Tryb, cały piekielnie pilnowany skrupulatnie przeze mnie tryb dnia został zrujnowany przez święta i wyjazd.
Moja ciężka praca żeby wszystko zgrać, poukładać poszła się...przejść.
Spanie o 22, pobudka w nocy o 2;30 co mi się nie zdarzyło od pół roku, nie jedzenie czegokolwiek (o śniadaniu to można zapomnieć!) cycuś i koniec, chyba ze się jakoś przekupi, jak tylko zniknę na sekundę do łazienki to ryk! nawet jak jest z tatusiem, chyba że ktoś zagaduje i nie zauważy.
Istny armagedon.
Z tym spaniem jakoś przeżyję, ale najbardziej martwi mnie to jedzenie.
Kaszka na śniadanie nie dobra łyżeczka na czubeczku spróbowana i łeb wykręcony tak, że zaraz się sam skręci.
Obiad, 5 łyżeczek jakoś pójdzie, kolejne...dziś tatuś przekabacał ptasim mleczkiem, że niby daje a zamiast niego lądowała łyżeczka z zupką.
Podwieczorek wdusiła babcia o 19 :|(?!) i pierwsze łyżeczki też z przymusem, później jakoś poszło.
Kolacje jedynie zjadła superowo bo całą kaszkę na dobranoc ze świeżymi malinkami. (aż nie dowierzałam, ale pewnie głodna była w końcu od jabłka minęło 2 h) .
A najgorsze jest, że ważona jakiś miesiąc temu ważyła 8,3kg, wczoraj zważona ważyła tylko 8,1:(
Nie chce odstawiać cyca, ale nie wiem już co tu wykombinować żeby chciała jeść tak chętnie jak wcześniej.
Bo dla niej cyś najważniejszy i pierwsze coś je dopiero o 13, a pani doktor kazała dawać śniadanie;/ 5 posiłków.. dla mnie trochę abstrakcja;/ doba jest za krótka żeby moje dziecko tyle zjadło.
Ciekawa jestem czy się dziś zbudzi w środku nocy, bo wypiła po kaszce jednego niecałego cyca, jak nie ona normalnie, ale może była zapchana kaszka, nie wiem.
W każdym razie wyjazdy z dzieckiem w obce miejsca to Złłoooo;)
środa, 28 grudnia 2011
poniedziałek, 19 grudnia 2011
Moje wszystko.
Post ten sam co na flogu, więc jak ktoś czytał tam to skopiowałam tu, bo ładniej już bym nie napisała.:)
Dziś zachwalać będę jak pięknie jest mieć takiego małego bączkowskiego w domu.
I cudownie jest jak tuli się co rano(wielbię niebiosa, że wreszcie nadeszła ta faza:))
I robi na mnie "walenia" (czyli wala się po mnie całej głową i ciałem no jak mały waleń:P)
I uśmiecha się z zębami:D (nie jest to już tylko otwarta buzia, ale pełny zębny uśmiech:))
I uwielbiam jak smoka od niej dostaje, żebym sobie tez pociągnęła, a ja chwytam go zewnętrzną stroną ust i udaje, że ciągnę;) co wywołuje przeuroczy śmiech.
U ten właśnie szczery, bezstresowy, bezwstydny śmiech uwielbiam, który nigdy nie wiem kiedy nadejdzie.
I tą niczym nie splamioną jeszcze, szczerą radość tez uwielbiam, i głowię się co uczynić żeby ten mój Bączek Bączkowski, ta Nalusia Nalusiowata, ten mój blondynek o niebieskich oczach wymyślony w ciąży właśnie idealnie tak jak się teraz na żywo prezentuje, nie zaznał żadnej krzywdy i boleści.
Jak to zrobić, co można zrobić żeby uchronić przed zdradzającym chłopem, albo jak nauczyć żeby rzucała ich pierwsza, żeby nigdy się nie zakochiwała do końca, żeby później nie cierpiała płacząc w pokoju, żeby nikt jej nie przezywał, nie wymyślał, nie nie lubił i wymieniać w nieskończoność i serce mi się kraje, że ten mój idealny, nieskażony Naluś będzie kiedyś cierpiał tak jak ja, z takich powodów jak ja, tak się bedzie buntował jak ja, a właśnie ja wtedy będę się głowić i pisać do Was co tu zrobić z Nalusią, która już nie jest Nalusią tylko Nataszką, a później Nataszą.
Głowi się ta moja głowa czasem, wybiega w przyszłość i rozkminia, i marzy jak się bedziemy dogadywać, o czym sobie mówić i jak to zrobić, żeby się nie wtrącać wtrącając;]
I kocham Nalusia najbardziej na świecie.
I nudna jestem, bo co raz to powtarzam, ale tak jest juz zapisane, co bym tak co chwile mówiła, a dziecko jakie musi być znudzone ciągłym Kocham i "daj buzi" ;)
Ale takie to chyba jesteśmy, matki-wariatki, które życie oddałyby za swoje malusieńkie jeszcze nie wypaczone światem istotki. Nasze i tylko nasze!
Naluś jak kiedyś będziesz to czytać to wiedz, że mama od urodzenia nie chciała, żebyś była Punkówą, Metalką, Dredziarką, Tatuarką, Kolczykarką, Dzieckiem Emo, Neo i tym podobne;) :* Bo NIE ZDZIERŻĘ!;]
a my właśnie z Nataszankiem, o którym była owa oda:) wyjeżdzamy jutro do dalekiej mieściny by przywitać Jezuska na wschodzie i mamusinej rodziny, która czeka na nas z niecierpliwością i wcale się nie pogniewa nikt jak Nataszan stanie w swoje 8 miesięcy dokładnie na dzień przed Wigilią:)(bo juz kilka dni prężnie ćwiczy:))
Więc kochane, nie będę miała już okazji aż do 28 grudnia wstawić nic raczej, wysyłam Wszystkim Wam gorąco i radość, miłość i zrozumienie, cierpliwość i spokój, nadzieję i opiekę Bożą co by Was Aniołki chroniły i samych radości wam przysporzyły.:) Zdrowych, spokojnych i wspaniałych świąt i dla tych maluczkich co pierwszy raz w życiu będą świętować- niezapomnianej niespodzianki na lata w jakiejkolwiek sobie rodzice wymyślą postaci:) ;* Każdy z Nas jest wyjątkowy i wspaniały i zasługuje na wszystko co najlepsze. Amen:):*
Dziś zachwalać będę jak pięknie jest mieć takiego małego bączkowskiego w domu.
I cudownie jest jak tuli się co rano(wielbię niebiosa, że wreszcie nadeszła ta faza:))
I robi na mnie "walenia" (czyli wala się po mnie całej głową i ciałem no jak mały waleń:P)
I uśmiecha się z zębami:D (nie jest to już tylko otwarta buzia, ale pełny zębny uśmiech:))
I uwielbiam jak smoka od niej dostaje, żebym sobie tez pociągnęła, a ja chwytam go zewnętrzną stroną ust i udaje, że ciągnę;) co wywołuje przeuroczy śmiech.
U ten właśnie szczery, bezstresowy, bezwstydny śmiech uwielbiam, który nigdy nie wiem kiedy nadejdzie.
I tą niczym nie splamioną jeszcze, szczerą radość tez uwielbiam, i głowię się co uczynić żeby ten mój Bączek Bączkowski, ta Nalusia Nalusiowata, ten mój blondynek o niebieskich oczach wymyślony w ciąży właśnie idealnie tak jak się teraz na żywo prezentuje, nie zaznał żadnej krzywdy i boleści.
Jak to zrobić, co można zrobić żeby uchronić przed zdradzającym chłopem, albo jak nauczyć żeby rzucała ich pierwsza, żeby nigdy się nie zakochiwała do końca, żeby później nie cierpiała płacząc w pokoju, żeby nikt jej nie przezywał, nie wymyślał, nie nie lubił i wymieniać w nieskończoność i serce mi się kraje, że ten mój idealny, nieskażony Naluś będzie kiedyś cierpiał tak jak ja, z takich powodów jak ja, tak się bedzie buntował jak ja, a właśnie ja wtedy będę się głowić i pisać do Was co tu zrobić z Nalusią, która już nie jest Nalusią tylko Nataszką, a później Nataszą.
Głowi się ta moja głowa czasem, wybiega w przyszłość i rozkminia, i marzy jak się bedziemy dogadywać, o czym sobie mówić i jak to zrobić, żeby się nie wtrącać wtrącając;]
I kocham Nalusia najbardziej na świecie.
I nudna jestem, bo co raz to powtarzam, ale tak jest juz zapisane, co bym tak co chwile mówiła, a dziecko jakie musi być znudzone ciągłym Kocham i "daj buzi" ;)
Ale takie to chyba jesteśmy, matki-wariatki, które życie oddałyby za swoje malusieńkie jeszcze nie wypaczone światem istotki. Nasze i tylko nasze!
Naluś jak kiedyś będziesz to czytać to wiedz, że mama od urodzenia nie chciała, żebyś była Punkówą, Metalką, Dredziarką, Tatuarką, Kolczykarką, Dzieckiem Emo, Neo i tym podobne;) :* Bo NIE ZDZIERŻĘ!;]
a my właśnie z Nataszankiem, o którym była owa oda:) wyjeżdzamy jutro do dalekiej mieściny by przywitać Jezuska na wschodzie i mamusinej rodziny, która czeka na nas z niecierpliwością i wcale się nie pogniewa nikt jak Nataszan stanie w swoje 8 miesięcy dokładnie na dzień przed Wigilią:)(bo juz kilka dni prężnie ćwiczy:))
Więc kochane, nie będę miała już okazji aż do 28 grudnia wstawić nic raczej, wysyłam Wszystkim Wam gorąco i radość, miłość i zrozumienie, cierpliwość i spokój, nadzieję i opiekę Bożą co by Was Aniołki chroniły i samych radości wam przysporzyły.:) Zdrowych, spokojnych i wspaniałych świąt i dla tych maluczkich co pierwszy raz w życiu będą świętować- niezapomnianej niespodzianki na lata w jakiejkolwiek sobie rodzice wymyślą postaci:) ;* Każdy z Nas jest wyjątkowy i wspaniały i zasługuje na wszystko co najlepsze. Amen:):*
poniedziałek, 5 grudnia 2011
O zębach opowieść
Mamy już 6 zębów, nicponie wychodzą jeden za drugim.
