czwartek, 29 listopada 2012

MAM i ja

Przyjechało dziś do mnie pudełeczko od firmy MAM.
Mogłam sama wybrać zawartość, co dla tak dużej mającej już wszystko Nataszy było nie lada wyzwaniem.
Zdecydowałam się oczywiście na Smoka, którego Natka już zassała do snu.
Na ocieplacz do butelek, będzie jak znalazł na idący właśnie od przyszłego tygodnia mróz.
Wybrałam też szczotkę :) już ją dziś sprawdzałam, ale jeszcze nie zdradzę nic, chociaż mogłabym już o niej wystawić recenzję.

Testowanie uważam za rozpoczęte:)


środa, 28 listopada 2012

Nasze typy mikołajowo choinkowe

Wymyślenie prezentu dla dziecka trochę ponad 1,5 rocznego to nie lada wyzwanie znaleźć prezent, który zaspokoi potrzeby dziecka to nie lada wyzwanie.
Co taki maluch lubi robić, żeby prezent nie został użyty dwa razy?
Co zrobić, żeby każdy w rodzinie mógł coś nabyć, a żeby nie zrujnowałoby to rodzin finansowo:D?

Siedziałam i szukałam tydzień.
Życzliwe koleżanki podpowiadały mi jak mogły, a ja tylko wybrzydzałam:)
Udało się jednak skorzystać z kilku rad i prezenty podzieliłam na większość bliskich, którzy zaoferowali się o podpowiedź w sprawie praktycznych prezentów.

Propozycje musiłay być zbilansowane odpowiednio.

Coś do czytania:
1.  Zima na ulicy Czereśniowej, o której pisała Zezuzula, można znaleźć ją trochę taniej na allegro.
     To przez jej recenzje skusiłam się na książkę:)

2. Rymobranie, zabawne wierszyki i śmieszne ilustracje opis TU , a zakupić można też na allegro.
    Polecone przez Agnieszkę.

Coś do kreatywnej zabawy:
3. Duże puzzle dla małych dzieci. 2,3 i 4 elementowe. Nasz typ to oczywiście Pojazdy:) przecież Natasza     
    zwariuje jak zobaczy samolot i traktor iii:) Polecone przez Agnieszkę.

4. Farbki do malowania paluchami:) mam Nadzieje, że Natasza już do nich dorosła i nie będzie płakać.

Coś co na pewno ją zachwyci:
5. Dwustronna tablica do malowania kredą i mazakami. Szukałam takiej, żeby była dość wysoka i dość   
    duża, patrzcie na rozmiary, bo na zdjęciu wyglądają fajnie, co z tego jak są wielkości ciut większej od
     kartki papieru.

Bardzo chcieliśmy jeszcze:
6. Gra Memo z Tchibo i mam nadzieje, że nam finanse pozwolą przed końcem promocji.
7. Polecane przez kilka blogerek zestaw z CzuCzu

Tyle typów obstawionych.
Nie chciałam, żeby Natka dostała kasę, bo to żadna magia świąt i mikołaja.
Ona jest już tak mądra i duża, chciałam żeby miała radochę z rozpakowywania prezentów i tej pięknej dziecięcej wariacji z zachwytu:)

Mama ze skromna kieszenią z tych propozycji na pewno coś wybierze.
Wszystko jest w okolicach 30zl (oprócz tablicy).

:)
   

poniedziałek, 26 listopada 2012

Tata gotuje, YO! i wchodzenia na meble część 2.

Posłodzę trochę Panu Tacie:D
a co!:D


Zawsze marzyłam o facecie co potrafi gotować.
I to tak na serio, gotującym świetnie a nie świetnie robiącym herbatę;)
No i trafił mi się taki super hiper kucharz na sam koniec:D
Nie uwłaczam innym oczywiście też potrafili zrobić coś dobrego, ale K...
:)

Uwielbiam jak gotuje.
Precyzja w kuchni rękami informatyka:D
Krojenie cebuli mu mogę wybaczyć;) ja pokroje.
Ale jego dania.
Sama Geslerowa by się mogła u nas stołować:D
Pełne smaku i aromatu, mieszanki nie znanych przypraw, połączenie różnych smaków.
Jeszcze nic co zrobił mi nie nie smakowało.
Idealne dania.
Powiedzmy sobie szczerze, K. zdecydowanie lepiej gotuje ode mnie:D
aleeee!
Gotuje też zupełnie co innego niż ja.
Także w naszej kuchni nigdy nam się nie nudzi i zawsze jest coś innego.
K. nie gotuje tez często.
Ale jak już coś upichci...
(co trwa to co prawda tyyyyyyleee czasu:D)
to jest to niepowtarzalnie smaczno-palace w gardlo danie:D
Ostreeee! aleeee pyszne!:D
Dzięki Nataszy gotuje mniej ostro:D przez co jeszcze nie zbankrutowaliśmy na wodzie jaką wypijałam
po jego obiedzie:D

Uwielbiamy  Jak gotujesz:):**


Przyjechała dzisiaj do nas paczka z firmy http://www.yoclub.pl/
Będziemy dzielić się z Wami naszymi opiniami:)
uwielbiamy rajstopki i cieple skarpetki!






A Natasza...Jak juz wlazła na krzesło...
to dlaczego by nie wejść na ..
:)

sobota, 24 listopada 2012

No i patrzcie co Ta Natasza wyprawia?!
;)

piątek, 23 listopada 2012

"Recenzja" mleka:D i 19 miesiąc

Nie dałam rady wczoraj napisać posta.
Nie ogarniam znowu niczego.

Pojechałyśmy po mleko...z wiaderkiem.
Natasza musi!! musi cos zabrać z domu jak idziemy na spacer. Nie odda tego za Chiny ludowe!
Więc pół drogi trzymała wiaderko:)

Zakupiłyśmy litr.
Wyczaiłam jak się leje, mlekomat sprzedaje tez butelki z złotówkę lub droższe(szklane).

Wypytałam ludzi kupujących o ich zdanie.
Pan polecił, żeby kupić sok w szklanej butelce i wyparzać ja i z nią chodzić po mleczko, bo te plastikowe ponoć przechodzą mlekiem, no i nie da się ich wyparzyć.
Panowie ogólnie zadowoleni z mleka, chodzą i kupują codziennie.
Przytachałyśmy do domu.
Powąchałam mleko o zapachu mleka. Nic więcej.
Wstawiłam do lodówki i czekałam na znawce.:)
K. skosztował.
Powiedział, że dobre, tłuste, ale "dupy nie urywa";]
i że niestety to nie jest jeszcze "to" mleko.
Ja też odważyłam się spróbować.
Smak mleka ze sklepu.
Zdecydowanie bardziej tłuste, w ustach pozostawiało "smugę tłuszczu", jak bym zjadła kawałeczek masełka.
Dobre. Mi smakowało. K. też.
Natasza też wypiła cały kubek.
Cały rytuał bardzo mi się podobał:)
Mleko polecam.
Żeby je kupić mam kawał drogi do przejścia, ale raz w tygodniu na pewno będziemy ja mieć w lodówce.



