wtorek, 23 kwietnia 2013

Życzenia. 2 lata.

Pamietam ten dzień jak by to było wczoraj.
Stres.
Nieznane.
Radość.

Nigdy nie kochałam nikogo tak bardzo.
Tak od pierwszego wejrzenia.
Tak bezgranicznie.

Nigdy nie zapomne tego dnia.
Nigdy nie zapomnę ile strasznych chwil przed Twoim wyjściem przeżyłam.
Ile razy zaklęłam.
Ile razy połamałam Twojemu tacie palce.
Nigdy nie zapomnę jak krzyczałam, że już nie mogę, nie uda się, nie wytrzymam.
Nigdy nie zapomnę tego strachu.

Jesteś z nami od 2 lat.
Jak strasznie ciężko sobie to uświadomić.
Jak czas z Toba przelatuje przez palce.
Jak wiele rzeczy można nauczyć się w tak krótkim czasie.
Jak wielka może być miłość jaką nas obdarowałaś przez te dwa lata.
Coraz bardziej świadoma.
Coraz bardziej śmiała.
Odważna.
Bystra.
Pełna nadziei.

Nataszo, przez te dwa najszybsze i najtrudniejsze lata Twojego życia nauczyłam się więcej niż przez poprzednich 21.
Nigdy nie przeżyłam tyle stresu, strachu, radości, dumy, huśtawki uczyć, złości, bezradności, bezsilności.
Chciałabym, żebyś wiedziała, że stanowisz centrum mojego wszechświata.
Popełniłabym dla Ciebie najstraszniejsze rzeczy na świecie.
Nieograniczone jest moje uczucie do Ciebie.
Nie potrafię nawet sobie tego uświadomić.
Jesteś i zawsze będziesz częścią mnie.
Zawsze możesz na mnie liczyć i nigdy nie pozwolę Ci zginąć.
Zawsze będę.
Zawsze.

Córeczko,
życzę Ci, żebyś nie przestała nas zaskakiwać,
żebyś nie czuła strachu,
żebyś z taką samą jak teraz ciekawością i radością poznawała świat,
żebyś nie smuciła się,
żebyś miała wszystko czego zapragniesz,
żebyś potrafiła stawić czoła przeciwnościom,
żebyś się nie zmieniała, bo jesteś wspaniała:*

Kochamy Cię nad życie.
Rodzice.
O i K.

Wspaniałych 2 urodzin córeczko:*

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

O tym, że..

Tyle bym chciała napisać:

- o zachowaniach ludzi jakie obserwuje codziennie siedzac na stoisku,
- o wylewajacych się tłuszczach ze spodni, rozrywających szwy baleronach i o zaniedbaniu tak powalającym, że nie mogę uwierzyć gdzie to chowało się w zimie,
- o tym, że na uczelni pre do przodu mimo tego, że i tak jestem nadal w tyle.
- o tym, że pracuje juz 15 dzień pod rząd, bo za***ałam się i w zeszłym miesiącu zrobiłam za mało godzin, co teraz skutkuje przymusowymi nadgodzinami.
- o tym, że dziecko widziało mnie na dłużej niż 30 min od trzech dni.
- o tym, że marze o seksie a zasypiam razem z dzieckiem, bo jestem tak strasznie zmeczona.
- o tym, jak wspaniały potrafi być facet i jak wile może dla swojej kobiety zrobić, jeżeli tylko chce.
- o tym, że jak jeszcze raz przeczytam coś złego o Greyu (który aktualnie zagościł w ciele mojego K;>) to szlag mnie jasny trafi i krew jasna zaleje,
- o tym, że nie mogę czasem nawet odpalić laptopa, bo dzień się kończy,
- o tym jak tęsknie zasiedzeniem w domu z Natasza,
- o tym, że mogłam sobie robić wszystko tak i jak chciałam,
- o tym, że marze umyć okna,
- o tym, że marze znalźć chociaż jeden dzień w tyg na film, o który K błaga mnie od 2 miesięcy.
- o tym, jak strasznie chce mi się płakać i jak strasznie trzymam wszystko w sobie,
- o tym jak koleżanka z pracy rozpieprzyła moją kawę na klientów,
- o tym, że poznałam faceta, który zafascynował mnie swoim otwartym związkiem, który od zawsze mnie intrygował.
- o tym, że nawet nie wiem konkretnie co mam kupić na niedzielną imprezę
- o tym, że Natasza jutro kończy 2 lata,
- o tym, jak Natasza się rozwija, o jej postępach w mowie, o jej samodzielnosci, bystrości..
- o tym, że nawet nie mogę już znaleźć czasu, na czytanie blogów,
- o tym, że 3 produkty czekają na recenzję..
- o tym, że ...