Nie potrafiłam górnych rozróżnić czy to dwójki czy trójki, nadal nie wiem;)
Dziś na dole pojawił się cień prawej dwójeczki, czyli zębów bedzie 7 a na święta może 8 skoro wychodzą parami??
Ciotka A. stwierdziła, że przyjedziemy z pełnym uzębieniem na święta.
Leje się Nataszy z buzi jak by kran był odkręcony i to chyba pierwszy ząb, który ją boli, gryzie wszystko zawzięcie i piszczy chyba nie z radości.
A co do prezentów to zdecydować się nie ma co wybrać z tego co proponują żeby zdecydować się na jedno.
Kule-huje dostanie z tych zaplanowanych od kogoś z mojej rodziny. a Reszta niech sobie sama szuka ja nie mam na to nerwów.
AAAAAAAAAA od 3 dni jest u nas w domu słyszane "bababababa" i "blablabal" :)
a po kapieli piski krzyki przy ubieraniu i wyzywa nas "ablabbabababa":D
Nie potrafiłam górnych rozróżnić czy to dwójki czy trójki, nadal nie wiem;)
Dziś na dole pojawił się cień prawej dwójeczki, czyli zębów bedzie 7 a na święta może 8 skoro wychodzą parami??
Ciotka A. stwierdziła, że przyjedziemy z pełnym uzębieniem na święta.
Leje się Nataszy z buzi jak by kran był odkręcony i to chyba pierwszy ząb, który ją boli, gryzie wszystko zawzięcie i piszczy chyba nie z radości.
A co do prezentów to zdecydować się nie ma co wybrać z tego co proponują żeby zdecydować się na jedno.
Kule-huje dostanie z tych zaplanowanych od kogoś z mojej rodziny. a Reszta niech sobie sama szuka ja nie mam na to nerwów.
AAAAAAAAAA od 3 dni jest u nas w domu słyszane "bababababa" i "blablabal" :)
a po kapieli piski krzyki przy ubieraniu i wyzywa nas "ablabbabababa":D
niedziela, 4 grudnia 2011
Matka Lwica
Dziś zrozumiałam fizycznie i odczułam dogłębnie psychicznie, że Natasza to jest moje jedyne najukochańsze dziecko, że oddałabym za nią życie i nigdy nie pozwolę żeby stała jej się krzywda.
Historia właściwa. Niczym z gazet i wiadomości ostatnich kilku lat.
Imieniy prababci Nataszy.
Przyjechaliśmy w odwiedziny.
Wszystko fajnie, babcia kochana dziadek też jest i pies.
Obwąchał nas, pochaodził pobawił się, ale chcemy puścić dzidzię na podłogę co by pokazała babci swoje wyczyny.
Pies schowany za stołem miedzy babcia a dziadkiem, przyblokowany.
Dzidzia zachrzania po podłodze, ale wiadomo pies ciekawy i ona bardzo lubi pieski, a że to typowy Lessi
to sierść fajna, uszka milutkie i idzie w jego stronę.
Ja wzmożona czujność, ale myślę przecież, że pilnowany, chociaż patrze, że minę pies ma nie tęgą.
Dzidzia wydała z siebie pisk radości i podniosła rączkę żeby go pogłaskać i w ułamku sekundy jak jakiś impuls w matczynej głowie widzę, że pies wcale się nie cieszy tak jak ona i już widzę wystające kły, zdążyłam krzyknąć tylko coś w stylu "Boże! Dziecko!" i zerwałam się na nogi i w ostatniej sekundzie złapałam i porwałam dzidzie z przed wyszczerzonej otwartej paszczy psa. Zdąrzył ja uderzyć w czoło, ale nie mam pojęcia czym, bo ma lekkiego siniaka i guza małego.
Wybiegłam z nią do kuchni i uspokajałam jak mogłam, zaraz przyleciał tata K. i też uspokajał.
W życiu jeszcze nie widziałam żeby tak płakała, wyła, alarmowała jak strasznie była przerażona.
Serce mi sie zatrzymało w tym momencie i dopiero w kuchni zaczeło bić na nowo.
Widziałam oczami wyobraźni jak pies łapie ja za głowę i ..i już nie mam dziecka.. coś potwornego.
Nie mogłam sie uspokoić trzęsły się we mnie najmniejsze komórki, i po głowie chodziła ciągle myśl: jestem matką obroniłam ją przed czymś potwornym, takie jest moje zadanie.
I nagle zrozumiałam jak bardzo ta maleńka istotka jest ode mnie zależna, jak bardzo ją kocham i jak bardzo jestem jej potrzebna. Bo kto tak nas obroni przed złem jak nie matka lwica.
Tuliłam do snu, i dziś wyjątkowo lulałam, bo z tych emocji nie potrafiła zasnąć i ciągle panicznie szukała mojej ręki, żeby mnie chociaż nie puścić. Ululałam i mam nadzieje prześpi spokojną noc.
Dziś naprawdę poczułam ogromną miłość do niej, której może do końca do tej pory nie pojmowałam.
Jestem Twoją matka i skoczę za Tobą w ogień.
Ku przestrodze piszę i wypisuję sie przy okazji, żeby jednak nie ufać zwierzętom, które nie są oswojone z małymi dziećmi.
Lepiej mi.
Historia właściwa. Niczym z gazet i wiadomości ostatnich kilku lat.
Imieniy prababci Nataszy.
Przyjechaliśmy w odwiedziny.
Wszystko fajnie, babcia kochana dziadek też jest i pies.
Obwąchał nas, pochaodził pobawił się, ale chcemy puścić dzidzię na podłogę co by pokazała babci swoje wyczyny.
Pies schowany za stołem miedzy babcia a dziadkiem, przyblokowany.
Dzidzia zachrzania po podłodze, ale wiadomo pies ciekawy i ona bardzo lubi pieski, a że to typowy Lessi
to sierść fajna, uszka milutkie i idzie w jego stronę.
Ja wzmożona czujność, ale myślę przecież, że pilnowany, chociaż patrze, że minę pies ma nie tęgą.
Dzidzia wydała z siebie pisk radości i podniosła rączkę żeby go pogłaskać i w ułamku sekundy jak jakiś impuls w matczynej głowie widzę, że pies wcale się nie cieszy tak jak ona i już widzę wystające kły, zdążyłam krzyknąć tylko coś w stylu "Boże! Dziecko!" i zerwałam się na nogi i w ostatniej sekundzie złapałam i porwałam dzidzie z przed wyszczerzonej otwartej paszczy psa. Zdąrzył ja uderzyć w czoło, ale nie mam pojęcia czym, bo ma lekkiego siniaka i guza małego.
Wybiegłam z nią do kuchni i uspokajałam jak mogłam, zaraz przyleciał tata K. i też uspokajał.
W życiu jeszcze nie widziałam żeby tak płakała, wyła, alarmowała jak strasznie była przerażona.
Serce mi sie zatrzymało w tym momencie i dopiero w kuchni zaczeło bić na nowo.
Widziałam oczami wyobraźni jak pies łapie ja za głowę i ..i już nie mam dziecka.. coś potwornego.
Nie mogłam sie uspokoić trzęsły się we mnie najmniejsze komórki, i po głowie chodziła ciągle myśl: jestem matką obroniłam ją przed czymś potwornym, takie jest moje zadanie.
I nagle zrozumiałam jak bardzo ta maleńka istotka jest ode mnie zależna, jak bardzo ją kocham i jak bardzo jestem jej potrzebna. Bo kto tak nas obroni przed złem jak nie matka lwica.
Tuliłam do snu, i dziś wyjątkowo lulałam, bo z tych emocji nie potrafiła zasnąć i ciągle panicznie szukała mojej ręki, żeby mnie chociaż nie puścić. Ululałam i mam nadzieje prześpi spokojną noc.
Dziś naprawdę poczułam ogromną miłość do niej, której może do końca do tej pory nie pojmowałam.
Jestem Twoją matka i skoczę za Tobą w ogień.
Ku przestrodze piszę i wypisuję sie przy okazji, żeby jednak nie ufać zwierzętom, które nie są oswojone z małymi dziećmi.
Lepiej mi.
piątek, 2 grudnia 2011
Obalanie karmienia piersią
Jakież potworne było moje zdziwienie w środę, kiedy to będąc na seansie dla matki z dzieckiem w Multikinie zobaczyłam, że byłam chyba jedyną osobą na sali wypełnionej w 1/3 karmiącą cycem?!
Nie mogłam się nadziwić i zrozumieć, bo przecież nagonka na karmienie wielka, myślenie moje, że każda matka czyta blogi i karmi piersią (żyję widocznie w naszym niewielkim światku blogowym i flogowym gdzie się tak właśnie karmi), a tu taka niespodzianka!
Jadąc w autobusie z dziewczyna, która również jechała do kina i jak to matki gadajace o swoich pociechach tak i my gadałyśmy i dowiaduję się, że owa mama wyjeżdża na uwaga! 2 dni.. i już od miesiąca przyzwyczaja dziecko do picia mleka sztucznego, co by jej siostra mogła z dzieckiem zostać na owe dwa dni o karmic go butelka:|
no i oczywiście wygoda -bo jak dam butelkę to śpi mi wtedy 6h w nocy(dziecko miało 4 miesiące niecałe).
