- pije wodę już tylko z butelki tej z wód mineralnych z dzióbkiem
- zjadła wczoraj 2 placki z jabłkami
- nadal nie robi na nocnik:D
- idzie gotować zupę w wiaderku z nakrętek, jak powiem:"Natasza ugotuj zupę"
- bierze śmieć z podłogi i niesie do kosza
- nadal nie mówi "mama" i "tata" personalnie
- nauczyła się wreszcie robić 'muuu' na pytanie jak robi krowa, muczy z zamkniętymi ustami;)
- jak tylko wyjdziemy z domu, a ona siedzi w wózku, zabiera się za odpinanie rzepów w butach i podnosi nogę i skrzekiem każe sobie zdjąć;]
- mówi "opa" jak ją podnoszę na ręce/wchodzimy po schodach/ cokolwiek innego związanego z podnoszeniem i zmianą położenia na wyższą- nauczyła się sama, bo ja tak mówię bezwarunkowo do siebie jak ją podnoszę:)
- reaguje piskiem radości na każdy obrazek z dzidzią, plakat, gazetę cokolwiek.
- odpowiada na pytania (wszelkie które rozumie) tak i nie, za pomocą kiwnięcia głową lub zaprzeczenia głową(kiwanie na tak wygląda przekomicznie:D)
Ogólnie jest już bardzo komunikatywna.
Dla mnie nie musi mówić, wystarczy, że pokaże, "powie" po swojemu i pokiwa głową a ja wszystko już wiem:)
Ale cały czas zadajemy jej pytania "czy i co chce jeść", mówimy:" idziemy na dwór", "idziemy spać" i takie inne proste i ona zawsze potakuje, albo zaprzecza :" chcesz pić(jadąc wózkiem)" kręci głową, że nie.
"chcesz żelką?" potakuje głową tak, że mało jej się nie urwie:D


wtorek, 29 maja 2012

nie dam rady dzisiaj dodać posta, za dużo pisania a ja już padam na twarz.
jutro.wybaczcie

poniedziałek, 28 maja 2012

Karmienie piersią fakty- dla ludzi o mocnych nerwach vol.1

Nie spodziewałam się, że karmienie piersią w Polsce będzie wzbudzać takie kontrowersje.
Miałam napisać tego posta później, ale szlag mnie trafi jak tego nie zrobię.
Wydaje mi się, że mamy bardzo małą siłę przebicia co do zmiany zdania innych osób karmiących butelką, bądź jeszcze nie zdecydowanych.
Ludzie chyba za mało się tym interesują.
Mam wrażenie, że są ślepi na nowe informacje.
Klapki na oczy i każdy tylko każdego utwierdza, że "ON MA RACJE".
Ta batalii, przeradza się w wojnę.
Nie o to tutaj chodzi.
Nie każdego to interesuje.
Są kobiety, które karmią tak jak im się podoba i mają w dupie dyskusje na te tematu publicznie.
Ale spotykamy na swoich drogach też takie, które murem stoją za swoją racją i przebić ich się nie da, przeprowadzić na tą lepszą medycznie stronę.

Więc ja już nie namawiam.
Nie prawie kazań.
Nie dyskutuje z ludźmi niereformowalnymi.
Z kobietami karmiącymi butelką nie ma co toczyć walki.
One już nie spowodują u siebie relaktacji.
Nie zaakceptują tego co się im próbuje wytłumaczyć.
Ok.
Nie będę.


Nie każdy ma jednak dostęp, albo finanse, albo chęć do czytania książek o laktacji i o obronie mleka kobiecego, więc przytoczę fragment "Polityki karmienia piersią", bo nawet mnie on powalił na kolana i nie spodziewałam się takiej ilości informacji. W żadnej książce jeszcze tyle różnic nie przeczytałam.