ale napiszę tylko tyle, że ogarniam, przepraszam i pragne waszej obietnicy, że urwiecie mi łeb jak jutro nic nie napisze.;)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Przysięga

Ja.
Dorosła.
Dorosła i odpowiedzialna..

..świadoma praw i obowiązków...
Niosę na barkach to co obiecywałam.
miłość,
wierność.
oddanie,
siłę,
czas,
stres.
...wynikających z założenia rodziny...
cierpliwość,
wolną wolę,
jedność,
bezpieczeństwo,
troskę,
pewność,
niepewność,
strach,
ból,
rozpacz,
radość,
Uroczyście oświadczam,
bez oporu,
bez stresu,
bez walki,
bez przymusu,
bez łez,
bez lęku,
że trwam w związku partnerskim i rodzicielskim,
wydłużam dobę do granic,
jestem dla każdego,
robię co mogę,
rozdwajam się,
zaspokajam pragnienia,
jestem kiedy trzeba,
staram się na wszystkie strony mojej duszy i ciała,
z K. i Nataszą,
I przyrzekam, że uczynię wszystko:
poświęcę swoje:
życie,
energię,
czas,
moc,
serce,
duszę,
oddam się diabłu jak będę musiała,
aby nasze życie, było 
zgodne,
szczęśliwe
i
trwałe.

Podpis:
A.R

wtorek, 9 kwietnia 2013

Prezent dla 2latka

Pff!
A co to tam,
prezent dla dwulatka!
Przecież to nic takiego.
Tyle zabawek, tyle rzeczy!

Noooo, tak...
ale siedzialam dwa dni i głowiłam się nad tym co zaspokoi mojego potwora,
który mało czym się interesuje.

Tak, tak przecież wyszukałam w końcu inaczej by posta nie było;p

Moje propozycje dla dwulatki w sumie dlaczego nie dla dwulatka, bardzo uniseksowe prezenty wybrałam.

Zaczynam od książek, które dostanie od nas, można na prawdę tani wychaczyć książeczki w tym dyskoncie:
http://aros.pl/

Natasza lubi już konkretniejsze książeczki, cały czas wałkujemy Baśnie duńskie, Poczytaj mi mamo część pierwszą i dłuższe książeczki z większą ilością tekstu.
Zdecydowałam się na kontynuację i zakup drugiej części Poczytaj mi mamo.
Nie ma może wszystkich mi znanych bajek, ale mam nadzieje przekonam się do tych nieznanych.
http://aros.pl/ksiazka/poczytaj-mi-mamo-ksiega-druga-2

Seria starych opowiadań, które poznałam sama, będąc małą dziewczynką, cały czas napawają wspomnieniami i cisną łzy do oczu. Bardzo pozytywnie dać swojemu dziecku trochę emocji, kiedyś przeżytych na własnej skórze. Czekam aż zaczną wydawać książki z serii "Z wiewiórką" tych znam więcej.

Gdyby jednak ktoś dysponował książeczką "Truskawa" Elżbiety Wiśniewskiej
To ja chętnie odkupie za rozsądną cenę. Moja mama niestety oddała ją i niestety już nie jest do odzyskania, a bardzo zależy mi na tej książce. Na allegro jest tylko w zestawach z innymi na razie.


Druga książka miała być bardziej na codzień do oglądania obrazków i do szybkiego czytania.
Wybór padł na Jana Brzechwę "Sto Bajek"
Sama już zacieram ręce aby ją dorwać i przeczytać:)
http://aros.pl/ksiazka/sto-bajek-4




Rodziców limit wyczerpany, niestety muszą zrobić jeszcze imprezę więc musi wystarczyć kolekcja biblioteczna.