Dziś 19 miesiąc wybija Nataszy o 21:55
Musiała uwiecznić to nowym wyczynem:)
Wspaniałych dokonań w tym miesiącu życzą Ci rodzice:*

środa, 21 listopada 2012

Mlekomaty

Nieeee, nie chodzi mi o mlekomaty kobiet karmiacych piersią:D
Nie dajmy się zwariować;) w blogosferze;)


Odwiedziła nas dzisiaj Ciocia Kasia z Wujkiem Johnem
(musiałam napisać sprostowanie, ponieważ uraziłam dumę pomysłodawcy mojego posta:D)
 i tak gadu gadu, zeszło na mleko(?).
John pyta jakie mleko daje Natce.
Mówię ze zwykłe z butelki.
A on mnie pyta czy nie słyszałam o Mlekomatach, że można kupić mleko od krowy w cenie podobnej jak za mleko w sklepie.
To ja hop do kompa przy gościach, odpalam prof. Google i sprawdzam w przeglądarce "mlekomaty poznań".

Wyszukało.
Mlekomat jest na osiedlu obok.


Zagłębiłam się w artykułu i okazuje się, że Poznań musiał długo czekać na mlekomaty, ale w końcu Pan Łukasz Jurga podjął wyzwanie i postawił w Poznaniu już dwa mlekomaty.
Ma własne gospodarstwo z rodzicami i od ich żywych krówek dostarcza codziennie 200l mleka do mlekomatu.
Jak tylko mleko jest na poziomie 30l dostaje smsa z mlekomatu(ha! to jest technologia!) i dowożą świerzą porcję.
Mleko ma ok 4% i jest cytuję ze strony Mlekomatów: " nie poddane żadnej obróbce cieplnej czy homogenizacji, jednak starannie przefiltrowane i szybko schłodzone. Dzięki brakowi obróbki cieplnej, jak pasteryzacja i sterylizacja, możliwe jest zachowanie w pełni elementów naturalnych, jakimi są na przykład kosztowne bakterie kwasu mlekowego, wzmacniające zdolności obronne układu odpornościowego i ożywiające florę bakteryjną jelit. Odgrywają one ważną rolę w deaktywacji substancji rakotwórczych, jak również w profilaktyce przeciwalergicznej."

Jak dla mnie jest to coś niesamowitego, bo cena mleka za 0,5 l to 2 zl, a za 1 litr 3,20zl.
Z mleka tego mozna robić własne twarogi i jogurty.
Przeczytałam opinie w internecie i ludzie bardzo chwalą sobie świeże mleczko i po zapoznaniu się z nim i zaprzyjaźnieniu kupują tylko to. Marketowego nie.
Myślę, że ludzie tęsknią za tym co zdrowe i dobre.
Ja osobiście zawsze brzydziłam się pić mleko od krowy i będąc na wsi u ojca nigdy go nie tknęłam. Kiedyś jednak trzeba spróbować, bo jeżeli nam zapasuje to będę też stałym bywalcem Mlekomatu:)
K. jest znawcą mleka, uwielbia takie, więc jutro napiszę jak go ocenił.
No i jak bym mogła dawać dzidzi jeszcze bardziej procentowo pełniejsze mleko to byłoby super!

Mlekomaty są m.in w Bydgoszczy, Elblągu, Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu, Rybniku, Sosnowcu,  Warszawie, Wrocławiu- tu jest najwięcej, bo tu powstały pierwsze "Szuczne Udojnie Krów":D  (aż 12!)

Jeżeli ktoś potrzebuje więcej informacji to odsyłąm na stronę:
http://www.mlekomaty.org/ 

 Jutro zdam relacje z zakupów.

A może już skorzystałiście z takiego mlekomatu?
Jak wrażenia?
Korzystacie, czy raczej nie podoba Wam się takie rozwiązanie? Może się boicie?
Chętnie poznam Wasze opinie:) 

Natasza porządnicka

Natasza mnie przeraża:D
Nie wiem po kim odziedziczyła zamiłowanie do czystości.
Chyba po teściowej:D

Pierwsza sytuacja.
Każdy papierek jaki znajdzie, okruszek, pyłek, brudek-niesie mi, pokazuje i za chwile leci do śmietnika.
Nie da sie u nas otworzyć drzwiczek bez pomocy rodzica, więc chcąc nie chcąc muszę się oderwać od każdej czynności jaką wykonuje(z leżeniem rano jest najgorzej) zwlec się i otworzyć jej drzwiczki od szafki.
Wielce szczęśliwa wyrzuca papierek:)

Druga sytuacja.
Natka je.
Nagle spostrzega, ze ma brudne rączki(od ciastka, czekoladki, ziemniaka, warzyw, sosu, ect.), siedzi wtedy w krzesełku więc jedyne co może zrobić to "wołanie o pomoc";]

"Maaaaaaaaama!! uhuhuhuhu" Pokazuje brudną rączkę i marszczy brwi w przestrachu i robi uhu-uhu (powiedzcie sobie tak z troską, zmarszczcie brwi i wyciągnijcie usta w dzióbek- jak małpka;)- takwygląda Natka).
Mama musi oderwać się od tego co robi i lecieć szybko wycierać, bo nie daj Boże da się słyszeć głos lamentujący;)

Trzecia sytuacja.
Natasza zobaczy, że jest: coś rozlane, pobrudzona szafka, podłoga, wanna, pralka, wlew, coś jej spadnie-
mina małpia jak powyżej- standardowo "uhuuhu" i pokazywanie paluszkiem z nawoływaczem mamowym, czeka, az podejde i wytrę.
Teraz się wycwaniła- rozleje coś, pokazuje na plamę i mów "mama" z uśmiechem kiwając głową:D
tzn "mama wytrze, nie ma co się przejmować":D