W swoich zaleceniach AAP- Amerykańska Akademia Pediatrii podkreśla, że karmienie mlekiem matki zmniejsza ryzyko zachorowań, ale unika powiedzenia wprost, że "karmienie mlekiem modyfikowanym zwiększa częstotliwość zachorowań na wiele krótko- i długoterminowych chorób, zwiększa też ryzyko, że przebieg choroby będzie ciężki"
To nie zwykła gra słowna.
Mantra, która jest powtarzana od 10-leci -"pierś jest najlepsza" straciła na znaczeniu.
"Czy tysiące Chińczyków karmiłoby swoje dzieci mlekiem w proszku, gdyby lekarze, pielęgniarki i media jednogłośnie zwróciliby uwagę, że karmienie mlekiem w proszki zwiększa zapadalność na choroby nawet wówczas, gdy produkt jest najwyższej jakości? Czy robiliby to, gdyby nie zetknęli się z tyloma reklamami żywności dla niemowląt? Mleko modyfikowane, nie musi być skażone by spowodować chorobę.
We wszystkich krajach świata, bogatych i biednych, u tysięcy dzieci leczy się choroby wywołane podawaniem napojów i pokarmów innych, niż mleko matki."
W Stanach Zjednoczonych szacuje się, że z powodu niekarmienia piersią co roku umiera 720 niemowląt w wieku od miesiąca do 12 miesięcy.
Rezygnacja z KP zwiększa ryzyko zapalenia opon mózgowych, zapalenia ucha, zapalenia układu moczowego oraz zakażenia krwi.
Dzieci karmione MM częściej umierają na zespół nagłej śmierci łóżeczkowej i cierpią na cukrzycę, niektóre typy dziecięcych chorób nowotworowych, mają nadwagę lub otyłość, wysoki poziom cholesterolu we krwi oraz astmę.
Szczepionki mogą działać gorzej, bo reakcja odpornościowa jest słabsza u dziecka pozbawionego immunologicznego działania mleka matki.
U osób wykarmionych piersią mogą zachować się w org. żywe komórki matki, co może przejawiając większą bliskość z rodzeństwem- przeszczepy nerek częściej się przyjmowały od rodzeństwa wykarmionego piersią.

Karmienie mm może też spowodować nie osiągnięcie pełnego potencjału intelektualnego u dziecka.
Niemowlę karmione butelką odczuwa większy ból przy badaniach przesiewowych.
Karmienie butelką niekorzystnie wpływa na rozwój szczęki i zębów.



Nie karmienie piersią jest też szkodliwe dla matek.
Nie przystawienie noworodka zaraz po porodzie zwiększa ryzyko ciężkiego krwotoku poporodowego.
Powoduje szybki powrót menstruacji, co może powodować anemie spowodowaną niedoborem żelaza.
Im dłużej kobieta karmi tym mniejsze ma ryzyko zachorowania na: raka piersi i jajników, choroby kości oraz złamania biodra w późnym wieku.
Rezygnacja z KP może zwiększyć ryzyko cukrzycy II typu, reumatoidalnego zapalenie stawów i zapalenie pęcherza żółciowego.


W drugiej połowie XX wieku antybiotyki drastycznie zmniejszyły liczbę zgonów spowodowanych infekcjami.
Na skutek nadmiernego i nieprawidłowego stosowania antybiotyków wchodzimy teraz w wiek odporności na antybiotyki.
Wyniki badań przeprowadzonych w krajach o niskim i średnim poziomie dochodów, zwracają uwagę na fakt iż 70% wszystkich szpitalnych infekcji bakteryjnych u noworodków wywołują szczepu oporne na antybiotyki.
Karmienie wyłącznie piersią od pierwszych dni życia pozwala uratować wiele istnień.
Ponad jedna trzecia zgonów dzieci w wieku do lat 5 następuje w pierwszym miesiącu życia. (ok. 4miliony niemowląt).
Rozpoczęcie karmienia piersią w pierwszej godzinie po porodzie mogłoby uratować 22% z nich. Oznacza to, że 880 tys niemowląt przeżyłoby, gdyby nie oddzielono ich od matek i wprowadzono wczesne karmienie piersią.*


Niestety ciąg dalszy jutro, bo Natasza wstała i nie mogę już napisać porównania między mm a mlekiem z piersi.
Nikogo nie chce urazić pisząc tego posta.
Pragnę tylko przytoczyć dość drastyczne porównanie opisy z książki podanej do druku i robiącej furorę na świecie.
Cieszę się, że ktoś odważył się przytoczyć tak drastyczne fakty.

Oczywiście te choroby MOGĄ, ale NIE MUSZĄ SIĘ ZDARZYĆ!
Proszę nie brać tego do siebie, że "o boże to mojemu dziecku coś się stanie!"
To są badania.
Tak jak Hafija napisała u siebie, tak ja mogę przytoczyć ten sam przykład :
Mój ojciec pali już 45 lat i nie ma raka. To nie znaczy, że palenie nie szkodzi i nie wpływa na jego rozwój. Po prostu ma szczęście.