Rzeczy do zabawy dostanie od swojej niezastąpionej chrzestnej, która niestety w tym roku nie zaszczyci nas swoją obecnością w Poznaniu, ale jakoś sobie to odbijemy mam nadzieje.
Też szukałam ja, bo zawsze lepiej się skonsultować z rodzicem niż kupić coś nieprzydatnego zupełnie;) a jak widać i rodzice czasami pojęcia nie mają i szukać długo muszą.
Leci na początek mam nadzieje tak zajebiste jak na zdjęciach ZOO z zastępnika kloców Duplo, ale pasujących do oryginałów.
Ceny Duplo i tych śmiesznych kilkuelementowych zestawów są po prostu śmieszne.. więc po przeleceniu 3 stron zrezygnowałam z nich kompletnie,
ale przeglądając rzeczy użytkownika od którego nabywam kolejną do opisania rzecz, natknęłam się na nie i zakochałam się:)
No po prostu cudo! i bezapelacyjnie musimy je mieć:) cena najtańsza, z przesyłką zestaw 152 elementów zamyka się w cenie 105zl z przesyłką.

Czwartą rzeczą jest

Znikopis. Natasza zakochała się w czymś takim będąc u siostry K. Bardzo praktyczne jak akurat nie ma kartki. Można rysować na nocniku?:D można mały zabrać ze sobą na spacer i dać jak dziecko nudzi się w autobusie. U nas to strzał w dziesiątkę. Jestem pewna.
A koszt jego tylko 29,99 plus, a będzie zakupiony razem z zoo więc przesyłki już nie liczę.

Ostatnią rzeczą na barkach chrzestnej wylądowało jeszcze MEMO.
Memo słowa jest firmy LISCIANI GIOCHI
Można o nim poczytać TU
Cena 15,99zl jest na prawdę bardzo dobra w stosunku do innych firm.
Niestety Memo z Tchibo nigdzie nie mogę znaleźć.

To są moje wyszukane i zaplanowane prezenty. Podsunęłam pomysł siostrze K, że można nabyć coś takiego jak np. zabawkowy zestaw lekarza, albo zestaw do kawy.

Prezent dla dziecka to jednak wielka odpowiedzialność, bo będzie bawić się tym co jej damy, i rozwijać będzie się tak, jak my to zaplanujemy.
Warto w zabawę wplatać jakieś edukacyjne elementy, nie kupować bezmyślnych "zestawów sprzątających", które zaraz się połamią.
To my kształtujemy przyszłość dziecka. Nie uczymy go sprzątać, czy gotować, na to jest wystarczająco dużo czasu, usiądźmy z nim i układajmy karty, litery, rysujmy kredkami, palcami. Pozwalajmy na coraz to więcej i czerpmy z tej nauki jak najwięcej.
Dziś Natasza nauczyła się łapać piłkę. Wspaniałe uczucie nas wtedy ogarnęło.
Codziennie nowość.
:)





niedziela, 7 kwietnia 2013

Kosciół - nie dla małego dziecka

Nawiązują jeszcze do Wielkanocy, pragnę opisać naszą wyprawę na święcenie jajek.
20min w kościele to dla dziecka, które nie jest tresowane żeby stać w jednym miejscu i zanudzać się na śmierć, była to ogromna tortura.
Wchodzimy.
Tłumy jakich mało.
Dzieci pełno.
Myślę sobie :"Dobra, spoko będzie z Nataszy pogadać."
Idziemy dalej, bo co dziecko ma nogi oglądać?
Stajemy sobie w rogu koło ołtarza, wszyscy patrzą na mnie jak na wariata, że moje dziecko łazi w tą i z powrotem, a nie stoi jak inne grzecznie, przy nodze jak psy.
Próbuje jej powiedzieć, że tutaj ma chodzić koło nas, a gdzie tam!
Małe nóżki niosą ciekawskie oczy do ołtarza.
Niczego nie posłuchałam co ksiądz mówi.
Cały czas tylko musiałam ją ściągać ze schodów, żeby nie weszła na ołtarz/ambonę/ do zakrystii.
Achhhhhhhhh! no oszaleć można!
Nie wiem po jak te wytresowane dzieci w wieku troszkę starszym od Nataszy zostały tak wytresowane.
Nie chodzimy do kościoła, bo dla mnie jest to bardzo niewdzięczne miejsce dla dzieci.
Nie nadaje się kompletnie do tego, żeby  przez godzinę czasu wytrzymało tam, ciekawskie bobasidło.
Nie da się.
Próbowałam jak Natka miała jakieś 14 miesięcy.Gdzie tam, nawet nie wiem o czym była msza..
Próbowałam teraz, ale jak goniłam ją czekając aż ksiądz przyjdzie pokropić nasz koszyczek, odechciewało mi się wszystkiego.
Uwieńczeniem ceremonii, wisienką na torcie był okrzyk "wcielonego potwora" !
Jak tylko podszedł ksiądz i pokropił nas wodą z Nataszy wydał się taki krzyk, że aż cała zrobiłam się purpurowa...