Czwarta sytuacja.
Ktoś z nas ma coś brudnego.
Dzisiaj porarłam sobie oko palcem i została mi resztka niedomytego z rzęs tuszu.
Natasza poważnie obejrzała palec, sklasyfikowała brudek w katerogii "uhu-uhu" z małpią miną i poszła po ścierke kuchenna!:D
Ja wielkie oczy co ona robi, a ta podchodzi i wyciera mi tą ścierką palec:D
hahahahahhahahahah myślałam, że pęknę ze śmiechu.
Posłusznie jednak wytarłam do końca, pokazałam, że czyste, popatrzyła oceniła i poszła z nią dalej.
Po chwili wytarła jeszcze nią jakiś kłaczek na podłodze z tatowej skarpetki:D

Piąta sytuacja.
Natarzy bardzo podoba się szczotka do ubikacji.
Tak bardzo, że któregoś ranka obudził mnie nieznajomy trzeszczący dźwięk.
Myślę sobie przez sen:" to w snie gdzieć coś tak skrzypi"
Jednak dźwięk nasilił się  i nagle zerwałam się jak oparzona od uderzenia.
Patrze, a Natasza... Przyniosła tą szczotę od kibelka z pojemnikiem na nią i święci nas:D
haaahha po raz drugi umarłam ze śmiechu.
Kiedy jednak stoi koło ubikacji i trzepie nią w pojemniku jak y ubijała masło i wsadza mi ją do prania, które np mocze w wannie to wcale nie jest mi do śmiechu.
Milion razy mówiłam, że nie można, bo brudne, be, fuj i inne zbitki literowe.
No ale "ubijanie masła"  jest u nas chociaz 3 razy w tygodniu..

Oczywiście taki banał jak mycie podłogi nie jest niczym szczególnym, Natka dostaje zmiotkę i zamiata a ja myje mopem;)

Co śmieszne nie przeszkadza jej brudne ubranie:D może tego nie zauważa:)

Macie takie dzieci ceniące sobie czystość?:D 
robiące uhu-uhu?
:)

wtorek, 20 listopada 2012

Rodzic nauczyciel emocji. O rozwoju przywiązania.

Rozwój mózgu społecznego jest najintensywniejszy przez pierwsze 1,5 roku życia.
Kora okołooczodołowa rozwija się w całości dopiero po urodzeniu, a jej dojrzewanie rozpoczyna się w okresie poniemowlęcym a kończy w 3 roku życia.
Rozwój mózgu dziecka zależy od jego określonych doświadczeń z ludźmi.

Umiejętności społeczne, są pierwszymi wyższymi umiejętnościami mózgu, które pod wpływem doświadczeń społecznych ulegają rozwojowi.
Są to: przytulanie dziecka i okazywanie radości.
np. dzieci rumuńskie, które żyły bez bliskich więzi z dorosłymi zamiast kory  miały czarną dziurę.
Jeżeli w okresie rozwoju kory okołooczodołowej nie nawiążemy relacji społecznych, to szansa na odzyskanie utraconych umiejętności społecznych lub adekwatnego rozwoju tej części mózgu są niewielkie.

Jeżeli relacje Rodzice-Dziecko są przyjemne, następuje nieświadome kształtowanie kory przedczołowej oraz rozwijają się jego umiejętności samoregulacji i skomplikowanych relacji społecznych.
Podstawowe źródło odczuwania przyjemności  to zapach, dotyk i dźwięk.
Przepełniony miłością uścisk, jest większym stymulatorem rozwoju niż karmienie piersią.

Niemowlę rozwija się w wyniku interakcji
Jego układy są w pełni aktywne, ale są i takie które są niekompletne i rozwiną się tylko pod wpływem stymulacji przez inne osoby.
W początkowych miesiącach życia niemowlę ustala w sobie prawidłowy poziom pobudzenia określany punktem nastawczym. Ustala normę poprzez proces społeczny. Nie robi tego samoczynnie, a koordynuje swoje układy z układami innych ludzi z otoczenia. Kiedy poziom pobudzenia spada lub za bardzo wzrasta organizm dziecka próbuje przywrócić go do normy-punktu nastawczego.
Innymi słowy dopasowuje się do najbliższego mu otoczenia:
.
1. Dziecko matki przygnębionej- ma niską stymulację i brak pozytywnych uczuć.
2. Dziecko matki wzburzonej- jest nadpobudliwe, może czuć, że jego uczucia zaraz eksplodują, i nie jest w
   stanie temu zapobiec.
3. Dziecko otoczone odpowiednią opieką- przyzwyczaja się do środowiska, które odpowiada na ich
    potrzeby, uczucia, pomaga opanować emocje, uczą jak samodzielnie radzić sobie w podobnych
    sytuacjach.
 Wczesne doświadczenia mają ogromny wpływ na funkcjonowanie układów fizjologicznych.
Jeśli doświadczenia są trudne- może dojść do niekorzystnych reakcji systemów biochemicznych w organizmie. Mogą one oddziaływać źle na emocje, równowagę hormonu stresu, na mózg. Będą stwarzać im złe warunki.

Dobry rozwój odbywa się kiedy zaspokajamy wszystkie potrzeby dziecka.
Reagujemy na jego potrzeby.
Nie mamy agresywnego nastawienia do niego.
Odpowiednio przekazujemy emocje.

Dzielimy rodziców na dwa typy, które wpływają na zły rozwój dziecka:

1/ Zaniedbujący- Matka- przygnębiona , apatyczna, ma problemy z reagowaniem na potrzeby dziecka,
                           zamknięta w sobie, w relacji brak kontaktu wzrokowego, bierze na ręce tylko wtedy
                           kiedy jest to konieczne.
                           Dziecko- okazuje mało pozytywnych uczuć (lewa półkula dojrzewa mniej aktywnie), źle
                           radzą sobie z zadaniami poznawczymi, ich przywiązanie jest niepewne.
2/ Nachalny-       Matka- też jest przygnębiona, ale ma więcej uczucia gniewu (gniew ukryty), ekspresywna,
                           ma dziecku za złe jego żądania i czuje wobec niego wrogość, gwałtownie podnosi, zbyt
                           mocno obejmuje. Jest z nim związana, ale narzuca mu zadania i nie odczytuje sygnałów.
                           Dziecko- gorzej się rozwija, ma niepewne przywiązanie oparte na emocjonalnym unikaniu i
                           dezorientacji.

Dla dziecka największe  znaczenie ma emocjonalna dostępność rodzica, który zauważa i reguluje jego stany.
Rodzic przez to utożsamia się z dzieckiem i uspokaja sobą. Nasz spokój promieniuje na pobudzone dziecko i doprowadza jego punkt nastawczy na odpowiedni poziom normy.
Dziecko czuje się wtedy bezpiecznie. Rodzić pomaga  uświadomić dziecku uczucia jakie przeżywa.