To troche jak rosyjska ruletka.
A co do tej otyłości to chyba każdy to potwierdzi.
Ostatnio nie widzę szczupłych dzieci.
A za moich czasów była ich masa.


Jutro o porównaniu składu obu mlek.
A pojutrze mam nadzieje napiszę coś o relaktacji. (też ciekawe rzeczy)




*-źródło:Gabrielle Palmer "Polityka karmienie piersią"

sobota, 26 maja 2012

Ode mnie tez najserdeczniejsze życzenia dla każdej mamy!
szczególnie dla tych, które pierwszy raz obchodzą to święto:)
Ja obchodzę już 2 raz:)
Właśnie robię pyszny obiadek.

Wrzucam kilka fotek, bo chrzestna Nataszy mnie goni i muszę jej pokazać aktualne dziecko(które się praktycznie nie zmienia:D allee:))


Spotkanie z czarownicą Agatą:) i Tosią:*



 

 Nasza pierwsza wspólna kąpiel.
Były fajniejsze fotki, ale niecenzurowane więc nie pokażę;)



A tak się lansujemy na rowerku:D

Mamowe jakieś zdjęczysko;)



Mało zdjęć robimy ostatnio. Jakiś zastój.
Dziecko tak zbuntowane, że czasami już potrafię tylko załamać ręce:(

Dziś jakiś dzień wiszenia na cycu!



wtorek, 22 maja 2012

Masakra

Masakra pod każdym względem.
Nie wiadomo w co ręce włóżyć.
Wczoraj padłam o 22 bo byłam tak wykończona całym poprzednim tygodniem i tym, że nie mogę się wyspać, że po prostu poległam.
Trójkowce zębowe wprowadzają chaos w nasze życie.
Pisk towarzyszy nam niczym spiew ptaków, calutki dzień.
Każde niezadowolenie urasta do rangi końca świata.
Moje nerwy są na wykończeniu.
Moja alergia od 3 dni daje mi ostro po ..twarzy.(czerwone oczy, swedzące piekielnie aż do wyciągania ich palcem;/(och jak bym chciała to zrobić!) buzia wrażliwa na jakiekolwiek muśnięcie jej czymkolwiek(od razu powoduje wybuch potowrnej złości od swędzenia) Nos! przeklęty zatkany, swędzący przeokropnie, cieknący i już zaraz czerwony od tarcia.
Nie cierpię!
Nie znoszę!

Telfast(a raczej jego odpowiednik Telfexo 120) poszedł w ruch.
Nie widzę jakichś specjalnych popraw, ale tłumacze sobie, że może musi wejść i się zadomowić, bo 3 tabl to jeszcze nie ciągłość, więc czekam cierpliwie.


Z nowości u nas:
umiemy robić "cześć":)
Uczymy jak robi lew-na razie nie potrafi Natka wydać takiego samego dźwięku.
Nauczamy się robić TAK w kiwaniu głową.
 a słowo "tat" występuje zależnie od ochoty osoby wypowiadającej.
a dezodorant robi "śćiściśśśśściii":D
brawo bije już sama sobie jak coś zrobi i ja wołam, że ślicznie! bije też brawo nam:)
Je jak kombajn.
Wszystko.
Totalny utylizator jedzenia!
Pół ząbka czosnku już nawet zjadła.
A makaron!!! ludzie! jak się fajnie je makaron! a jaki dobry!:D

Mamy niestety też bunt;/
Wszystko musi być tak jak ona chce.
Wracać do domu-płacz
zawracać-płacz
zabierać coś- płacz
 nie bawić się z nią- płacz
Nie dać jeść- płacz
Nie dać pić ze swojego kubka- płacz
Nie pozwalać bawić się niebezpiecznym/nie dobrym dla niej/czymkolwiek czego nie powinna- placz
w wózku usiedzi spokojnie tylko 3 przystanki jadąc autobusem- po chwili płacz.

Szczerze? to mnie wykańcza najbardziej,
To nie jest jakiś tam płacz dokładnie.
To jest przeraźliwo piskokrzyk z dużą dawką nuty płaczu, albo cieknące grochowe łzy rozpaczy.