Za to, że karmie 7 miesięcy zostałam prawie dosłownie nagrodzona wielkimi brawami i wyrazem twarzy z komixow "wtf?!"
Powiem Wam, że nawet głupio sie poczułam przez chwilę, bo za chwilę zostałam przez następną koleżankę mamy pochwalona za "wyzwanie" i szczerze smutno mi się zrobiło, że my tu się tak wszędzie staramy promować karmienie, i media o tym mówią i lekarze, i szkoły rodzenia i wszyscy, cały świat o tym trąbi!
a to i tak na nic.
dziewczyny pokarmią 3 miesiące i albo słyszę, że miały mało pokarmu, albo dziecko wolało pić z butelki(?!), albo butla jest wygodniejsza dla wygody mamy oczywiście..
Przykre to, bo w sumie wszystko na nic.
Czułam się na sali jak ulung, obcy i inny stwór. I nie wstyd mi było wyciągnąć cyca i dumna byłam, że mnie na to stać, bo widocznie trzeba się bardzo poświęcać(to jest kolejny argument), że przecież życia się nie ma, że tyle godzin się traci... czasami mam ochotę palnąć w łeb!
I żeby nie było na sali były dzieci w różnym wieku, od kilkutygodniowych po nastomiesięczne.
I wiem, że tematów o cycyu było tak wiele, że pewnien ikomu nie zechce się nawet tego czytać, ale wypisać sie musiałam i już.
Bo przykro mi bardzo.
I całym sercem jestem z tą organizacją :
Nie mogłam się nadziwić i zrozumieć, bo przecież nagonka na karmienie wielka, myślenie moje, że każda matka czyta blogi i karmi piersią (żyję widocznie w naszym niewielkim światku blogowym i flogowym gdzie się tak właśnie karmi), a tu taka niespodzianka!
Jadąc w autobusie z dziewczyna, która również jechała do kina i jak to matki gadajace o swoich pociechach tak i my gadałyśmy i dowiaduję się, że owa mama wyjeżdża na uwaga! 2 dni.. i już od miesiąca przyzwyczaja dziecko do picia mleka sztucznego, co by jej siostra mogła z dzieckiem zostać na owe dwa dni o karmic go butelka:|
no i oczywiście wygoda -bo jak dam butelkę to śpi mi wtedy 6h w nocy(dziecko miało 4 miesiące niecałe).
Za to, że karmie 7 miesięcy zostałam prawie dosłownie nagrodzona wielkimi brawami i wyrazem twarzy z komixow "wtf?!"
Powiem Wam, że nawet głupio sie poczułam przez chwilę, bo za chwilę zostałam przez następną koleżankę mamy pochwalona za "wyzwanie" i szczerze smutno mi się zrobiło, że my tu się tak wszędzie staramy promować karmienie, i media o tym mówią i lekarze, i szkoły rodzenia i wszyscy, cały świat o tym trąbi!
a to i tak na nic.
dziewczyny pokarmią 3 miesiące i albo słyszę, że miały mało pokarmu, albo dziecko wolało pić z butelki(?!), albo butla jest wygodniejsza dla wygody mamy oczywiście..
Przykre to, bo w sumie wszystko na nic.
Czułam się na sali jak ulung, obcy i inny stwór. I nie wstyd mi było wyciągnąć cyca i dumna byłam, że mnie na to stać, bo widocznie trzeba się bardzo poświęcać(to jest kolejny argument), że przecież życia się nie ma, że tyle godzin się traci... czasami mam ochotę palnąć w łeb!
I żeby nie było na sali były dzieci w różnym wieku, od kilkutygodniowych po nastomiesięczne.
I wiem, że tematów o cycyu było tak wiele, że pewnien ikomu nie zechce się nawet tego czytać, ale wypisać sie musiałam i już.
Bo przykro mi bardzo.
I całym sercem jestem z tą organizacją :
La Leche League w Polsce
A Natasza skończyła 23 siedem miesięcy, sama siedzi, zachrzania na raczkach po całym pokoju i wspina się na razie na kolanka o tak:
A siedzi sobie o tak:
A wcina sobie np. gruchę o tak:
sobota, 15 października 2011
Napisze coś wreszcie;)
codziennie jestem na bieżąco z wszystkimi waszymi blogami, nie komentuje, ale czytam mojemu lubemu na głos i zaśmiewamy się wspólnie:)
Macie codziennie jakiś temat do opisania, a ja nie chciałam pisać bez sensu więc na jakiś czas zaprzestałam.
Dziś jednak mogę dodać coś co oglądałam z boku, ale i uczestniczyłam.
Urodziny Lubego kolegi.
Ludzie wszyscy kolo 30, ja jak zawsze najmłodsza;)
Kobiety-żadna nie ma dzieci tylko ja;)
Akcja:
Dziewczyna solenizanta: o! dziecko. Jeszcze nigdy nie widziałam na żywo takiego małego dziecka.
Mogę potrzymać. (dzidzia po chwile się krzywi, koleżanka oddaje mi w moment;) Natasze)
Ja to lubię jak jest takie grzeczne, nie myśli się, że robi kupę, karmi (skrzywienie całościowe twarzy na myśl o karmieniu piersią) i robi inne brzydkie rzeczy. (przecież to człowiek:])
Dziewczyny nie wiedząc jeszcze karmie o ile w ogóle o tym pomyślały: Karmienie(fuj) temat tabu co najmniej, bo jak to karmić można cycem!
Dopiero jak odpowiedziałam, że jedzenie mam zawsze przy sobie dosłownie to się nagle opamiętały i "ahaaa, no tak" nadal patrząc z niedowierzaniem i obrzydzeniem.
To był pierwszy raz, kiedy w gościach albo wśród ludzi wyszłam karmić małą do drugiego pokoju, żeby nie gorszyć innych.
Byłam bardzo niemile zaskoczona podejściem dziewczyn. Później dzidzia była oczywiście maskotką i była rozchwytywana, ale te kobiety, jedna może bardziej, ale druga kompletnie nie nadawała się na matkę.
Bo kto normalny zapytałby mnie czy może półroczne dziecko zjeść kawałek ciasta albo żelkę o_O eeee... nawet faceci byli bardziej rozgarnięci i ze śmiechem stwierdzili, że to przecież za wcześnie.
Zdecydowanie niektóre kobiety (a myślałam, że takie jednak nie istnieja już, a jednak..;)) nie powinny zostawać matkami, aby chronić swoje dziecko, przed swoją niekompetencja, że tak powiem.
No nie wiedziałam, że na temat dzieci można nie wiedzieć nic, NIC. Kompletnie.
;)
A my żyjemy i to fajnie.
Nie ma u nas jakichś ogromnych postępów.
Mamy 8 dni do skończenia 6 miesiąca.
Umiemy podnosić się na foczkę, przewracać i fikać jak tylko się komu podoba, w te i we wte,
łapiemy za włosy, nos wlaściwie wszystko;), z nowości to pokazywanie języka i plucie przez język jest na topie. Zaczynamy reagować na "a kuku".
Ale ani siedzenia, ani raczkowania, ani mowienia jakichś sylab. Nic z tych rzeczy.
Nie rozwijamy się w tempie ekspresowym, dziecię dawkuje rodzicom dawkę zadowolenia z pojedynczych osiagnięć.
Cieszę się strasznie, że na razie nie dopadło nas choróbsko.
A dziś mama walnie sobie dużego Heńka, bo już nie mogę wytrzymać tej abstynencji.;]
Jest jakiś wytłumaczenie dlaczego dziecko nie chce pić mojego mleka z butli?
I zaradziłam na razie trochę małej produkcji mleka w prawej piersi herbatką laktacyjną, ale jak tylko przestaje ja pić mleka w prawej piersi jest tylko 1/4 tego co w lewej. 5 pociągnięć głębszych dzidzi i nie ma.
codziennie jestem na bieżąco z wszystkimi waszymi blogami, nie komentuje, ale czytam mojemu lubemu na głos i zaśmiewamy się wspólnie:)
Macie codziennie jakiś temat do opisania, a ja nie chciałam pisać bez sensu więc na jakiś czas zaprzestałam.
Dziś jednak mogę dodać coś co oglądałam z boku, ale i uczestniczyłam.
Urodziny Lubego kolegi.
Ludzie wszyscy kolo 30, ja jak zawsze najmłodsza;)
Kobiety-żadna nie ma dzieci tylko ja;)
Akcja:
Dziewczyna solenizanta: o! dziecko. Jeszcze nigdy nie widziałam na żywo takiego małego dziecka.
Mogę potrzymać. (dzidzia po chwile się krzywi, koleżanka oddaje mi w moment;) Natasze)
Ja to lubię jak jest takie grzeczne, nie myśli się, że robi kupę, karmi (skrzywienie całościowe twarzy na myśl o karmieniu piersią) i robi inne brzydkie rzeczy. (przecież to człowiek:])
Dziewczyny nie wiedząc jeszcze karmie o ile w ogóle o tym pomyślały: Karmienie(fuj) temat tabu co najmniej, bo jak to karmić można cycem!
Dopiero jak odpowiedziałam, że jedzenie mam zawsze przy sobie dosłownie to się nagle opamiętały i "ahaaa, no tak" nadal patrząc z niedowierzaniem i obrzydzeniem.
To był pierwszy raz, kiedy w gościach albo wśród ludzi wyszłam karmić małą do drugiego pokoju, żeby nie gorszyć innych.
Byłam bardzo niemile zaskoczona podejściem dziewczyn. Później dzidzia była oczywiście maskotką i była rozchwytywana, ale te kobiety, jedna może bardziej, ale druga kompletnie nie nadawała się na matkę.