Dlatego tak wiele w obecnych czasach mówi się o przywiązaniu.
Każdy wie co to jest, ale posłużę się jego definicją z książki, z której opracowywałam ten temat.

Przywiązanie- jest to stan, w którym dana osoba silnie dąży do poszukiwania bliskości i kontaktu z figurą przywiązania- najważniejszym opiekunem. Tn swoisty związek stanowi warunek prawidłowego rozwoju psychicznego w kolejnych okresach życia.

Tak wiele mówi się o rodzicielstwie bliskości. Dlaczego nikt nie poszedł tak jak ja, do źródła skąd ono się bierze. Dlaczego nikt tego w taki sposób-delikatny i nie drażliwy- nie przedstawił tego pięknego zachodzącego w prawie każdym domu zjawiska.
Nie było by sztucznych wyznawców tej metody, a rzesze wiernych:)

Przywiązanie bezpieczne(w nawiązaniu do pożądanego modelu napisanego wyżej) - definiuje matczyną wrażliwość- zdolność dostrzegania nawet najsubtelniejszych sygnałów i właściwa ich interpretacja w zachowaniu dziecka. Szybkie reagowanie. Stałe zainteresowanie.
Aby prawidłowo odczytać sygnały niezbędna jest empatia.
Matki takie z akceptacją przyjmują złość i przeciwstawianie się dziecka w interakcji.
Respektują autonomię, chętnie wchodzą w kontakt cielesny i swobodnie okazują emocje.

Bezpieczne przywiązanie- to przekonanie o istnieniu stałego, niezagrożonego dostępu do źródła, które gwarantuje równowagę emocjonalną i poczucie bezpieczeństwa.

Mamy 4 fazy rozwoju przywiązania:

a) niezróżnicowane reakcje społeczne( od narodzin do 2 mcż)
Faza "przedprzywiązaniowa" - dziecko przyciąga uwagę, zwraca uwagę na ludzi, śledzi wzrokiem, uśmiecha się, gaworzy, płacze.
b) orientacja i sygnały kierowane względem jednej lub liku osób (2mcż-7mcż)
Dziecko jest przyjazne dla wszystkich, jednak najbardziej preferuje matkę, jako partnera interakcji. Przywiązanie jest w trakcie tworzenia- odejście opiekuna jeszcze nie powoduje płaczu, ale reakcje na widok matki są silniejsze i częstsze.
c) ukształtowanie przywiązania- utrzymywanie bliskości z matką dzięki lokomocji i sygnałom. (7mcż-3 r.ż)
Różnicowanie zachowania podczas pojawienia się matki, a podczas pojawienia się obcych.
Nieznajomi- wywołują niepokój, wycofanie (bardzo widać to od 8 mcż)
Matka- podążanie za nią, jest bezpieczną bazą, separacja powoduje płacz i protest.
d) związek partnerski korygowany zgodnie z celem (powyżej 3rż)
-mniejsza intensywność przywiązania
-matka jako istota o innych planach i zainteresowaniach
-wzajemne ustępstwa w osiąganiu celu
-dziecko wie, że mimo braku mamy, jest bezpieczne i matka jest dostępna.

Dlatego matka powinna być z dzieckiem w domu do 3 roku życia.
Nie zaburza wtedy tego budującego się powolutku rozwoju bezpiecznej samodzielności.
Dziecko powoli dorasta do rozstania.
Oczywiście w naszych czasach jest potwornie ciężko i mało kto może z dzieckiem zostać w domu albo decyduje się poświęcić na taki krok względem braku funduszy czy zatrzymaniem kariery.

Miało być jeszcze o rozwoju mózgu, ale Natasza już wstała i myślę, że na dziś wystarczy Wam narzuconej przeze mnie wiedzy:)

Pytania? Wnioski?
zapraszam do dyskusji:) 

Opracowane na podstawie książki: Sue Gerhardt "Znaczenie miłości"

poniedziałek, 19 listopada 2012

Tata jest równie ważny jak mama

9:30 jak co dzień.
K. wychodzi do pracy.
Codziennie nie chce.
Ale musi.
Codziennie ta sama scenka.
Natasza staje przy nim i woła "tata! tata!"
K. codziennie tłumaczy: "Kochanie, muszę iść do pracy, zarobić na Was pieniążki"
Daje jej całusa w czoło.
Machają sobie, a Natasza mimo woli robi podkówkę i zaczyna płakać.
Poprzedni miesiąc zwolnienia K. tak ich do siebie zbliżył.
Dziecko może z pozoru nie czuje jak ważny jest tatuś.
Jest mama, do niej zawsze idzie.
Ale tatuś u nas ma być.
Nie zliczę ile razy dziennie słyszę "tata"
Jak jedzie motor, samochód.
Jak sąsiad trzaska drzwiami.
Jak otwieram alkon.
Jak wracamy ze spaceru o 15, a Natasza zaczyna tańcować w wózku i krzyczeć radośnie "tata" z myślą,
że on już na nas czeka.
Natasza nie rozumie czasu.
Mi się serce kraje jak wchodzi do domu i idzie do pokoju w ubraniu. I szuka.
Rozkłada rączki i mówi :"tata" cichym głosem, "nie ma!"
"mówiłam Ci, że taty jeszcze nie ma"
Nie smuci się.
Ale za jakiś czas coś szczęknie, stuknie i ona znowu myśli, że to on.
Nawet nie wiecie jak ciesze się, że mogę tą miłość do ojca przeżyć chociąż patrząc na miłość mojego dziecka do jej ojca.

Idziemy razem na spacerze. We troje.
Natasza wygląda z wózka.
To na jedno, to na drugie.
I buja się szczęśliwa mówiąc "mama, tata, tata, mama, mata!"
a my tylko patrzymy po sobie z uśmiechem i wzruszeniem.

Nasze dziecko, to chyba najpiękniejsza rzecz na świecie jaka mogła nas spotkać.