Jakaś recepta?
Ktoś przechodzi/ ł?



wtorek, 15 maja 2012

ech te szczepienia.. i o dziadku

Szczepienie zaliczone.
Szczepienie oczywiście nie na gruźlice..
Nie wiem dlaczego czy to na złość pani sobie ze mnie przez tel zażartowała czy co? podając błędne informacje?
Nie wiem, nie wnikam.
W każdym razie szczepiłyśmy się na świnkę, odrę i różyczkę.
I trafiłyśmy na jakąś inna panią;/ Nasza ulubiona akurat miała urlop:|
Pani zachowywała się potwornie, jak by pierwszy raz szczepiła dzieci.
Jak się cieszę, że nie trafiliśmy na nią przez wszystkie poprzednie szczepienia, a już na szczęście nie w te co były potrójne!
Szczepimy tylko szczepionkami podstawowymi i zastanawiamy się nad ospą, ale Pani pediatra powiedziała, że się jeszcze zastanowimy, bo ona z tego co widzę (i co słyszałam od matki przede mną) nie jest jakoś za szczepieniem na ospę

A po szczepieniu!
Chryste Panie!
Takiego wyjca, marudy i potwora jeszcze w domu nie miałam- co najgorsze na dworze  i w autobusie też.
Ludzie zdecydowanie myśleli sobie:" co za matka! dziecko wyje a ta nic! uspokoić nie potrafi"
Słyszałam jak mnie przytłacza hałas ich myśli w moim kierunku.
No nie dało się,
 po prostu nie dało się uspokoić i już.
Chodzić, resztki przebijających się zębów, szczepienie i brzydka pogoda zrobiły z mojego dziecka potworę!
Och nigdy więcej  proszę nie!


Chyba jakiś bunt zaczynamy przeżywać.
Natasza trzyma coś w ręce (coś czego trzymać nie powinna:)) i po usłyszeniu :"Naluś daj"
Jest :"aaaAAAAAA!!" piskliwy krzyk literki A co nanosekunde o ton wyżej się podnoszący.
Oddac nie chce już nawet po dobroci.
Pokazać nie chce.
Po probie odebrania zaczyna wyginać się do tyłu w łuk, walić swoimi kończynami o podłogę, płakać  i wyć do księżyca, głową też wali jak ma o co.
MAsakra!
Nie da się jej uspokoić, jak się rozbeczy(a beczy prawie co chwile, bo czegoś nie dostaje) to jeżeli trzyma coś lub na w zasiębu ręki coś to bierze i rzuca, wywraca ze złością, drze, szarpie, wali!
Agresja taka, że bez kija nie podchodź.
Jestem przerażona czasami.
Bo anioł mój jak coś chce w diabła się zmienia.

Próbujemy chodzić z tukanem, z cosiem(bo nie wiemy co to za stwór) a na hipopotamie nadal nie potrafimy się odpychać.
No i od wczoraj(poniedziałku) mamy wszystkie trójki na miejscu.
Zostały nam już tylko piątki do wyklucia się na co wcale nie czekamy z niecierpliwością i chętnie od zebów odpoczniemy.

Dziś poznaliśmy schody:)

---------------------------------------------------------------------------------------------


Drogi dziadku!
Dla mnie masz jeden. Dla mamy dwa.
Dla taty 29.
Lat skończonych.
Nie ważne ile ich masz na prawdę.
Ważne ile lat jesteś z nami.
Ważne, żeby  te lata nie stały w miejscu, tylko rosły.
Rosły w siłę.
Rosły w miłość.
Rosły we wspomnienia.
Mamy dla Ciebie wyimaginowany kosz życzeń.
Są w nim podstawowe:
zdrowie, szczęście, pomyślny los, pieniądze.
Są w nim też te wyjątkowe, tylko nasze:
ciepła, czasu, oddania, radości, spokoju, ciągłej ciekawości i odkrywania świata,
poznawanie nieznanego, szczerości bliskich, bezinteresownej miłości bliskich,
mniej zabiegania, więcej stabilizacji,
mniej mówienia, więcej słuchania.
serca otwartego dla wszystkich, którzy go potrzebują.
Jesteśmy, pamiętamy i pod okiem mamy piękne życzenia Dziadku CI składamy.
Pamiętaj o nas i TY.
J, A i N.



 Natasza jest idealna-
tak idealna, że już bardziej idealnie wspaniała być nie może:)


 

czwartek, 10 maja 2012

Z dni codziennych

Rowerek był naszym zbawieniem kiedy kolo wózka odmówiło posłuszeństwa i wczoraj kiedy pierwszy raz zasiadła dzidzia w wózku, była zdezorientowana, bo przecież ROWEREK stoi obok MAMO!:)
Nie ukrywam, że na zakupy rowerek się jednak nie nadaje;) a w tesco zrobili płatne siatki:) lepiej wiec chodzić wózkiem;]

"Natasza pokaż jak deszczyk pada?" :D
(stała na deszczu i pokazywała a jaka radość! pisk był jak mama zabrała co by dziecko całe nie zmokło)

Sezon karmienia piersią na dworze uważam za otwarty:D


"Chodzę sama! za rączkę to chodzą bobaski! Ja jestem samodzielna!"