Bo kto normalny zapytałby mnie czy może półroczne dziecko zjeść kawałek ciasta albo żelkę o_O eeee... nawet faceci byli bardziej rozgarnięci i ze śmiechem stwierdzili, że to przecież za wcześnie.
Zdecydowanie niektóre kobiety (a myślałam, że takie jednak nie istnieja już, a jednak..;)) nie powinny zostawać matkami, aby chronić swoje dziecko, przed swoją niekompetencja, że tak powiem.
No nie wiedziałam, że na temat dzieci można nie wiedzieć nic, NIC. Kompletnie.
;)
A my żyjemy i to fajnie.
Nie ma u nas jakichś ogromnych postępów.
Mamy 8 dni do skończenia 6 miesiąca.
Umiemy podnosić się na foczkę, przewracać i fikać jak tylko się komu podoba, w te i we wte,
łapiemy za włosy, nos wlaściwie wszystko;), z nowości to pokazywanie języka i plucie przez język jest na topie. Zaczynamy reagować na "a kuku".
Ale ani siedzenia, ani raczkowania, ani mowienia jakichś sylab. Nic z tych rzeczy.
Nie rozwijamy się w tempie ekspresowym, dziecię dawkuje rodzicom dawkę zadowolenia z pojedynczych osiagnięć.
Cieszę się strasznie, że na razie nie dopadło nas choróbsko.
A dziś mama walnie sobie dużego Heńka, bo już nie mogę wytrzymać tej abstynencji.;]
Jest jakiś wytłumaczenie dlaczego dziecko nie chce pić mojego mleka z butli?
I zaradziłam na razie trochę małej produkcji mleka w prawej piersi herbatką laktacyjną, ale jak tylko przestaje ja pić mleka w prawej piersi jest tylko 1/4 tego co w lewej. 5 pociągnięć głębszych dzidzi i nie ma.
wtorek, 16 sierpnia 2011
Dzisiaj chyba będą same ciężkie wywody na blogach.
Jak przeczytałam posta Mamuśki-Martuśki to mam ochotę napisać o drugich sprzecznościach.
Są też na ziemi matki, które porzucają swoje dzieci. Zostawiają mężom, wyrzucają do śmietnika:| wczorajszy artykuł na wp o dwuletniej dziewczynce otworzył mi nóż w kieszeni, spojrzałam na moja Pyzę i choć marudziła to przecież przez myśl mi by nigdy nie przeszło nawet żeby ją wyrzucić!
Ja wszystko rozumiem, depresje, histerie brak pieniędzy, biedę, aktualną liczbę dzieci wynoszącą kilka, ależ na litość boską! To było ich nie robić albo trzeba było wyskrobać jak ma się odwagę wyrzucać.
Usłyszałam dzisiaj rano od Kuby coś w stylu: " jesteś najlepszą matką jaką mogłem wybrać dla mojego dziecka".
Jak bardzo chciałabym żeby każda matka taka była.
Albo żeby surogatki mogły rodzić dzieci i żeby to była normalna praca.
Albo żeby była przymusowa aborcja dla ludzi którzy nie nadają się na rodziców.
Jestem okropna, ale to ludzi to robią. Nawet boje się pomyśleć jak żyje niemowlak, narkomanki, albo alkoholiczki, bo mam nadzieje, że mlekiem go nie karmią:| <o zgrozo>
A już najbardziej mnie wku.... to, że lachy robią dzieci a później pija za zasiłek rodzinny...
Jak by tak wyeliminować te nieodpowiedzialne, niezdolne do macierzyństwa, takie, dla których dziecko jest problemem i ciągle nim pomiata, ciągnie, wrzeszczy, dziecko ruszając się robi już błąd, to ciekawa jestem czy te kochające matki stanowią chociaż 60%.. a później mówi się, że domy dziecka przepełnione, że rośnie coraz gorsze pokolenie zbuntowanych, że jest coraz więcej małych przestępców, że mamy dzieci z FAS i ADHD.. ciekawe dlaczego...nooo przez jedzenie genetycznie zmodyfikowane na pewno...;/
Nie wyobrażam sobie życia bez Nataszy.
I chociaż wkurza mnie, że nie mogę nic zrobić bo już słyszę "ummmmmmm" jak woła mnie na łóżku żebym zwróciła na nią uwagę i chociaż coś do niej powiedziała, to nie oddałabym jej za nic, no może na jeden dzień mojej mamie tak;)
Skarb od dwóch dni przewraca się na brzuszek i raz jej się udało z brzuszka na plecki. No i JAK się nie cieszyć?!
Jak przeczytałam posta Mamuśki-Martuśki to mam ochotę napisać o drugich sprzecznościach.
Są też na ziemi matki, które porzucają swoje dzieci. Zostawiają mężom, wyrzucają do śmietnika:| wczorajszy artykuł na wp o dwuletniej dziewczynce otworzył mi nóż w kieszeni, spojrzałam na moja Pyzę i choć marudziła to przecież przez myśl mi by nigdy nie przeszło nawet żeby ją wyrzucić!
Ja wszystko rozumiem, depresje, histerie brak pieniędzy, biedę, aktualną liczbę dzieci wynoszącą kilka, ależ na litość boską! To było ich nie robić albo trzeba było wyskrobać jak ma się odwagę wyrzucać.
Usłyszałam dzisiaj rano od Kuby coś w stylu: " jesteś najlepszą matką jaką mogłem wybrać dla mojego dziecka".
Jak bardzo chciałabym żeby każda matka taka była.
Albo żeby surogatki mogły rodzić dzieci i żeby to była normalna praca.
Albo żeby była przymusowa aborcja dla ludzi którzy nie nadają się na rodziców.
Jestem okropna, ale to ludzi to robią. Nawet boje się pomyśleć jak żyje niemowlak, narkomanki, albo alkoholiczki, bo mam nadzieje, że mlekiem go nie karmią:| <o zgrozo>
A już najbardziej mnie wku.... to, że lachy robią dzieci a później pija za zasiłek rodzinny...
Jak by tak wyeliminować te nieodpowiedzialne, niezdolne do macierzyństwa, takie, dla których dziecko jest problemem i ciągle nim pomiata, ciągnie, wrzeszczy, dziecko ruszając się robi już błąd, to ciekawa jestem czy te kochające matki stanowią chociaż 60%.. a później mówi się, że domy dziecka przepełnione, że rośnie coraz gorsze pokolenie zbuntowanych, że jest coraz więcej małych przestępców, że mamy dzieci z FAS i ADHD.. ciekawe dlaczego...nooo przez jedzenie genetycznie zmodyfikowane na pewno...;/
Nie wyobrażam sobie życia bez Nataszy.
I chociaż wkurza mnie, że nie mogę nic zrobić bo już słyszę "ummmmmmm" jak woła mnie na łóżku żebym zwróciła na nią uwagę i chociaż coś do niej powiedziała, to nie oddałabym jej za nic, no może na jeden dzień mojej mamie tak;)
Skarb od dwóch dni przewraca się na brzuszek i raz jej się udało z brzuszka na plecki. No i JAK się nie cieszyć?!
czwartek, 11 sierpnia 2011
Naczytałam się dzisiaj o Waszych problemach z cycami, porodami i chyba powinnam być wdzięczna za to co mam w domu i iść na kolanach do Częstochowy co jednak nie daje jakiegoś specjalnego efektu jak w filmie o Piotrku co Biegł dla matki.;]
Ja przeżyłam "tylko" 22h porodu, bez cesarki na szczęście.
Przeżyłam poranione sutki ale tylko przez tydzień, smarowałam swoim mlekiem i przystawialam syczac z bólu, ale dzidzia umiała od urodzenia chwytać i nie miałyśmy z przystawianiem żadnego problemu.
Nawał pokarmu przeżyłam raz, położna podusiła mi cyce, kazała aplikować po 6 apapów dziennie mniej więcej jak tylko czułam temperaturę i przykładać zimna kapustę i rozmasowywać grudy zbite pod prysznicem z ciepła wodą. Pomęczyłam się tak tydzień, 5 dni miałam 38,39 stopni temp., i co chwile brałam apap i w końcu minęło. I widzę, że wielu z Was przydała by się ta babka, bo naprawdę wiedziała co i jak robić, "Pani Olu, chce pani wylądować po 5 dniach znowu w szpitalu?! no to wytrzyma pani to duszenie, będę nieprzyjemna, ale opłaci się" no myślałam, że mi cycki wyrwie;]
I na końcu spanie, moje 20 kąpanie, 21 max spanie po nabąbaniu się cyca jak smok i zaśnięciu przy nim zazwyczaj, nie mam siły już jej usypiać, chyba że nie zaśnie przy cycu, i spiiiiiiiii miiii aż do 6 rano.
Także Współczuję Wam wszystkie Matki cierpiące z któregoś powodu, ale tego się nie wybiera i maluszki i cycki kiedyś muszą się uspokoić.
Moja mała za to nie śpi prawie w ogóle w dzień, max 2,3 h od 10 do 20.
Miało być dziś zupełnie o czym innym, ale tak się zaaferowałam Waszymi przykrościami, że musiałam dodać coś pozytywnego i tego, że jednak czasem jest normalnie.
Mała po wizycie u Pani doktor:
-zdrowa, dostała tylko wit c i wapno dlatego, że w domu jest infekcja.
-kupa zielona może od pomidora jakiego jem codziennie i jestem ja na niego uczulona, więc odstawić.
-jak usłyszała, że jem chipsy to się za głowę złapała i kazała jeść gotowane ważywa.
-pytałam, czy już od 4 miesiąca wprowadzać jakieś inne pokarmy, czy do 6 karmić tylko piersią to powiedziała, żeby wprowadzać po łyżeczce marchewkę.
-pochwaliła wielkoluda, że silny, mądrze patrzy.