 ****************************************************

ps. Natasza dzisiaj przeszła 30 schodów! bez trzymania!!!!
Sama.
Samiusieńka!!
a mi przy każdym stopniu miękły nogi i rosło serce!
Wiecie, że już 19-sty miesiąc będzie za 4 dni? Kiedy minął miesiąc?...


czwartek, 15 listopada 2012

Moje 3 grosze do wojny KP vs. MM

W nawiązaniu do wojny cycki kontra butelki opowiem Wam jeszcze jedno podejsci jakie klasuje się poprzez "terror laktacyjny" o jakim wspomniała Niezła Żona.
Mam koleżankę, która ma 2 miesięczne dziecko.
Dużo rozmawiałam z nią o karmieniu piersią, powiedziałam, że zawsze może do mnie zadzwonić,
karmić bardzo chciała, zawsze w dyskusjach była za karmieniem.
Wiem, że rodziła przez cesarkę, bo nie mogła rodzić inaczej z powodu wady wzroku.
Nie wiem co się potem stało.
Oczywiści nigdy do mnie nie zadzwoniła.
Nigdy nie zapytała.
Może nie jesteśmy ze sobą szczególnie blisko, ale wydawało mi się, że dzieci jednoczą.
Kiedy ja spotkałam zapytałam czy karmi cycem, w sumie to tak żartem zapytałam, a ona poczuła się bardzo speszona.
Powiedziała pod nosem "nie" i odwróciła wzrok.
Patrze na cycki-wielkie.
A że jestem okropnie wścibska i muszę wszystko widzieć zapytałam "dlaczego?"
"BO NIE!" usłyszałam, "Rashly nie mogłam!"
Nie zapytałam o więcej.
Zrobiło mi się cholernie przykro.
Powiedziała to głosem pełnym zniecierpliwienia, ale i żalu.
"Oceniłabym, czy nie mogłaś, ale to twoja sprawa" - pomyślałam.
To było bardzo przykre doświadczenie.
Mam wrażenie, że przeż moją osobę i moje doświadczenie z karmieniem, koleżanka czuła wielką presję.
Na pewno pamiętała moje słowa.
Może po cesarce nie miała mleka?
Może nie mogła go pobudzić?

Ta cała wojna jest straszna.
Nie udzielam się w niej.
Jest mi przykro, że każda strona napada na każdą.
Ja karmie do tej pory, juz zaraz będzie 19 miesięcy.
Robię to teraz z przyzwyczajenia jak by to było ze mną od zawsze.
Tak jak od zawsze mam wrażenie, że jest Natasza.
Nie wiem co bym zrobiła gdyby mi ktoś powiedział, że to jest ostatni mój dzień karmienia.
Pewnie bym go wyśmiała i powiedzialała:"ej, ale ja wcale nie jestem na to gotowa, nie rób se jaj."

Ale cały czas jak czytam Wasze dyskusje mam w głowie tą koleżankę.
I to, że ona chcąc nie chcąc, przez doświadczenie stanie po stronie MM, bo jej się nie udało.
I przez moje namowy na KP będzie miała mroczny obraz zmuszania jej do czegoś czego nie może.
Strasznie muszą się czuć kobiety, które online czytają tą dyskusję, bo szukają pomocy na blogach.
Zamiast pisać jak czerpać radość z karmienia piersią, a jak z karmienia butelką to tylko nieporzenie robimy sobie wzajemnie wodę z mózgu i prąd w żyłach.

Nie można zaakceptować wyborów?
Nie można żyć w świecie własnych wyborów?
Może faktycznie niektóre kobiety nie są w stanie psychicznm czy fizycznym karmić.
Może faktycznie tak jak pisze Ania nie czują z tego tytułu przyjemności.
Może ich więź się nie umacnia, a wręcz przeciwnie, czują się gorzej, bo myślą tylko o tym żeby juz odłożyć dziecko.
Może to siedzi w ich psychice, ale na litość boską!!
 Każdy ma wolną wolę, każdy ma rozum i każdy ma serce.
Ja też bym chciała żeby wszyscy karmili piersią. Ale jak ktoś ma trojaczki? to sorry ale już sobie tego nie wyobrażam, bo przez pierwszy miesiąc kobieta musiałaby tylko leżeć i karmić i cewnik musiałaby mieć założony. Z resztą trojaczki dla mnie są ogólnie nie do ogarnięcia wiec już schodzę z tematu;)

Jak zwykle rozwinęłam milion wątków.
Chodzi o zdrowe pokazywanie swoich racji.
A nie chore oburzanie się i chore pretensje, katowanie młodych nowych matek, zajeżdżanie im psychiki.
Kobieta musi chcieć.
Bądzmy szczerzy.
Jeżeli nie chce to już nic jej nie przekona.
Musi dojrzeć, doczytać, przeżyć miłe chwile.
Wtedy będzie wiedziała, że chce i jest w stanie karmić piersią tak, żeby oboje z dzieckiem byli spełnieni.
Jeżeli nie chce, ma się meczyć z nią dziecko to uwierzcie mi, dziecko będzie szczęśliwsze jedząc mleko z butelki z radosną mama która da mu morze miłości, niż cały czas wysysając jej nerwy z mlekiem z cycka i myśląc żeby tylko za chwile nie dostała depresji i dziecka nie odrzuciła. (skrajne przypadki)


Na owsiano

Zapraszam na ciasteczka owsiane.
Z domowo zrobionego masła ubitgo z 4 śmietan 30%, któro miało być masą do tortu;)
No ale kto nie miksuje 4 śmietan na raz ten nie wie, że tak się nie robi i można mieć z tego masło:)

Ciasteczka pyszne, suche, ale z mlekiem czy herbatą.
Dla mnie bomba a ja za ciastkami nie przepadam.

Przepis TU
Ja robiłam z 1,5 porcji.
Ciastek wyszło ok 40.
:))


środa, 14 listopada 2012

Nataszkowo-nocnikowo-tortowo

Nie mogę już wytrzymać:D
wiem, że ostatnio u mnie "kibelkowo"
ale kurcze w temat jestem wkręcona przez zakręcone dziecko:)
Nata chodzi 2 dzień bez pieluchy!:)
Nie zakładamy jej ani, na noc, ani na dzień ani na drzemkę, ani na wyjście.
Wszystko jest załatwiane w nocnik.
A poza domem dziecko wie gdzie u babci jest łazienka i idzie tam.
Niestety nadal nie mamy nowego nocnika przenośnego i musiałam jej trochę zaufać żeby załatwiała się na dużym tronie w ubikacji.
Nakładki też nie ma.
Także trzymamy się siebie i jakoś to idzie:D
Nie ma stresu ani złości, wręcz śmiechawa, że siedzi się tak wysoko.

allllllllllle zdarzyła nam się też "gówniana" wpadka:D
może jednak nie będę jej przedstawiać, bo nie chce być winna waszego nietrzymania treści żołądkowych;]
W każdym razie wszystko idzie po kolei tak jak trzeba.
Natasza robi siusiu po nocy dopiero o 8 rano, wcale nie o 6;30 tak jak przychodzi do nas do łóżka(a szczerze się dziwię, bo ja z pełnym pęcherzem zasnąć nie mogę jak już się obudzę).
Nadal nie woła, po prostu idzie i czeka, aż ktoś za nią przyjdzie.