Zapomniałam napisać!
Ida nam ZNOWUUUUU! zęby!;/
dlatego taka maruda trochę.
Górne 3-ki! obie! juz są pod skórą! Zanim Natasza skończy 15 miesięcy to będziemy mieć komplet?:|
Dlaczego jej rosną w takim tempie!
No dosłownie ząb za zębem! 

środa, 9 maja 2012

Odruch oksytocynowy a karmienie piersią

Wytwarzanie i wydzielanie mleka związane jest z działalnościa dwóch hormonów:
prolaktyny - głównego hormonu laktacji i oksytocyny-powoduje skurcz mięśniówki gładkie pęcherzyków i przewodów mlecznych, powodując przepychanie pokarmu w kierunku brodawki.
To jest moment w którym dziecko otrzymuje pokarm. Przy okazji realizacji tego odruchu mogą wystąpić przykre doznania odczuwane przez karmiącą, a bezpośrednio związane z działaniem oksytocyny.
Oprócz uczucia rozpierania piersi, mogą pojawić się bolesne skurcze podbrzusza, związane z gwałtownym obkurczaniem się macicy.


Ponieważ są to procesy odruchowe, ten, który jest związany z wydzielaniem prolaktyny to odruch prolaktynowy, a z wydzielaniem oksytocyny - odruch oksytocynowy.


Odruch prolaktynowy ->odruch wytwarzania pokarmu-prowadzi do powstania mleka.
Odruch oksytocynowy-> uwalnia go


I teraz istotna rzecz.
Autor pisze, że odruch oksytocynowy, pod wpływem niektórych czynników może ulec zablokowaniu, co manifestuje się brakiem pokarmu.
Czynniki te to:
*stres
*ból(np. z powodu pękniętej skóry brodawki)
*niepewność co do walorów pokarmu, sposobu karmienia
*brak wewnętrznej motywacji do karmienia piersią
*(lub nawet) niechęć do karmienia.


Zablokowany wtedy odruch nie wyzwala mleka, a powoduje jego zastój, ból w piersiach i dalszą blokadę.
Powstaje błędne koło!
Dużo sił i dobrej woli potrzeba wtedy do jego przetrwania. Przy okazji ciągły niepokój dziecka, związany z odczuwaniem głodu, utwierdza matkę w przekonaniu, że ona już nie ma pokarmu.


Skojarzona terapie z małymi dawkami oksytocyny może przynieść dobry efekt w przetrwaniu blokady odruchu oksytocynowego.


Sytuacja ta wymaga współdziałania matki z doświadczoną położną, pediatrą oraz z rodziną wspólnie zamieszkującą. Wiadomo przecież, że w przypadku kiedy dziecko zaczyna płakać, tym bardziej jeżeli płacz jest z głodu dziecka, rodzina będzie robić wszystko, aby tylko przestało krzyczeć.
Nie ważne jest racjonalne myślenie, najważniejsze jest to, by szybko zaspokoić głód dziecka.
W tym momencie najczęściej wprowadza się butelkę z mm i uważa się, że kłopot jest "z głowy".


Trzeba zdać sobie sprawę, że odruch oksytocynowy ulega zablokowaniu bardzo szybo, natomiast odblokowanie go trwa znacznie dłużej i wymaga sporego wysiłku i cierpliwości.


Wydaje mi się, że właśnie w tym tkwi kluczowy problem kobiet nie mogących karmić, tzn tych które nie wymyślają wymówek, niestety w Polsce jak bym zapytała pediatry: "czy mogę dostać troszkę oksytocyny bo wydaje mi się, że mam zaburzony odruch oksytocynowy i nie mogę karmić" to...
hahaha
lekarz padłby na zawał i pomyślał :"czy ja byłem na medycynie? a może ta baba jest lekarzem?"
Idę na szczepienie i aż z ciekawości zapytam mojej pediatry o to, choćby co o tym sądzi i czy w ogóle po minie odczytam, że ona wie o co chodzi;)


Dzwonili do mnie z przychodni, że zapomniałam o szczepieniu.
Gruźlice idziemy więc szczepić w poniedziałek.