-powiedziała "zdecydowanie dobrze tyje na tej piersi";] pulpa moja;]
no i poszłam w cholerę, bo ja wymęczyłam, a przecież za 2,5 tyg do szczepienia.;]
Pyza waży 6,700!!!:) a, ja się zastanawiam czy tego mleka mi wystarcza dla niej ,ale jak najedzona się odrywa z wyciekającym mlekiem z połgębka jak wampir i pijanym wzrokiem to chyba się najada:P no i przytyła 1,6kg w ciągu 2 miesięcy to też chyba dobrze.
O sobie coś wreszcie.
Chciałabym gdzieś wyjść. Bez dziecka.
Uwielbiam te nieliczne chwilki kiedy na 3 h udaje nam się wyskoczyć do kina.
albo jak na imprezie czy grillu ktoś znajomy zajmuje się małą a ja mogę chwile odpocząć.
I boli mnie czasami to, że nie mogę tak długo pospać jak Kuba, który nigdy nie wstał w nocy, bo "on musi być wyspany".
I tęsknie za ciążą gdzie leżałam przed laptopem 8 h z przerwami na siku i jedzenie i oglądałam dr Housea czy chirurgów i wyoglądałam wszystkie sezony i mogłam siedzieć, leżeć ile chciałam, wstawać kiedy chciałam, jeść co chciałam (mimo zgagi;] wpieprzałam wszystko co napotkałam pod ręką;]).
Tęsknie za lenistwem.
Teraz nie wiem co to znaczy.
Jestem od 6 do 20 jak nakręcona.
Jakoś specjalnie się nie oszczędzam, a nawet jak bym chciała odpocząć to przed laptopem, trzymając śpiącego bąka na jednym ręku.
Jeszcze denerwuje mnie jedna przypadłość, która została po ciąży.
Ból po prawej stronie kręgosłupa lędźwiowego przy wstawaniu, podnoszeniu bioder do góry leżąc, przekręcaniu się z pleców na brzuch lub odwrotnie, czuję się jak by rdzeń kręgu uciskał na nerw i powodował przenikający ból. Każdą wymienioną czynność robię baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo powoli. milimetr na sekundę. Jest to bardzo wkurzające, bo jak bym chciała ćwiczyć to raczej będzie to niemożliwe. A po lekarzach nie chce mi się latać. Na szczęście jednak, że nie boli tak jak w ciąży!
padam na twarz ze zmęczenia.
Ja przeżyłam "tylko" 22h porodu, bez cesarki na szczęście.
Przeżyłam poranione sutki ale tylko przez tydzień, smarowałam swoim mlekiem i przystawialam syczac z bólu, ale dzidzia umiała od urodzenia chwytać i nie miałyśmy z przystawianiem żadnego problemu.
Nawał pokarmu przeżyłam raz, położna podusiła mi cyce, kazała aplikować po 6 apapów dziennie mniej więcej jak tylko czułam temperaturę i przykładać zimna kapustę i rozmasowywać grudy zbite pod prysznicem z ciepła wodą. Pomęczyłam się tak tydzień, 5 dni miałam 38,39 stopni temp., i co chwile brałam apap i w końcu minęło. I widzę, że wielu z Was przydała by się ta babka, bo naprawdę wiedziała co i jak robić, "Pani Olu, chce pani wylądować po 5 dniach znowu w szpitalu?! no to wytrzyma pani to duszenie, będę nieprzyjemna, ale opłaci się" no myślałam, że mi cycki wyrwie;]
I na końcu spanie, moje 20 kąpanie, 21 max spanie po nabąbaniu się cyca jak smok i zaśnięciu przy nim zazwyczaj, nie mam siły już jej usypiać, chyba że nie zaśnie przy cycu, i spiiiiiiiii miiii aż do 6 rano.
Także Współczuję Wam wszystkie Matki cierpiące z któregoś powodu, ale tego się nie wybiera i maluszki i cycki kiedyś muszą się uspokoić.
Moja mała za to nie śpi prawie w ogóle w dzień, max 2,3 h od 10 do 20.
Miało być dziś zupełnie o czym innym, ale tak się zaaferowałam Waszymi przykrościami, że musiałam dodać coś pozytywnego i tego, że jednak czasem jest normalnie.
Mała po wizycie u Pani doktor:
-zdrowa, dostała tylko wit c i wapno dlatego, że w domu jest infekcja.
-kupa zielona może od pomidora jakiego jem codziennie i jestem ja na niego uczulona, więc odstawić.
-jak usłyszała, że jem chipsy to się za głowę złapała i kazała jeść gotowane ważywa.
-pytałam, czy już od 4 miesiąca wprowadzać jakieś inne pokarmy, czy do 6 karmić tylko piersią to powiedziała, żeby wprowadzać po łyżeczce marchewkę.
-pochwaliła wielkoluda, że silny, mądrze patrzy.
-powiedziała "zdecydowanie dobrze tyje na tej piersi";] pulpa moja;]
no i poszłam w cholerę, bo ja wymęczyłam, a przecież za 2,5 tyg do szczepienia.;]
Pyza waży 6,700!!!:) a, ja się zastanawiam czy tego mleka mi wystarcza dla niej ,ale jak najedzona się odrywa z wyciekającym mlekiem z połgębka jak wampir i pijanym wzrokiem to chyba się najada:P no i przytyła 1,6kg w ciągu 2 miesięcy to też chyba dobrze.
O sobie coś wreszcie.
Chciałabym gdzieś wyjść. Bez dziecka.
Uwielbiam te nieliczne chwilki kiedy na 3 h udaje nam się wyskoczyć do kina.
albo jak na imprezie czy grillu ktoś znajomy zajmuje się małą a ja mogę chwile odpocząć.
I boli mnie czasami to, że nie mogę tak długo pospać jak Kuba, który nigdy nie wstał w nocy, bo "on musi być wyspany".
I tęsknie za ciążą gdzie leżałam przed laptopem 8 h z przerwami na siku i jedzenie i oglądałam dr Housea czy chirurgów i wyoglądałam wszystkie sezony i mogłam siedzieć, leżeć ile chciałam, wstawać kiedy chciałam, jeść co chciałam (mimo zgagi;] wpieprzałam wszystko co napotkałam pod ręką;]).
Tęsknie za lenistwem.
Teraz nie wiem co to znaczy.
Jestem od 6 do 20 jak nakręcona.
Jakoś specjalnie się nie oszczędzam, a nawet jak bym chciała odpocząć to przed laptopem, trzymając śpiącego bąka na jednym ręku.
Jeszcze denerwuje mnie jedna przypadłość, która została po ciąży.
Ból po prawej stronie kręgosłupa lędźwiowego przy wstawaniu, podnoszeniu bioder do góry leżąc, przekręcaniu się z pleców na brzuch lub odwrotnie, czuję się jak by rdzeń kręgu uciskał na nerw i powodował przenikający ból. Każdą wymienioną czynność robię baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo powoli. milimetr na sekundę. Jest to bardzo wkurzające, bo jak bym chciała ćwiczyć to raczej będzie to niemożliwe. A po lekarzach nie chce mi się latać. Na szczęście jednak, że nie boli tak jak w ciąży!
padam na twarz ze zmęczenia.
środa, 10 sierpnia 2011
Nadrabianie
Muszę troszkę nadrobić bo dawno mnie nie było przez ten cały urlop Taty:)
Najpierw powiem o oddupnych sprawach.
Dostałam niestety tylko czopki, bo moja Pani doktor nie wie co to za nowy lek, wiec będę musiała iść do apteki jeszcze raz i zapytać ponownie. Czopki to Posterisan. Ja wiem, chyba pomogły trochę, zmniejszyły stan zapalny na pewno.I już przynajmniej nie ma krwi na papierku.
Ale żylaczki nie zniknęły. Pani Farmaceutka powiedziała, że jej się niby wchłonęły po "jakimś czasie" o jakim czasie mowa-nie mam pojęcia, nie pamiętała.
Nie wiem jak wygląda wasza antykoncepcja po porodowa, ale ja biorę juz drugi tydzień Cerazette i nic mi po nich nie jest, a koleżanka straszyła mnie, że ona jak je brała to wszystko było źle:libido zerowe, ciągłe migreny, bóle brzucha, plamienia, tylko nie tyła po nich, no i mogła je brać paląc fajki i nie rzucając palenia.
Ja nic złego dotychczas nie zaobserwowałam wiec wydaje mi się, że może na mnie działają akurat pozytywnie.
Kolejna sprawa: wciąż jestem non stop głodna. Wsunęliśmy dziś na szybko pizze dużą 42 cm? coś takiego na pół. Nie minęła godzina, a ja już umierałam z głodu. To te cycki ma tak kradną to jedzenie?
Tatuś po urlopie znów ma "wolne", z tytułu L4 tym razem.
Pochorował nam się biedny, jeszcze nie tak strasznie, ale antybiotyk już wjechał. My z Pyzą zapisane jutro do lekarza bo Pyza z mamą ma po 37,4 każda a mamę boli już gardło.
Hafija tę chorobę "wyczytałam" i przejęłam prawdopodobnie z Twojego Bloga:D
A teraz będzie o Tatusiu.
Codziennie obserwuje ich we dwoje z nienacka;)
Pyzie, na widok Taty (odkąd zaczął się nią zajmować 3 razy więcej po moich opieprzach) rozbłyskają oczka, buzia układa się w wielkie D poziomo i wszystkie kończyny zaczynają się ruszać, żeby po chwili znieruchomieć i czekać na całusa w czółko, który zawsze wjeżdża na "Dzień Dobry".
I cieszy się zupełnie inaczej niż jak widzi mnie. Niby tak samo dla kogoś obcego by wyglądało, a ja czuję w środku, że na mnie się tak nie cieszy.