Muszę się pochwalić też tortem jaki upiekłam na 18 brata K.
:)
Nie jestem z niego w 100% dumna, miał nie być kanciasty i z masą miało nie być tyle problemów, ale najważniejsze, że wszystkim smakował.
Przerósł moje najśmielsze oczekiwania czasowe.
Myślę nad tym, żeby moje wypieki wrzucać na oddzielnego bloga, bo tutaj ciężko je będzie znaleźć, ale chęci na przeniesienie ich na razie brak:P tak też wrzucam na razie tutaj:)(na urodzinach była oczywiście Pavlova i krówka na krakersach z prażonymi migdałami - najpyszniejsza-wszystko mojej produkcji)


Zobaczcie:D
a była taka łysa!!
Ma coraz więcej włosów i trzeba je będzie obciąć, bo już bardzo wchodzą w oczka.
Rzęsy, usta, nosek, poliki..rude brwi.. no jak nie kochać?:)


wtorek, 13 listopada 2012

Co w "trawie piszczy"

Gdzie kończy i gdzie zaczyna się nasza prywatność?
Gdzie kończy się i zaczyna prywatność naszych dzieci na blogu, czy w sieci?
Nie piszę o zdjęciach, bo na nich łatwo to wychwycić, chociaż pedofil, który kocha małe rączki będzie się przed monitorme masturbował na ich widok.
Gdzie jest limit słów.
Dlaczego wydają książki o sikaniu, sraniu, narządach płciowych.
Dla dzieci.
to już przekroczenie granicy?
Dzisiaj zostałam zjechana przez "niedzieciatego" kolegę z liceum za to, że publikuje na fb nocnikowe postępowanie jedym zdaniem.
Szukałam słów, jak najdelikatniejszych żeby to napisać.
Mam ok 20 koleżanek z dziećmi w wieku Nataszy. (a może więcej?) dlaczego mam nie informować och o tym? dlaczego mam nie pisać o karmieniu cyckiem, myciu miejść intymnych, odparzeniach... przecież to są ważne kwestie!
Sama szukam pomocy!
Sama wkurzam się jak nigdzie nikt nie wstawił zdjęcia odparzenia najgorszego dupska z owrzodzeniami, bo wtedy nie wiem czy moje dziecko już to ma czy jeszcze nie.
ardzo mi przykro, że ktoś nie potrafi uszanować mojego postępowania i chęci dzielenia się informacjami.
Czy na blogu dziecowym mogę pisać o tym wprost?
Czy też zostane zjechana za zbyt wielkie obnoszenie się prywatnoscią mojego dziecka.
Nie wiem jaki jest limit.
Myślę, że patrzenie kategorią "ooo moje dziecko jak będzie miało 15 lat i przeczyta bloga to będzie się wstydzić, że mama pisała takie rzeczy"
Wątpię.
Myślę, że powinno się patrzeć kategorią :" matka wszystko szczętnie notuje, żeby przekazać dziecku jak najwięcej szczegółów z jego życia, notując w sposób jasny, ale nie bezpośredni".
Wszystko zależy od podejścia.
Mnie ptwornie wkurza mama jak zapytuje ją kiedy miałam wszystkie zęby-ona nie wie, kiedy ja sikalam na nocnik- ona nie wie, ale coś koło wieku Nataszy- dla mnie to "coś" jest bardzo ważne bo u dziecka 18 a 19 miesiąc to jest ogromna różnica w rozwoju czegokolwiek.
Ona nie wie, czy ja jadłam już takie rzeczy.
Moja mama ogólnie to z mojego 1,5 rocznego życia nie pamięta nic.
Wcale się nie dziwię, ja pewnie też nie będę pamiętać mając 60 lat czy Natasza w 8 miesiącu miała 5 czy 7 zębów.
Po to to piszę.
Po to dokumentuje ze zdjęciami.
Po to pytam,
informuje,
podpatruje u innych,
tworze społeczność matek ciągle doskonalących się i poszukujących.
Chcących pamiętać.
Oglądam wydrukowane zdjęcia- i co?
I nie pamiętam ile Natasza ma na nich miesięcy.
(o ja niedobra!)
Ale zabijcie mnie nie wiem.
Wszystkie miesiące są podobne.
A co do sukcesów!
Czy jak mam na fejsie profil pieluszek np. Happy- i tam pytają fanów- o odparzenia, ilość karmienia cyckiem, ilość tygodni w połogu, ilość sluzu, krwi, moczu, włosów na głowie, znaków drogowych... to czy to nie jest jeszcze większe uzewnętrznianie się na temat swojego dziecka i siebie?
Czy nie lepiej napisać coś na swoim zablokowanych dla obcych profilu dla 100osób czy lepiej dla 25 tysięcy?

CHoreeeeee!!!!
Nie chce żeby się teraż z moich znajomych na mnie obraził, ponieważ ten post za chwile wyląduje na mojej tablicy, ale dla mnie obleśne jest:
-wstawianie swoich najebanych zdjęć,
-wstawianie zdjęć liżących się po pijaku,
-wstawianie zdjęć hektolitow wypjanego alkoholu,
-wstawianie opisów jaki to jest pojebany świat i jak codziennie ktoś ma dość życia i jakie to codzienne dni są beznadziejne.
-wstawianie informacji o codziennych libacjach, wypadach na chlanie pod most, itp
i inne o paleiu jest tyle co nic, o jaraniu nikt nic nie pisze więc głównie lakochol mam na tapecie.
Mam kolgę, który kocha motocykle, a drugi który uwielbia informacje o samochodach, zdjęcia z fotoradarów, filmiki z szaleńczej jazdy....

Ja do nich nic nie mam. Patrze, czytam, podnoszę oczy do nieba i przewijam strone dalej.
Nie podoba mi się nie krytykuje,
nie chce mi się nawet tego oglądać.
Ale SZANUJE czyjeś poglądy, poczucie humoru, czasem walne "ileż można pić" na żarty,
ale niech sobie każdy robi co chce.
To już któreś z kolei krytykowanie mojego postępowania i szczerze jest ono dla mnie co najmniej śmieszne.
Moja tablica na fejsie, mój blog i nie ma sensu spierać się o to.
Jeżeli się komuś nie podoba, to droga rolna, ja do znajomych na fejsie zaprosiłam 3 osoby, wszyscy inni chcieli wiedzieć co się dzieje w moim życiu i pozapraszali mnie, więc jak coś nie odpowiada to ja nie trzymam;]
płakać nie będę.:)


ps. Dostałyśmy wspaniałą niespodziankę w wygranym u Sroki Candy:
Dziękujemy przecudownie Sroczko:***


czwartek, 8 listopada 2012

Nocnikowych bajek ciąg dalszy

Stało się!
Nie to żebym się chwaliła!
Broń Boże!
Mnie matczyna duma rozpiera!