Kurcze szkoda, że do LLL tak ciężko się dostać a efektów ich pracy też nie słychać jakoś za bardzo.
W każdej szkole rodzenia, w każdej przychodni, w każdym szpitalu powinien być doradca laktacyjny -kobieta która zna się na rzeczy konkretnie i sama idzie na oddziale i sprawdza jak karmią i przystawiają matki do piersi. Szkoda, wielka szkoda.
No, ale w Polsce musimy przecież finansować nowe samochody i wycieczki dla naszych posłów, premieró i prezydentów, po co komu polityka ramienia piersią.


Chyba staje się powoli Hafiją:D Kochana co Ty ze mna robisz:D

wtorek, 8 maja 2012

O kłótni o karmienie piersią i o karmieniu piersią again:)

Czuję się beznadziejnie jako obrończyni karmienia piersią.
Jestem za mało oczytana, nie mam takich argumentów jak Hafija.
Do rzeczy.
W niedziele (tutaj chcę zaznaczyć, że bardzo lubię swoje koleżanki z grupy i nie obrażam w tym momencie żadnej z nich, chciałam się po prostu wyżalić bo mnie przygniotły) na uczelni czekając na wejście do pani od praktyk weszłyśmy na temat karmienia piersią.
Nie dobrze pomyślałam, ale ok.
I jedna koleżanka zaczęła mówić, że znajoma po 5,5 mca przestaje karmić, bo dziecko się nie najada, ciągłe płacze, a jej wypadaja włosy garściami i, że to pewnie przez karmienie.. no i ona chce karmić, ale nie może.
Ja najeżona na starcie, bo wiem, że każdy może-ale tak, zdarzają się przypadki, że jednak się coś psuje i ogranizm kobiety FAKTYCZNIE NIE MOŻE.
Ok. ale jak usłyszałąm o tych włosach....
wytłumaczyłam, że to normalne, bo w ciąży przecież nie wypadają a później musi wypaść nadmiar itd, ale nie, bo koleżance wypadają i pół włosów nie ma a zawsze miała gęste.
Nie bardzo dały mi się skupić, bo zaraz wkroczyła druga do kontr ataku, że ona rodziła dziecko i miała pełne piersi mleka i w ogółe super poród i chciała karmić, ale mleko z piersi nie wypływało podczas karmienia syna i dobrze był przystawiany i położna była i pielęgniarka i po prostu karmić nie mogła.
Dobra, tutaj nie znam sytuacji i cieżko rozważać coś co było 17 lat temu, wiec po kilku przykładowych rozwiązaniach, dałam za wygraną.
Najgorzej mnie jednak wkurzyła 3 koleżanka, która oglądała reportaż na jakiś kanale wiedzowym i  tam mówili, ze mleko matki nie różni się wiele od mleka w proszku (głównie przeciwciałami), bo ta chemia-balsamy, dezodoranty, perfumy i inne, to wszystko wnika w pokarm i i tak jest w nim chemia i nie jest tak zajebiście zdrowy i człowiek musiałby się odżywiać własnymi roślinkami i zwierzakami i nie perfumować się i takie tam, żeby ten pokarm był wyjątkowy i dobry.
Osz Kur!!!
Nie wiem co to za program, ale moje zdanie jest takie, skoro dziecko będąc w brzuchu jadło to co ja i nic mu się nie działo, a co je kobieta w ciąży w Afryce? może i się nie psika dezodorantem, ale to że prawie przymiera głodem to tez na płód chyba dobrze nie wpływa a tam to przecież naturalne jedzenia miaja??
W ciąży też psikałam się pefrumami i myziałam kremami...
dziecko poniekąd jest już przez ciąże dostosowane.
Ale niech nikt mi nie pieprzy, że przez chemie w produktach jakie jemy nasze cenne mleko traci na wartości!
I wiecie co.. Już wiem dlaczego ludzie nie karmią piersią skoro mają takie głupoty w głowach.
Albo karmią krótko.

Na koniec dyskusji zostałam obalona tekstem "Ola jesteś w mniejszości, brakuje Ci argumentów co do swojej racji, przegrałaś."
Super. No jedna na 3 to trochę cienkie szanse jak jedna nakręca drugą.

Jakaś pomoc do do kontrataku w weekend za dwa tyg?
czy dać sobie spokój z przekonywaniem upartych osiołków?