Zgłupiała jak Tatuś miał urlop i byl codziennie z nami. Nie mogła się nadziwić, że jest co dzień rano i po przedpołudniowe i popołudniowej drzemce. Kiedy tylko otwierała oczka to był. I było mniej nudno niż codziennie tylko z Mamusia;) i była jakby bardziej radosna.
Ja jestem czasami zazdrosna, bo słyszę z łazienki to ich radosne "ćwierkanie" ze sobą, i te zupełnie inne dźwięki niż do mnie tak, jakby większą radość..;] tłumaczę sobie, że to przez to, że się mniej widzą:P i celebruje bardziej każdą chwilke z Tatusiem.
Zawszę staram się nagrać albo zrobić zdjęcie każdym jej nowym wyczynom i zaraz dzwonie do Kuby i opowiadam o tym co zrobiła i się cieszymy razem chociaż przez telefon, bo przykro mi, że on tą czynność zobaczy później, albo już nie na żywo. Mimo tego, że to pierdoła jakaś np;) dla mnie wszystko co Pyza robi jest ważne. Chyba dla każdej matki jest.
Do sedna jednak, patrząc na nich, widzę jak ważny jest dla niej. On. Ojciec. Jak bardzo jest już takiej małej kruszynce potrzebny. Jak lgnie do niego, jak zaczepia i jak chyba kocha nie wiem czy takie maluszki potrafia, ale jakoś na swój sposób kocha tego pana którego zna ze słyszenia 9 miesięcy i życia z nim od prawie czterech.
Rozumiem teraz dlaczego Ja jako dziecko z rozbitej rodziny tak pragnęłam zawsze ojca.
Jest dla niej wspaniały. I nie chcę nawet myśleć o tych dzieciach, bitych, maltretowanych, wyzyskiwanych..fuj!!! to nie są ojcowie!
Dlatego, Kochanie, jestem z Ciebie dumna;* a tak się bałeś, że sobie nie poradzimy;)
I ostatnie co chciałam napisać.
Natasza wszystko wkłada do buzi;)butelkę, gazetę, rękę moja, Kuby i co najważniejsze swoją stopę! po Tygodniu gimnastyki i prób wkładania udało jej się podciągnąć stopę tak wysoko żeby zmieściła się w buzi:D niestety zdjęcia nie zdążyłam zrobić.
Teraz czekamy na obracanie się, które Natasza zostawiła sobie na deser chyba, dziś były pierwsze próby 'zarzucania' ciałkiem, ale jeszcze sama nie potrafi, za to świetnie wychodzi jej obracanie się o 360 stopni na pupie odpychając się rękami i nogami:D
znikam.
X-mena oglądamy dzisiaj.
Najpierw powiem o oddupnych sprawach.
Dostałam niestety tylko czopki, bo moja Pani doktor nie wie co to za nowy lek, wiec będę musiała iść do apteki jeszcze raz i zapytać ponownie. Czopki to Posterisan. Ja wiem, chyba pomogły trochę, zmniejszyły stan zapalny na pewno.I już przynajmniej nie ma krwi na papierku.
Ale żylaczki nie zniknęły. Pani Farmaceutka powiedziała, że jej się niby wchłonęły po "jakimś czasie" o jakim czasie mowa-nie mam pojęcia, nie pamiętała.
Nie wiem jak wygląda wasza antykoncepcja po porodowa, ale ja biorę juz drugi tydzień Cerazette i nic mi po nich nie jest, a koleżanka straszyła mnie, że ona jak je brała to wszystko było źle:libido zerowe, ciągłe migreny, bóle brzucha, plamienia, tylko nie tyła po nich, no i mogła je brać paląc fajki i nie rzucając palenia.
Ja nic złego dotychczas nie zaobserwowałam wiec wydaje mi się, że może na mnie działają akurat pozytywnie.
Kolejna sprawa: wciąż jestem non stop głodna. Wsunęliśmy dziś na szybko pizze dużą 42 cm? coś takiego na pół. Nie minęła godzina, a ja już umierałam z głodu. To te cycki ma tak kradną to jedzenie?
Tatuś po urlopie znów ma "wolne", z tytułu L4 tym razem.
Pochorował nam się biedny, jeszcze nie tak strasznie, ale antybiotyk już wjechał. My z Pyzą zapisane jutro do lekarza bo Pyza z mamą ma po 37,4 każda a mamę boli już gardło.
Hafija tę chorobę "wyczytałam" i przejęłam prawdopodobnie z Twojego Bloga:D
A teraz będzie o Tatusiu.
Codziennie obserwuje ich we dwoje z nienacka;)
Pyzie, na widok Taty (odkąd zaczął się nią zajmować 3 razy więcej po moich opieprzach) rozbłyskają oczka, buzia układa się w wielkie D poziomo i wszystkie kończyny zaczynają się ruszać, żeby po chwili znieruchomieć i czekać na całusa w czółko, który zawsze wjeżdża na "Dzień Dobry".
I cieszy się zupełnie inaczej niż jak widzi mnie. Niby tak samo dla kogoś obcego by wyglądało, a ja czuję w środku, że na mnie się tak nie cieszy.
Zgłupiała jak Tatuś miał urlop i byl codziennie z nami. Nie mogła się nadziwić, że jest co dzień rano i po przedpołudniowe i popołudniowej drzemce. Kiedy tylko otwierała oczka to był. I było mniej nudno niż codziennie tylko z Mamusia;) i była jakby bardziej radosna.
Ja jestem czasami zazdrosna, bo słyszę z łazienki to ich radosne "ćwierkanie" ze sobą, i te zupełnie inne dźwięki niż do mnie tak, jakby większą radość..;] tłumaczę sobie, że to przez to, że się mniej widzą:P i celebruje bardziej każdą chwilke z Tatusiem.
Zawszę staram się nagrać albo zrobić zdjęcie każdym jej nowym wyczynom i zaraz dzwonie do Kuby i opowiadam o tym co zrobiła i się cieszymy razem chociaż przez telefon, bo przykro mi, że on tą czynność zobaczy później, albo już nie na żywo. Mimo tego, że to pierdoła jakaś np;) dla mnie wszystko co Pyza robi jest ważne. Chyba dla każdej matki jest.
Do sedna jednak, patrząc na nich, widzę jak ważny jest dla niej. On. Ojciec. Jak bardzo jest już takiej małej kruszynce potrzebny. Jak lgnie do niego, jak zaczepia i jak chyba kocha nie wiem czy takie maluszki potrafia, ale jakoś na swój sposób kocha tego pana którego zna ze słyszenia 9 miesięcy i życia z nim od prawie czterech.
Rozumiem teraz dlaczego Ja jako dziecko z rozbitej rodziny tak pragnęłam zawsze ojca.
Jest dla niej wspaniały. I nie chcę nawet myśleć o tych dzieciach, bitych, maltretowanych, wyzyskiwanych..fuj!!! to nie są ojcowie!
Dlatego, Kochanie, jestem z Ciebie dumna;* a tak się bałeś, że sobie nie poradzimy;)
I ostatnie co chciałam napisać.
Natasza wszystko wkłada do buzi;)butelkę, gazetę, rękę moja, Kuby i co najważniejsze swoją stopę! po Tygodniu gimnastyki i prób wkładania udało jej się podciągnąć stopę tak wysoko żeby zmieściła się w buzi:D niestety zdjęcia nie zdążyłam zrobić.
Teraz czekamy na obracanie się, które Natasza zostawiła sobie na deser chyba, dziś były pierwsze próby 'zarzucania' ciałkiem, ale jeszcze sama nie potrafi, za to świetnie wychodzi jej obracanie się o 360 stopni na pupie odpychając się rękami i nogami:D
znikam.
X-mena oglądamy dzisiaj.
piątek, 29 lipca 2011
Rozmowa
Mowie.
Ciągle mówię do Nataszki.
Nauczyła się na okrągło słuchać mojego głosu.
Dzisiaj to zauważyłam jak zrobiła się na chwile cisza jak robiłam obiad.
Nie włączyłam żadnej piosenki, chwile zamilkłam i dziecko moje zaczęło marudzić.
Obróciłam się, zagadałam, a ta już uśmiechnięta i mi odpowiada.
Później znów cisza, odczekałam chwile i zobaczyłam czy się czymś zajmie, ale że nie było czym to pobujała się chwilę w foteliku i znów zaczęła miarczeć.
I miarczała, aż ją wzięłam na rączki.
Zrozumiałam, że nauczyłam ją słuchać non stop mojego głosu.
Piosenki muszę śpiewać razem z piosenkarzem, bo inaczej nie są atrakcyjne.
Misia uwielbia moją mimikę i czeka aż się uśmiechnę, albo zmarszczę, albo powiem coś śmiesznego.
Dzisiaj doszło nam popiskiwanie:) przeurocze!! nie wiedziałam, że tak dzieci robią:D na początku myślałam, że chce zakasłać:D
i doszło nam wkładanie zabawki do buzi:) achhh zabawa nie miała końca i musiałam ją przerwać na kąpiel:)
coś pięknego.
Mama mówiła, że ona do mnie cały czas gadała i sąsiedzi się śmieli, że gada do dziecka, które i tak nie rozumie, ale wiemy już, że dzieci osłuchują się z naszym głosem i językiem, i ja np. zaczęłam najpierw mówić mając 12 miesiecy, chciwlę potem składałam już całe zdania, a dopiero później zaczęłam chodzić.
Także sprawdzę to na swojej corze, chociaż wydaje mi się, że mała jest bardziej skora chodzić, bo rychy kończyn jak leży nie mają końca.
Dzisiaj padła wykończona przez pogodę i moją męczarnie o 20;15
Proszę, oto dowód:D
Ciągle mówię do Nataszki.
Nauczyła się na okrągło słuchać mojego głosu.
