niedziela, 4 grudnia 2011

Matka Lwica

Dziś zrozumiałam fizycznie i odczułam dogłębnie psychicznie, że Natasza to jest moje jedyne najukochańsze dziecko, że oddałabym za nią życie i nigdy nie pozwolę żeby stała jej się krzywda.

Historia właściwa. Niczym z gazet i wiadomości ostatnich kilku lat.

Imieniy prababci Nataszy.
Przyjechaliśmy w odwiedziny.
Wszystko fajnie, babcia kochana dziadek też jest i pies.
Obwąchał nas, pochaodził pobawił się, ale chcemy puścić dzidzię na podłogę co by pokazała babci swoje wyczyny.
Pies schowany za stołem miedzy babcia a dziadkiem, przyblokowany.
Dzidzia zachrzania po podłodze, ale wiadomo pies ciekawy i ona bardzo lubi pieski, a że to typowy Lessi
to sierść fajna, uszka milutkie i idzie w jego stronę.
Ja wzmożona czujność, ale myślę przecież, że pilnowany, chociaż patrze, że minę pies ma nie tęgą.
Dzidzia wydała z siebie pisk radości i podniosła rączkę żeby go pogłaskać i w ułamku sekundy jak jakiś impuls w matczynej głowie widzę, że pies wcale się nie cieszy tak jak ona i już widzę wystające kły, zdążyłam krzyknąć tylko coś w stylu "Boże! Dziecko!" i zerwałam się na nogi i w ostatniej sekundzie złapałam i porwałam dzidzie z przed wyszczerzonej otwartej paszczy psa. Zdąrzył ja uderzyć w czoło, ale nie mam pojęcia czym, bo ma lekkiego siniaka i guza małego.
Wybiegłam z nią do kuchni i uspokajałam jak mogłam, zaraz przyleciał tata K. i też uspokajał.
W życiu jeszcze nie widziałam żeby tak płakała, wyła, alarmowała jak strasznie była przerażona.
Serce mi sie zatrzymało w tym momencie i dopiero w kuchni zaczeło bić na nowo.
Widziałam oczami wyobraźni jak pies łapie ja za głowę i ..i już nie mam dziecka.. coś potwornego.
Nie mogłam sie uspokoić trzęsły się we mnie najmniejsze komórki, i po głowie chodziła ciągle myśl: jestem matką obroniłam ją przed czymś potwornym, takie jest moje zadanie.
I nagle zrozumiałam jak bardzo ta maleńka istotka jest ode mnie zależna, jak bardzo ją kocham i jak bardzo jestem jej potrzebna. Bo kto tak nas obroni przed złem jak nie matka lwica.
Tuliłam do snu, i dziś wyjątkowo lulałam, bo z tych emocji nie potrafiła zasnąć i ciągle panicznie szukała mojej ręki, żeby mnie chociaż nie puścić. Ululałam i mam nadzieje prześpi spokojną noc.

Dziś naprawdę poczułam ogromną miłość do niej, której może do końca do tej pory nie pojmowałam.

Jestem Twoją matka i skoczę za Tobą w ogień.

Ku przestrodze piszę i wypisuję sie przy okazji, żeby jednak nie ufać zwierzętom, które nie są oswojone z małymi dziećmi.

Lepiej mi.

6 komentarzy:

  1. Tiaaa.... a teściowie się dziwią, że każę zamykać kota który potrafi się ni z tego ni z owego rzucić na nogę z pazurami... ech
    Współczuje stresu. Ja miałam wczoraj podobnie jak mały podczas nauki chodzenia tak wyrżnął, że cała podłoga zadrżała. Na małym guzie się skończyło...
    Całuski dla wystraszonej Maleńkiej od Gabrysia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. no widzisz oczy do okoła głowy. Dziekujemy za buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli ta matczyna intuicja naprawdę działa, i dzięki Bogu, że tak jest:) Dobrze, że tak się skończyło, ale mogę sobie jedynie wyobrazić, co przeżyłaś i czułaś...

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż mnie poty oblały jak to czytałam...
    Dzieci zmieniają nasz (rodziców, świat...

    OdpowiedzUsuń
  5. Chwila grozy na prawdę jak z TV. Ale wcale mnie nie dziwi Twoja reakcja dla mnie to wręcz naturalnym jest ten zwierzęcy instynkt :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyli prawidlowo przekazalam skoro sie troszke przejelyscie:)

    OdpowiedzUsuń