Czytam książkę zakupioną na allegro za grosze, Witolda Kowalewskiego "Karmienie piersią wybór czy obowiązek"
Książka mimo ze z 93r, jest pisane świetnie, dokładnie, bardzo jasno, mnie się do pracy przyda idealnie i naprowadza mnie na co mam patrzeć pod kątem pracy mgr.
Przytoczę kilka cytatów które rozwiały również moje matczyne wątpliwości:

Dla mam, które rezygnują z długiego karmienia ze strachu o swoje piersi:
"Procesy, które doprowadzają do zmiany kształtu piersi, zachodzą- jako takie- w czasie trwania ciąży, i fakt karmienia czy niekarmienia nie ma najmniejszego znaczenia w tym względzie."
"Obawa przed obwisłymi piersiami po kilku miesiącach karmienia jest większa niż konieczność zapewnienia dziecku właściwego rozwoju. A przecież rozpoczęcie karmienia uruchamia określoną liczbę zrazików mlecznych, która jest stała i nie zmienia się w trakcie całego okresu karmienia"


Co do ilości mleka i możności karmienia:
"Stwierdzono, że wydłużanie się przerw pomiędzy karmieniami jest czynnikiem warunkującym stopniowe obniżenie się poziomu prolaktyny podczas kolejnych ssań." A prolaktyna jest głównych hormonem laktacji.
"Karmienie 1-3 razy dziennie powoduje szybkie obniżanie się poziomu prolaktyny, natomiast karmienie "na żądanie" (6 razy i więcej) podtrzymuje wysokie stężenia prolaktyny do 12 miesiący po porodzie zachowując laktację."
"Rozdzielenie noworodka od matki w pierwszych godzinach po porodzie może mieć także znamienne i nieodwracalne skutki dla dalszej emocjonalnej więzi między matką a dzieckiem"
"Podjęcie, w okresie pierwszych dni po porodzie, dokarmiania butelką lub przepajania płynami, prowadzi do zmniejszenia zapotrzebowania noworodka na pokarm z piersi"

i na dzisiaj ostatni cytat, bo więcej nie zdążę napisać(dzidzia wstała)
Ten cytat najbardziej podniósł mnie na duchu, bo już nie martwię się o wagę małej.

"Dzieci karmione dłużej niż 6 miesięcy mlekiem matki są drobniejsze, lecz mniej chorują niż dzieci karmione sztucznie"

Jutro będzie o odruchach prolaktynowych i oksytocynowych i ich zahamowaniu.

Hafija nie podbieram CI tematu laktacji, ale nie czytałam i nie pamiętam wszystkich Twoich wpisów więc wybacz, że cytuję książkę jeżeli już to kiedyś pisałaś, dla mnie było to nowe teraz, wcześniej nie wiedziaąłm o wszystkim co przeczytałam i chciałam się podzielić tym, bo może ktoś też przeoczył to u Ciebie.
Nie gniewaj się:)
:*

sobota, 5 maja 2012

U nas znów zmiana spania.
Dziecko przestawiło się na chodzenie spać o 20.
Dla nas lepiej wieczorem, bo więcej czasu dla nas.
Niestety gorzej rano, bo pobudki też przesunęły się godzinę do tyłu, czyt. na 6;30
Cóż, tak sobie wybrała, ok.
Niestety nie tylko to się zmieniło.
Z dziecka, któro kochało siedzieć w wodzie przez pół h, zmieniło się w potwora, który piszczy jak tylko widzi wannę, słyszy "idziemy kąpu, kąpu" lub chodź się myć.
Płacz! aż huczy!
I kompletnie nie wiemy co, jak i dlaczego?!
No nawet ja nie wiem!
A przecież mama rozumie dziecko najlepiej.
Nie i już!
Więc wymyślamy cyrki, śpiewamy, podśmiechujemy, podłaskotkujemy, zagadujemy- nic.
Wyje jak wyła.
Jedyne co jeszcze uważa to BAŃKI mydlane!
Zabyliśmy w tesco małe(4 opakowanie a laseczce 3 dziurki) robią przepiękne małe i maleńkie bańki (8zł)
i duże (wyglądają jak miecz i mają wielką dziurę w środku laseczki) robią duże i wielkie bańki przy machaniu laseczką. (promocja za 12.99 plus litr płynu do baniek gratis)
Kiedy tata puszcza bańki jest spokój i fascynacja.
Jednak jeśli przestanie.. znów rozlega się miałczenie.
Więc tatuś dmucha ile może:)