Dzisiaj to zauważyłam jak zrobiła się na chwile cisza jak robiłam obiad.
Nie włączyłam żadnej piosenki, chwile zamilkłam i dziecko moje zaczęło marudzić.
Obróciłam się, zagadałam, a ta już uśmiechnięta i mi odpowiada.
Później znów cisza, odczekałam chwile i zobaczyłam czy się czymś zajmie, ale że nie było czym to pobujała się chwilę w foteliku i znów zaczęła miarczeć.
I miarczała, aż ją wzięłam na rączki.
Zrozumiałam, że nauczyłam ją słuchać non stop mojego głosu.
Piosenki muszę śpiewać razem z piosenkarzem, bo inaczej nie są atrakcyjne.
Misia uwielbia moją mimikę i czeka aż się uśmiechnę, albo zmarszczę, albo powiem coś śmiesznego.
Dzisiaj doszło nam popiskiwanie:) przeurocze!! nie wiedziałam, że tak dzieci robią:D na początku myślałam, że chce zakasłać:D
i doszło nam wkładanie zabawki do buzi:) achhh zabawa nie miała końca i musiałam ją przerwać na kąpiel:)
coś pięknego.
Mama mówiła, że ona do mnie cały czas gadała i sąsiedzi się śmieli, że gada do dziecka, które i tak nie rozumie, ale wiemy już, że dzieci osłuchują się z naszym głosem i językiem, i ja np. zaczęłam najpierw mówić mając 12 miesiecy, chciwlę potem składałam już całe zdania, a dopiero później zaczęłam chodzić.
Także sprawdzę to na swojej corze, chociaż wydaje mi się, że mała jest bardziej skora chodzić, bo rychy kończyn jak leży nie mają końca.
Dzisiaj padła wykończona przez pogodę i moją męczarnie o 20;15
Proszę, oto dowód:D
czwartek, 28 lipca 2011
dolegliwosci pociazowe
Nie wiem jak wy, ale ja oprócz rozstępów zostałam również obdarowana przez poród hemoroidami.
Udaje się w poniedziałek do mojej ginekolog, żeby coś poradziła na to. Pani w aptece proponowała jaki lek, ze niby lek na to, a nie tylko "zaleczacz", ale oczywiście "nie wskazane dla kobiet karmiących piersią".Jednak, że nie jest mi to obojętne, bo jak by nie było przeszkadza i to znacznie muszę o to zapytać.
Z dolegliwości doliczam też kręgosłup, który w części krzyżowej nie przestał boleć po ciąży, za to boli jeszcze bardziej -wstanie z pozycji leżącej trwa dobra minute zanim po milimetrze podniosę ciało. Za to dodatkowo zaczął boleć w części piersiowej, od dźwigania wielkoluda.;)
Dobra koniec jęczącej.
Teraz chwalimy:) Moje dziecko wspaniale złapało dziś misia w dwie rączki:) i włożyło go sobie do buzi celem spróbowania, jednak włosy misiowe nie były tak dobre jak swoje rączki.
Co dodała dzisiaj jeszcze kilka nowych dźwięków, których nie potrafię nazwać:) i od wczoraj ogląda swoje rączki, patrzy się jak się ruszają i że mają paluszki i jak się zginają:D i szybciej zaczyna przekonywać się do ludzi. Dziś odwiedziła nas ciocia Asia, której nie widziała dwa tygodnie i na początku nieufnie a później uśmiechała się i zaczepiała ją nieustannie. Nasłuchała się dzisiaj tyle niecenzuralnych historii, że dobrze ze jeszcze nie rozumie co mówimy:D
no i zdjecia, los chcial ze ubrałam ja dziś tak samo jak do wcześniejszego zdjęcia z misiem;)
Udaje się w poniedziałek do mojej ginekolog, żeby coś poradziła na to. Pani w aptece proponowała jaki lek, ze niby lek na to, a nie tylko "zaleczacz", ale oczywiście "nie wskazane dla kobiet karmiących piersią".Jednak, że nie jest mi to obojętne, bo jak by nie było przeszkadza i to znacznie muszę o to zapytać.
Z dolegliwości doliczam też kręgosłup, który w części krzyżowej nie przestał boleć po ciąży, za to boli jeszcze bardziej -wstanie z pozycji leżącej trwa dobra minute zanim po milimetrze podniosę ciało. Za to dodatkowo zaczął boleć w części piersiowej, od dźwigania wielkoluda.;)
Dobra koniec jęczącej.
Teraz chwalimy:) Moje dziecko wspaniale złapało dziś misia w dwie rączki:) i włożyło go sobie do buzi celem spróbowania, jednak włosy misiowe nie były tak dobre jak swoje rączki.
Co dodała dzisiaj jeszcze kilka nowych dźwięków, których nie potrafię nazwać:) i od wczoraj ogląda swoje rączki, patrzy się jak się ruszają i że mają paluszki i jak się zginają:D i szybciej zaczyna przekonywać się do ludzi. Dziś odwiedziła nas ciocia Asia, której nie widziała dwa tygodnie i na początku nieufnie a później uśmiechała się i zaczepiała ją nieustannie. Nasłuchała się dzisiaj tyle niecenzuralnych historii, że dobrze ze jeszcze nie rozumie co mówimy:D
no i zdjecia, los chcial ze ubrałam ja dziś tak samo jak do wcześniejszego zdjęcia z misiem;)
poniedziałek, 25 lipca 2011
Matki poradzcie;/
Ni chol*ry nie rozumiem tej zależności.
O co chodzi z tą zieloną kupą????!!!
Natka robi ja czasami, i przeplata ją z normalnymi żółtymi.
Dziś np. o 8 zrobiła dużą ładną żółtą, chociaż był to ciemny żółty.
Teraz czytaj o 12, zrobił malutko zielonej. ciemnej zielnej.
ale nic jej nie jest. Ani nic jej nie boli, ani nie marudzi, normalne radosne dziecko.
Ma znaczenie jakieś to co ja jadłam? czy jak mocniej przyprawione może?? ja nie wiem już jak to czytać;/
a tym bardziej czy to coś złego.
podpowiedzcie proszę..
O co chodzi z tą zieloną kupą????!!!
Natka robi ja czasami, i przeplata ją z normalnymi żółtymi.
Dziś np. o 8 zrobiła dużą ładną żółtą, chociaż był to ciemny żółty.
Teraz czytaj o 12, zrobił malutko zielonej. ciemnej zielnej.
ale nic jej nie jest. Ani nic jej nie boli, ani nie marudzi, normalne radosne dziecko.
Ma znaczenie jakieś to co ja jadłam? czy jak mocniej przyprawione może?? ja nie wiem już jak to czytać;/
a tym bardziej czy to coś złego.
podpowiedzcie proszę..
Gadam jak najeta:)
Musze pochwalić moje dziecko, za to że rozgadało się na dobre.
Za każdym razem jak się na nią spojrzy to obdarowuje przepięknym uśmiechem i 'zagaduje' samodzielnie:)
Oburza sie natomiast jak nie zwraca sie na nią uwagi i apeluje o tym jęczącym niezadowoleniem;)
zabiera nam 100% naszej uwagi. Wiec wychodzi na to, że moje obowiązki domowe zostaje dodatkowo już utrudnione, bo Natasza musi mieć widownie do swoich poczynań. Nie interesuje jej to, że można pogadać do króliczka, albo zacząć sie przewracać albo pooglądać zabawki. Jedyna chwile mam kiedy mała siedzi w foteliku albo leży na brzuszku. Wtedy jest w miare zadowolona, bo ogląda mnie i może ze mną gadać.
Płacz też marudniczy się zmienił. Teraz gada "mrał, miał nał, ejjj niejjj uuu" jak coś jej się nie podoba. popłakując.
Właśnie to robi. Muszę zmienić pieluszkę;)
Za każdym razem jak się na nią spojrzy to obdarowuje przepięknym uśmiechem i 'zagaduje' samodzielnie:)
Oburza sie natomiast jak nie zwraca sie na nią uwagi i apeluje o tym jęczącym niezadowoleniem;)
zabiera nam 100% naszej uwagi. Wiec wychodzi na to, że moje obowiązki domowe zostaje dodatkowo już utrudnione, bo Natasza musi mieć widownie do swoich poczynań. Nie interesuje jej to, że można pogadać do króliczka, albo zacząć sie przewracać albo pooglądać zabawki. Jedyna chwile mam kiedy mała siedzi w foteliku albo leży na brzuszku. Wtedy jest w miare zadowolona, bo ogląda mnie i może ze mną gadać.
Płacz też marudniczy się zmienił. Teraz gada "mrał, miał nał, ejjj niejjj uuu" jak coś jej się nie podoba. popłakując.
Właśnie to robi. Muszę zmienić pieluszkę;)
piątek, 22 lipca 2011
Pampersy
Przebrnęliśmy przez 5 różnych firm pampersowych.
Zrobię dzisiaj krótkie rozeznanie;)
W szpitalu mieliśmy pieluszki firmy Bella-na moje oko były jak najbardziej si. Lekka twardość wcale nie przeszkadzała pupie Nataszy i nie powodowała żadnych odparzeń.
W domu na początku mieliśmy pieluszki Pampers Premium Care złote-zdecydowanie nie polecam;/ dla mnie w wchłaniały najgorzej, zużywałam ich ilości przeogromne i skończyły się po 1,5 tygodnia. Po zasiusianiu robiły 'galaretę' w pieluszce. Nataszy nie odpowiadały i na szczęście szybko się skończyły.
Następną paką były też Pampersy, ale 2 zielono-niebieskie. Do tych nie mam większych zastrzeżeń, niestety cena ich jest blokująca i nie mogliśmy sobie na nie pozwalać, wiec spróbowaliśmy czegoś z niższej półki.