Od 2 dni jest sucha pielucha z nocy i robimy siku dopiero po wstaniu o 6/7 rano!!
Dziecko ubrane w pieluche nie sika w nią! dzisiaj przez 4 h nie zrobiła do pieluchy nic, dopiero po powrocie do domu i zdjęciu jej usiadła na nocnik i zrobiła wszystko to i owo:P
Sama to wszystko łapie!
Dzisiaj chodząc w spodenkach wylądowała w nich tylko kropelka:D
Natasza złapała się za krok i szybko pobiegła do łazienki:D


Córko! jesteś nie do ogarnięcia przez matkę!!
I robi to sama! ja nie mówiłam ani słowa o nie sikaniu w nocy.
Jakoś zaczaiła, że już w pieluchę się nie sika.

Bardzo przydałby nam się nocnik przenośny do przetestowania:DDDDD


wtorek, 6 listopada 2012

Co słychać w nocniku-czyli jak nauczyć dziecko korzystać z nocnika

Ano słychać dużo wodospadowych melodii:D
Jesteśmy już aktualnie tylko w pieluszkach na noc.
Jedna pielucha na 24h.
Dla zainteresowanych tematem to..
Być dobrej myśli:D
Nie każde dziecko chce załapać jak się używa nocnika.
Wygodnie jest im stać i sikać czy kupę walić w tym miejscu gdzie stoją.
Ale moment 18 miesięcy to faktycznie moment przełomowy.
Dziecko "rozumie" potrzebę.
Rozumie, że mama robi siusiu na kibelek, a ona/on na nocniczek.
Zaryzykuje nawet stwierdzenie, że czuje się przez to bardziej dorosłe.
Szczerze?
mnie szlag trafiał jak znajdowałam "klocek" na podłodze;]
I nie miałąm cierpliwości do tej nauki.
Nie potrafiłam wytrzymać nawet tygodnia.
Po 3 dniach zakładałam pieluchę i mówiłam "widocznie to jeszcze nie czas"
ale moje dziecko, mimo nieregularnych etapów chodzenia bez pieluchy zaczaiło, że jak już jej nie ma to nie
załatwia się potrzeby  tam gdzie się człowiek znajduje:)

Moją metodą było puszczenie samopas dziecka po domu bez niczego oprócz rozpiętego bodziaka i skarpetek i wysadzanie jej co 2,5 h (z taka częstotliwością  ma ochotę na siii.
Nie uczyłam wołać.
Tzn, mówiła, :"Nataszko, idziemy siusiu, jak będziesz chciała to powiedz "siusiu""
A gdzie tam!
Moje dziecko nie mówi więcej niż potrzebuje.
A że za każdym razem jak popuściła trochę i biegłam z nią do łazienki, to i ona nauczyła się sprintować;]
Wiecie jak to widać jak ona myśli o tym, że chce się jej siku:D
Siedzi, na krześle- i nagłe zaczyna w z niego wstawać-to znak, że siku w natarciu.
Albo stoi- bez ruchu-mina poker face:D i nagle sprintuje do łazienki mało się nie zabije na zakręcie.
Jak nie dobiegne za nią to siedzi zadowolona(jeszcze siada w spodniach czy majtkach i krzyczy :"MAMA!"
:)
Cudowny taki mały geniusz w malutkim dziecku.
Proponuje podejść do tematu bez stresu.
Im więcej radości okażecie przy każdym siku i grubszej sprawie w nocniku(my to nawet tańczyłyśmy i śpiewamy po kupie, bo u nas był z tym większy problem) tym bardziej dziecko będzie zachwycone i będzie chciało siadać na nocnik samo.
A jak się przejmie, że nasiusiało na podłoge, to z uśmiechem mówcie:"kochanie, to nic, mama zaraz wytrze, nic się nie stało, ważne, że zauważyłaś i pobiegłaś zrobić resztę na nocniczek".
Dzieci są bardzo wrażliwe, jeżeli ja reagowałam frustracją na zasikaną podłogę i widać było moje wkurzenie, to Natasza niechętnie współpracowała, a jak ja byłam wyluzowana-w końcu nie mam dywanu:P to Natasza też chętniej się uczyła.

Nie wywierajcie presji.
Nie chce. to nie.
Nic na siłe.
Nie czai.
Trudni.
Spróbujecie za tydzień.
Zawsze pozytywnie musi się to odbywać.
Pokazujcie(my jeszcze wpuszczamy Natasze normalnie do łazienki przy naszych czynnościach toaletowych) jak wy to robicie.

Dzieci są bardzo podatne na nowości przedstawione w odpowiednio miły sposób:)
W razie pytań służę pomocą:)


sobota, 3 listopada 2012

Ryż z truskawkami i racuchy

Dawno nie było nic pieczonego.
Dzisiaj też nie.
Będzie gotowane i smażone.

Hitem okazał się dziś ryż na mleku z truskawkami(rozmrożonymi z cukrem) i cynamonem!
Na zdjęciu cynamonu brak, bo o tym aby go dodać powiedział mi K. a już zmieszałam wszystko razem i mamałygi zdjęciować nie chciałam;)

Był przeobrzydliwie pyszny!
Natasza zjadła pół talerza, K. cały-a on nienawidzi takiego ryżu(specjalnie dla niego był nierozgotowany;)).

Może nie wygląda, ale był przepyszny!




 Znalazłam też przepis na pyszne racuchy!
Moja ś.p babci zawsze robiła je na wigilie i nikomu nie przekazała tego przepisu dalej.
Zrobiłam dzisiaj bardzo podobne, tylko ona miała złoty kolor i jakoś inaczej się piekły a mi wyszły brązowe na spodach.

Komu, komu ra-cu-cha!
Zo-sta-ły już tylko dwa!:)




piątek, 2 listopada 2012

Nasz misz masz

Codziennie chcę tutaj do Was usiąść.
Poczytać.
Popisać.
Całe dnie układam posty w głowie.
"Ha!"-myślę-"to napiszę! i to opiszę"
Siadam o 22 i...
i nie pamiętam.
Musiałąbym chodzić z notesem i notować wszystko warte zapamiętania.
To tak jak nie robie ostatnio za dużo zdjęć.
K. powiedział mi, że mam żyć chwilą, a nie tylko widzieć Nataszę przez obiektyw.
To też przez to nie pamiętam wydarzeń.