Dzieci po prostu nie nadają się na chodzenie do kościoła.
Żeby jeszcze było tam wesoło, ciepło... a nie smutno, bezbarwnie, bezuśmiechowo i sztywniacko.

I ku niepocieszeniu mojej mamy.
Nie uważam, że jak będę musztrować moje dziecko, które jest przekorne i nie będzie stać jak chce iść, nie nauczy się "stać grzecznie w kościele", bo się oswoi.
Uhum.. jasne.
Nie zaniecham, ku niepocieszeniu K., który jest agnostykiem, prób z zapoznaniem z kościołem, ale nie teraz.
Więcej lat potrzebuje.
Więcej cierpliwości.
Więcej pokory.
Dla tak żywiołowego za chwilę 2 latka to nie czas na kościół.
Nie jest dostosowany pod dzieci. Ani pod spokojną refleksję rodzica.


piątek, 5 kwietnia 2013

Kuchennie: Pizza doskonała-pomysł na sobotni obiad

Nie przypominam sobie, żebym go kiedyś umieszczała.
Google też przepisu na pizze doskonałą sobie nie przypomina, a robimy tę pizze tak często jak się da.
Więc kochani! na Sobotnią imprezę/kolację/obiad/imprezę rodzinną/ i oczywiście każdą inną:)

Przepis na ciasto modyfikuje od wspaniałego, ześwirowanego i dla mnie prześmiesznego pana z kanału na youtube Kocham Gotować tytuł: zajebiste ciasto na pizze ;]

Zaczynamy.

Ciasto.
Robimy je ok 2 h chociaż jak mamy dobrze grzejący kaloryfer, to i w godzinę wyrośnie nam odpowiednio;)

30g drożdży świeżych- zawsze robię na tych z małej kostki, o których pisałam TU
250ml ciepłej wody
pół kg mąki tortowej
łyżkę oliwy z oliwek lub oleju
1 łyżeczka cukru
1,5 łyżeczki soli
czosnek granulowany.(niestety na oko, otwieram paczkę, robię syp, syp, syp, syp i biorę paczkę z papryką:))
papryka ostra/słodka jak kto lubi.

Wykonanie:
Drożdże rozrabiamy z niewielką ilością wody dodając cukier i łyżeczkę z górką mąki, robimy zaczyn.
Odstawiamy na 5 min w ciepłe miejsce(np na kaloryfer)
Wsypujemy mąkę do miski, obie przyprawy (czosnek nada ciastu wspaniały smak!) , oliwę.
Dodajemy drożdże, zalewamy wodą zostawiając jej niewielką ilość. Do reszty wody dodajemy sól i wlewamy do miski.
MIeszamy łyżką do połączenia się składników, na tyle, żeby nie babrać się w glutach z wody i nie obklejać sobie dłoni.
Ugniatamy w misce/garnku/na stolnicy jak kto lubi, ja szybko ugniatam w garnku ok 5 min.
Ciasto ma być elastyczne, więc kiedy uda nam się już uzyskać kulkę to nie zostawiajmy jej takiej twardej. mamy swobodnie wduszać ciasto palcem, więc ugniatamy je aż do takiej konsystencji.
Bardzo przyjemnej konsystencji, że tak to określę:) 
Tak jak Pan w filmiku warto zwilżyć je delikatnie woda, bo faktycznie wtedy nie robi się skorupa.
Ostatnio zapomniałam to zrobić więc wiem;)

Odstawiamy przykryta miskę na kaloryfer/inne ciepłe miejsce na godzinę.
Po godzinie sprawdzamy czy urosło co najmniej o połowę. Mi zawsze podchodzi pod samą górę miski albo do połowy większego garnka.
Jeżeli nie wyrosło dajemy drugą godzinę lub jeszcze chociaż pół.