Dziecko mając 12,5 miesiąca (prawie) rozumie wszystko co się do niej mówi.
Polecenia wyuczone wcześniej powtarza bezbłędnie.
Rozumie (tutaj nauczyła ją chrzestna:)) jak się mówi :"włóż klocki do wiadereczka" "włóż do wiaderka"
idzie i wkłada:D
Mówię "Gdzie jest żyrafka?(pchacz) szukaj żyrafki" idzie(już tylko na nogach, nie raczkuje już w ogóle) szukać żyrafy w łazience, drugim pokoju, przedpokoju i przychodzi do mnie z żyrafą:D
Wchodzimy do pomieszczenia, bloku windy, budynku- dziecko samo ściąga chustkę, czapkę-cokolwiek ma na głowie i podaje-"da!"- mama bierze i  mówi "brawo Naluś, w pomieszczeniu nie trzeba mieć czapy"(nauczyła się tego sama, musiała obczaić, że jej ściągam w określonym momencie).
Na balon mówi (nowe słowo) :"Baa"

Przyszedł K. i wytrącił mnie z myślenia więc z wymieniania na dzisiaj koniec.;p

Na ostatek jednak zostawiłam coś co mnie po prostu wkurza.
Natasza od urodzenia wielbiła lewego cycusia a prawego tylko tolerowała.
Stąd jeden zawsze jest dwa razy pełniejszy i ma większą pojemność niż drugi.
Prawy pije na odwal się nawet go nie pobudzając(sporadycznie), pije sobie jak drinka ze słomki, a dopadając lewego pobudza go od razu nawet przez sen, ciągnie mocno, szybko jak by WRESZCIE dostała coś na co czekała.
Żal mi prawej piersi, bo wiem że ona czuje się niedowartościowana i niedoceniona, ale nawet jak przystawiam głodnego głodomora to tak się zachowuje.
To to jeszcze nic. Przeżyje, każde dziecko ma upodobanie co do której piersi, ok.
Ale to, że pijąc jednego cyca, gmera łapką i łapie za sutek drugiego cyca i kręci i miętosi i pazurkami kuje
doprowadza mnie do szaleństwa i wściekłości.
Odgarniam jej rękę, nic przedziera się.
Trzymam swoją dłoń na piersi, wyrywa mi palce do góry, ściąga dłoń i znów miętosi.
oderwana jej dłoń lekką siłą powoduje atak złości.
Ej, ja rozumiem wszystko, ale kurdeee!
to mnie boli! i nie potrafię wytępić tego nawyku.

Och, wypisałam się.

Jeszcze raz chciałam podziękować Ci Danuś za pobyt u nas i za wszystkie wspaniałości i pomoc i to, że dzidzia Ci zaufała i pokochała (po raz drugi:) przez to mało częste widzenie)
DZIĘKUJEMY!
:**

środa, 2 maja 2012

Ok
zmotywuje się w końcu żeby dodać posta.
gorąco
przygotowania
gość
dni
nie skutkują większą ilością siły.
Ale narobie sobie tyle zaległości, że później będzie bez sensu pisać o starodawnych rzeczach.


Urodziny

Urodziny robiłam 29 kwietnia w niedzielę. (23 kwietnia były datowe)
Pogoda zaskoczyła nas swoim upalnym ciepłem, mamy szczęście do upałów, bo na chrzciny też mieliśmy dobre 30 stopni.
teraz tylko skromne 27;]

Wszystko wyszło przepysznie, przecudownie, tak jak chciałam, dziecko szalało jak opętane, śmiało się, szczerzyło zęby, robiło "minę"- w takim szale jej jeszcze nie widziałam.

Dekoracje wszelkie(balony, ozdoby na tort, obrusy, girlandę) zrobiła Agnieszka .
Wspaniała istoto dziękuję kochana! bez Ciebie nie było by tak wspaniale!

:*

 HA! wedle poznańskiej wróżby i wyboru pomiędzy kieliszkiem, różańcem, książką i pieniążkiem (co niby mówi kim i jakim człowiekiem będziesz w przyszłości-tzn dziecko będzie) Natasza wybrała co?
Kieliszek! ha! prawdziwa Polka:D
a drugi zaraz po złapała różaniec i wkładała go sobie do kieliszka.
wszyscy padli:D

Nie płakałam:)
radowałam się ze wszystkimi i cieszyłam i byłam dumna, że udało nam się z chrzestną przygotować wszystko (z małą pomocą K i Jessi).
Tort robiłam pierwszy raz własnoręcznie:)


A teraz najważniejsza oddająca wszystko fotorelacja:)