Co by jednak poćwiczyć mózg przed snem o 23;17 przypomnę sobie wreszcie, co też takiego było ostatnio u nas godnego uwagi;)

1. Nadal bez zmian dajemy na nocnik;]
Nasz rekord to 2 pieluszka przez cały dzień(nie licząc tej nocnej) i tylko raz zmoczona na spacerze.
Duma przeszła już w normę, chociaż nadal uważam, że jest to coś niebywałego i dla mnie wyjątkowego.
Triumfalne oklaski są już jednak mniej owacyjne:P

2. Nadal Nat mało mówi, dzisiaj doszedł kogucik: "kukullllelel"
Ale ja wyjść z podziwu do siebie samej nie umiem wyjść, że potrafie odczytać jej każde jęknięcie, nibysłowo, wyraz dźwiękonaśladowczy.
Wiem co znaczy "O!" - coś odkryła/znalazła/ zaskoczyło ją
a co "ooooo" - "coś się stało/ coś brzydko wygląda/ ma brudną dłoń
"uhuhuhu"- coś się ewidentnie nie podoba
"jeeeee!"- cieszy się/ słowo "jest"
"JaJa!"(tak wołała na tatę, szkoda że już tego nie robi:D Chociaż tata był niepocieszony:D)
"tam!" - pokazuje coś w książeczce/na dworze

I jeszcze inne, ale te są najbardziej standardowe.
Nie wiedziałam, że można zrozumieć dziecko bez słów.
Moja nie mówi zdaniami, jak jej podworkowa koleżanka, nie mówi nawet nazw, tylko dzwięki jakie te nazwy wydają.
A ja rozumiem ją jak bym z nią rozmawiała słowami.
Może to takie dla Was normalne, ale widzę, że np K. już nie potrafi rozpoznać, a czasamo nawet nie zauważy, że małą go woła, czy coś pokazuje.
Czuję się tak trochę wyjątkowo, że znam jej wszystkie tajemnice i doskonale rozumiem.
Aczkolwiek smutno mi trochę jak słyszę, że dziewczynka jaj rówieśniczka miesięcznicowa mówi wszystko.
Allleee tam:D
Przecież moja też kiedyś w końcu będzie:P

3. Nadal cycusiujemy!
Wiem. miałyśmy skończyć.. no ja wiem.
Ale ja nie wiem jak można żyć bez piersi:|
Po prostu nie wiem jak mogłabym jej nie dawać.
Jak mogłabym ją usypiać, jak się budzić(że z łóżka o 7 miałabym wstać i butelke robić?! e-e.. nieee;P),
co robić, żeby nie ciągnęła z bluzkę, nie szukała?
Nie wiem.
Nie czuję się na to gotowa.
Mamy taki stabilny rytm.
Mamy tak fajnie poukładane pory, nie wyobrażam sobie budzenia w nocy czy wstawania wcześniej, czy tego wrzeszczenia jak nie będzie chciała pić z butelki.. Nie wyobrażam sobie Nawet.
Z mojej strony wygody też odpuścić nie chce.
Chociaż teraz to już boję się przestać karmić, bo mi już całkiem cycki opadną;/
Niestety są rozmemłane, wiotkie(jak są bez mleka) jak by sama skóra i troszkę tłuszczyku.
Ble. jedynie jeszcze w pozycji pionowej jakoś wyglądają, ale na leżąco;/
Także pod tym względem beznadzieja i boję się, że jak mleko całkiem zejdzie to jednak czekają mnie wyschnięte rodzynki.

4. Wzięłam się jednak i z Hexe ćwiczymy codziennie i (noo moze nie tak codziennie), ale wymieniamy się linkami i wrażeniami i w sumie odczuwam jakiś doping więc chyba wola rywalizacji o miano lepszej sylwetki dała radę i zmobilizowała. Może jednak te cycki mi tak bardzo nie opadną jak je wzmocnie jeszcze w stanie całkiem-całkiem wyglądających:P


5. Katar mamy 3 tydzień. Tragedii już nie ma, odciągamy tylko z rana, a później już jakoś leci z wycieraniem nosa w papier, ale!
I ponoć katar może ciągnąć się przy zębach, nie wiem, ale wiem, że mamy nowy nabytek!!
Pierwsza z czterech ostatnich piątek wybiła swoją część na powierzchnie, bez zadnych objawów, nie wliczając kataru.
Nawet nie boli. Nie ma placzu, marudzenia, temperatury- szczerze to byłam przygotowana na piątkową masakrę piłą mechaniczną, a tu masz ci los pozytywnie się zaskoczyłam. Oby tak dalej.

Chciałąbym podziękować jeszcze (spóźnione bardzo, ale...) Emmie i CzarownicyA za spotkanie u mnie w domku z dzieciorami:)
uwielbiam!
Hałas, krzyk dzieci, matek, jedno wielkie gadulstwo, przekrzykiwanie, goraca atmosfera od kobiecych śmiechów i chichów. Czasu nam nie starczyło  i sił, bo w sumie gadałyśy o wszystki i o niczym:) Cudownie zleciało 5h.
Doborowe towarzystwo.
Następnym razem juz zapowiedziałam, że dołączy do nas Basia z Młodych rodziców, aby powiększać grono blogerek spotkanych na żywo.
Dla mnie to było wspaniałe przeżycie, spotkać kogoś obcego, a w sumie już dobrze poznanego:)
Uwielbiam Was dziewczyny i chłopaku!
Wojtek nie bardzo mógł się zaaklimatyzować, ale był i tak cudowny, jakież te maluszki są lekkie w porównaniu z Nataszą:D
Ta to miała co robić:)
Ale mieć takie malutkie szkraby na rękach to jest coś pięknego. Nie odważyłam się jednak dać im mojego cyka:D a miałam ochotę:D bo jestem ciekawa co by dziecko zrobiło;)
Zapraszam ponownie!
Dziekuję Wam!:**
Chciałam wymieniać dalej, ale niestety oczy się zamykają i myśłenie wybiega poza schematy blogowe, wiec nic już z mojego siedzenia nie wyniknie.

Na koniec napiszę jeszcze tylko, że tak mądrego i samodzielnego i cudownego dziecka nie mogłam sobie nawet wymarzyć:)



Kumpele:D



"O!" cycuś!!!

 Dzień dobryyy!

 
Dziura na kolanie zrobiła mi się przed samym wejściem CzarownicyA:D
 Matka polka z dwójką dzieci:)

Włazimy na Ciocie!!!

 Poznajemy się bliżej:D