Sos

Sos najlepiej jest zrobić rano, ale wiadomo, nie każdy planuje codziennie obiad na drugi dzień więc ta godzina czekania na ciasto przyda się do odstania swojego czasu sosu w lodówce.

Składniki:
-przecier pomidorowy (zużywamy jego połowę) -tylko nie z Pudliszki!! tragedia, nigdy więcej na nim nie zrobimy, sama woda, nie czuć pomidorów. Najlepszy taki z tesco w czerwono białym kartoniku
-Jeżeli nie mamy przecieru to może być koncentrat, ale wtedy na oko musimy go rozcieńczyć z wodą.
-Bazylia świeża lub mrożona 10-15 listków posiekana/ suszona nie daje takiego aromatu, ale jak nie ma to trzeba się ratować suszoną
-cząber koniecznie! bardzo aromatyczny, wspaniały!
-oregano
-przyprawa do pizzy
-oliwa z oliwek/olej 2 łyżki (zależy jak dużo sosu robimy, niestety daje na oko)
-sól do smaku-bardzo niewiele

Sypiemy bardzo duzo przypraw.
Ja sypie tyle, że przecier gęstnieje.
Najlepiej próbować i dosypywać, próbować i dosypywać.

Robimy go szybko i wstawiamy do lodówki, żeby przyprawy się przegryzły.

Nasza idealna pizza jest na grubszym cieście z tuńczykiem.
Składniki na pizze jedna wielka blacha z piekarnika:
-ser mozzarella- 2 op po 125g czajcie się na przeceny, my ostatnio kupiliśmy 50% przecenione z 2 dniową datą ważności jeszcze (tesco)
(warto dać mozzarelle, z żółtym serem nie smakuje tak jak powinna, składniki w nim nie toną i nie wtapiają się) 2,69 zl x2
-2 puszki tuńczyka w kawałkach w oleju 4,79zł x2 (tesco)
-puszka kukurydzy (sweetcorn tesco-marki tesco) 1,29zł?
-pomidor
-oliwki
-cebula (u nas tym razem nie było, bo się akurat "wykorzystała" z czymś innym;])


Wracamy do naszego gara z ciastem.
Będzie to ciasto grube, ale dla takiego obkładu jest idealne, na cienkim obkład trzeba zmniejszyć. można zrobić dwie pizze o cienkim spodzie, mi się jednak nie chce tyle rozciągać.
wbijamy je pięścią jak byśmy chciały się na kogoś wyżyć(może akurat będzie okazja;)
spuszczamy zn iej powietrze. przegniatamy i rozciągamy.
Wysypujemy na stolnice/blat/ bezpośrednio na papier wyłożony na blasze obsypany kasza manna- facet w filmiku nie kłamie-ciasto jest chrupiące i cudowne od tej kaszki.
Nie wałkujmy, rozciągamy palcami. tak jak umiemy. trochę tu trochę tu.
Wyciągamy na rogi blaszki to ciasto zmieniając jego strony i podsypując kaszką.
Możemy zrobić boczki serowe rozciągając boki dalej i wkładając tam starty żółty ser, zawijając jak pan na filmie.Bardzo smaczne wychodzą.
Smarujemy ciasto sosem.
Grubo.
Sos jej najważniejszy.
Kładziemy Ser pourywany na kawałeczki.
Odsączamy tuńczyka z oleju, dziobiemy go widelcem w puszce luzując i wykładamy rozrzucając go ręką po cieście.
Wysypujemy odsączoną kukurydzę.
Kładziemy pomidora pokrojonego w plastry.
Oliwki, cebule w piórka.

Pieczemy 6 min na samym dole piekarnika w piekarniku nastawionym na maxa tam gdzie już nie ma kropek, na termoobiegu.
Wyciągamy.
Przekładamy przenosząc z papierem na raszki, i chwilę studzimy.
Przekładamy na drewnianą deskę i kroimy.
Rewelacja.
Niebo w gębie.
Mózg eksploduje.

Smacznego:)



czwartek, 4 kwietnia 2013

Natasza-Samosia


Po lekkich zawirowaniach świątecznych, stanach przejedzenia i wymęczenia siedzeniem w hałasie, a także upewnieniem się, że jednak nie wyrzucają nas z mieszkania, a kuzyn właściciela znalazł sobie inne mieszkanie, powracam do bloga.

Dziś pozostawiona na kilka godzin sama co bym nadrobiła zaległości w uczeniu się i na zjazd się przygotowała piszę szybką notkę o Nataszy, bo dawno o niej nie było a blog tak jakby jej imieniem nazwany :)

Otóż, rzecz się dzieje w mieszkaniu, w Poznaniu.
Młoda dama vel Natasza, niesłychanie nas rozprasza.
Czym?!
a tym,
że ona to jest wielka dama i ciągle chce wszystko robić sama!

Uwierzycie mi lub nie, ale mam w domu istną samodzielną Panią swojego życia:)
Dziecko niespełna 2 letnie, nic mi nie pozwala robić!
Sama ubiera spodnie i skarpetki.
Sama otwiera lodówkę i wyciąga z niej to co chce jeść/pić.
Sama decyduje w co chce być ubrana "np. kóka nie" (bluza w kołka).
Sama je (o ile nie jest to zupa).
Sama sobie nawet podciera tyłek po sikaniu!(ale tutaj nie daje jej zbyt dużej swobody i nie wierze jeszcze w te zdolności).
Sama decyduje kiedy chce isc na spacer, sama chodzi, schodzi ze schodów, wchodzi po schodach. (za rączkę to jedynie jak jej powiem, że jesteśmy na ulicy i jeżdżą samochody).
Sama otworzyła klapę laptopa, wie gdzie sobie odpauzowac bajkę.
Sama czyta sobie książeczki.
Sama myje zęby.
Sama się kładzie, przykrywa i zasypia na drzemkę o 12.
Sama buduje/układa/składa.
Sama się rozbiera do kąpieli albo po prostu lubi się rozbierać i latać na golasa.
Sama otwiera szuflady, bierze sobie płatki do pochrupania, czy rodzynki.
Sama wyrzuca opakowania jak już coś porozdziera, czy ma jakąś skórkę z wędlinki.
Sama otwiera drzwi jeżeli dosięgnie do klamki.
Kuba ją uczy myć się w kąpieli i myje się sama:D ale tu akurat zawsze poprawiamy;)
Jak próbujesz coś zrobić to od razu jest "nie, nie, nie! mama nie!" :D
Szaleństwo!
Nie potrafię sobie teraz przypomnieć co jeszcze, ale jest to dla mnie niebywałe.
Nie mogę się do tego przyzwyczaić.
Na świątecznym obiedzie każdy obserwował i się zachwycał jaka to ona jest samodzielna.

Tu na stronie LINK są ładnie opisane wszystkie czynności jakie "powinien" wykonywać dwulatek, większość u nas była wykonywana już wcześniej, ale chodzenie do tylu np mamy od miesiąca.

Prawda jest też taka, że na dużo jej pozwalamy.
Mamy do niej ogromne zaufanie i ona przez to wie, że może, że da radę.
Ach, jeszcze mi nie pozwala przynieść ani jednej rzeczy z zakupów z przedpokoju.
Nosi sama, nawet kilogramowe maki czy 1,5l cole.
a jak chcesz pomóc i dotkniesz to jest od razu rywa na całą twarz "MAMA NIEEE!!"  i płacz.
No i weź.
Bardzo nas cieszy co prawda ta Zosia Samosia, ale czasami nie widzę wielkiej różnicy pomiędzy rozwagą Nataszy a jej 6letniej ciotki.