Pieluszki 2 Gaga Tescowe- nie specjalne. Gruuuubeee tak,że nie mogłam zapiąć niektórych śpioszków w kroku. Odparzały lekko pupę. Dla mnie to tam było zero przewiewu. Ogólnie na nie.
Kolejne były Pieluszki BabyDream z Rossmana. Po przeliczeniu wychodziło, że sa w cenie Pampersowych.
Też grube, słabiej chłonne, ale w miarę. Lekko odparzały stosowałam na zmianę z Huggiesami, żeby pupa małej odpoczęła.
Huggies New Born-pieluszki trafione w 100%, dla mnie rewelacja, dla Nataszy też, bo żadnego odparzenia nie zanotowałyśmy, super chłonne, wydajne, przyjemne, twardsze od Pampersa, ale dla nas to akurat plus, bo Pampers ciągle wydawał mi się mokry i musiałam otwierać i sprawdzać czy już.
Ale, że dostaliśmy je w prezencie, a do tanich nie należą, (są tylko ok. 10 zl tańsze od pampersa) to spróbowaliśmy poleconych przez dwie koleżanki, które stosują pieluszki Biedronkowe Dada Premium.
Dada Premium- jakaż była moja wściekłość po odparzeniach jakie zrobiły na pupie małej! Pieluszki dla nas okropne, co otworzyłam i dotykałam to były mokre, stosowałam je na zmiane z Huggiesami, bo inaczej musiałabym je od razu wywalić na śmietnik. Co zaleczyłam pupę Oilatum do kąpieli i Nivea na odparzenia i Huggiesami, to po założeniu Dady miałam po jednej pieluszce ten sam efekt co przed zaleczeniem.
Wściekła trafiłam na promocje w Tesco Huggiesów 3 niebieskich (39gr za sztukę wychodzi) i nie zamienie ich już na żadne inne. Jak będą jeszcze w promocji za tydzień po Obiecanym Macieżyńskim nareszcie (!!!) to kupimy je na zapas.
Każda pupa jest inna. Każdy bobas inne sobie podpasuje.
Powiem jeszcze, że ja nie używam żadnych kremów pod pieluszkę. I wszystkie reakcje były sprawdzane na pupie nienakremowanej, dzidzia nie toleruje żadnych kremów na pośladki;) chyba że właśnie Nivea na odparzenia. Sudokrem o dziwo spowodował jeszcze większe odparzenie niż pieluszki. Mi tam zawsze pasował na różne moje podrażnienia, jednak Natka stwierdziła, że ona go nie będzie tolerować;]
Powiem jeszcze, że każde pieluszki miały rzepy ok, najmocniejsze miały te rossmanowskie.
Żadne też kupy nie przepuszczały chyba, że było to z naszej winy złego założenia, albo za małej pieluszki.
Chusteczki nawilżane za to używamy z Gagi Tescowej i są dla nas najlepsze.
Pampersa też były bardzo dobre, ale cenowo nam się nie opłaca jeżeli mamy ten sam efekt. Są 2 razy droższe, a moje dziecko zużywa średnio 9 pieluszek dziennie, wiec chusteczki idą jak woda. Czteropak wystarcza na około miesiąc.
Rossamnowskie chusteczki są do d***;) suche to jak wiór! i żeby wytrzeć trzeba zużyć ich dwa razy więcej.
Nasza przygoda zatrzyma się na Huggiesach;) więcej testować już nie mam siły. Znalazłyśmy naszego faworyta.
A u Was kto króluje??:)
Zrobię dzisiaj krótkie rozeznanie;)
W szpitalu mieliśmy pieluszki firmy Bella-na moje oko były jak najbardziej si. Lekka twardość wcale nie przeszkadzała pupie Nataszy i nie powodowała żadnych odparzeń.
W domu na początku mieliśmy pieluszki Pampers Premium Care złote-zdecydowanie nie polecam;/ dla mnie w wchłaniały najgorzej, zużywałam ich ilości przeogromne i skończyły się po 1,5 tygodnia. Po zasiusianiu robiły 'galaretę' w pieluszce. Nataszy nie odpowiadały i na szczęście szybko się skończyły.
Następną paką były też Pampersy, ale 2 zielono-niebieskie. Do tych nie mam większych zastrzeżeń, niestety cena ich jest blokująca i nie mogliśmy sobie na nie pozwalać, wiec spróbowaliśmy czegoś z niższej półki.
Pieluszki 2 Gaga Tescowe- nie specjalne. Gruuuubeee tak,że nie mogłam zapiąć niektórych śpioszków w kroku. Odparzały lekko pupę. Dla mnie to tam było zero przewiewu. Ogólnie na nie.
Kolejne były Pieluszki BabyDream z Rossmana. Po przeliczeniu wychodziło, że sa w cenie Pampersowych.
Też grube, słabiej chłonne, ale w miarę. Lekko odparzały stosowałam na zmianę z Huggiesami, żeby pupa małej odpoczęła.
Huggies New Born-pieluszki trafione w 100%, dla mnie rewelacja, dla Nataszy też, bo żadnego odparzenia nie zanotowałyśmy, super chłonne, wydajne, przyjemne, twardsze od Pampersa, ale dla nas to akurat plus, bo Pampers ciągle wydawał mi się mokry i musiałam otwierać i sprawdzać czy już.
Ale, że dostaliśmy je w prezencie, a do tanich nie należą, (są tylko ok. 10 zl tańsze od pampersa) to spróbowaliśmy poleconych przez dwie koleżanki, które stosują pieluszki Biedronkowe Dada Premium.
Dada Premium- jakaż była moja wściekłość po odparzeniach jakie zrobiły na pupie małej! Pieluszki dla nas okropne, co otworzyłam i dotykałam to były mokre, stosowałam je na zmiane z Huggiesami, bo inaczej musiałabym je od razu wywalić na śmietnik. Co zaleczyłam pupę Oilatum do kąpieli i Nivea na odparzenia i Huggiesami, to po założeniu Dady miałam po jednej pieluszce ten sam efekt co przed zaleczeniem.
Wściekła trafiłam na promocje w Tesco Huggiesów 3 niebieskich (39gr za sztukę wychodzi) i nie zamienie ich już na żadne inne. Jak będą jeszcze w promocji za tydzień po Obiecanym Macieżyńskim nareszcie (!!!) to kupimy je na zapas.
Każda pupa jest inna. Każdy bobas inne sobie podpasuje.
Powiem jeszcze, że ja nie używam żadnych kremów pod pieluszkę. I wszystkie reakcje były sprawdzane na pupie nienakremowanej, dzidzia nie toleruje żadnych kremów na pośladki;) chyba że właśnie Nivea na odparzenia. Sudokrem o dziwo spowodował jeszcze większe odparzenie niż pieluszki. Mi tam zawsze pasował na różne moje podrażnienia, jednak Natka stwierdziła, że ona go nie będzie tolerować;]
Powiem jeszcze, że każde pieluszki miały rzepy ok, najmocniejsze miały te rossmanowskie.
Żadne też kupy nie przepuszczały chyba, że było to z naszej winy złego założenia, albo za małej pieluszki.
Chusteczki nawilżane za to używamy z Gagi Tescowej i są dla nas najlepsze.
Pampersa też były bardzo dobre, ale cenowo nam się nie opłaca jeżeli mamy ten sam efekt. Są 2 razy droższe, a moje dziecko zużywa średnio 9 pieluszek dziennie, wiec chusteczki idą jak woda. Czteropak wystarcza na około miesiąc.
Rossamnowskie chusteczki są do d***;) suche to jak wiór! i żeby wytrzeć trzeba zużyć ich dwa razy więcej.
Nasza przygoda zatrzyma się na Huggiesach;) więcej testować już nie mam siły. Znalazłyśmy naszego faworyta.
A u Was kto króluje??:)
czwartek, 21 lipca 2011
pogoda
Pogoda rozbroiła, dziecko nie pozwala na za długie niezajmowanie się nim, sterty prasowania, ogarnianie balkonu z rzeczy po przeprowadzce, brak wieszaków, obiadki, śniadanka, sprzątanie, kłótnie nasze o byle co, nieporozumienia, niezdecydowanie, brak optymizmu wciąż zalegającym 3,5 miesięcznym macieżyńskim z zusu, skończony probiotyk, braki przez zastój kasy na podstawowe rzeczy, brak intymności, uczuć i wiele wiele innych, a ja ciągle zwalam na pogodę i modle się żeby było lepiej.
Ostatnio nawet nie chce mi się pisać gdziekolwiek.
Wracam walczyć z rzeczywiścią.
Już czwartek?! przecież dopiero był poniedziałek!
Ostatnio nawet nie chce mi się pisać gdziekolwiek.
Wracam walczyć z rzeczywiścią.
Już czwartek?! przecież dopiero był poniedziałek!
poniedziałek, 18 lipca 2011
Tragedia
Po pierwszym szczepieniu 6 tygodni temu Natka była tylko lekko rozdrażniona. Dzisiaj mam za to istny sajgon.
Od 14;30 jak tylko wróciłyśmy do domu Natasza jak tylko jak próbuje położyć, płacze Takim przeokropnie rozdzierającym marudzeniem. Jak by miała do mnie jakiś żal.
Muszę ją albo bujać na rekach albo trzymać przy cycu, albo puszczać pioseneczki, albo bujać w bujaczku...To nie moje dziecko dzisiaj. Jestem przez te ponad 4 godziny wykonczona. Plecy odpadaja. Dzidzia budzi sie co chwile..i płacze. Masakra..az boje sie nocy.
Od 14;30 jak tylko wróciłyśmy do domu Natasza jak tylko jak próbuje położyć, płacze Takim przeokropnie rozdzierającym marudzeniem. Jak by miała do mnie jakiś żal.
Muszę ją albo bujać na rekach albo trzymać przy cycu, albo puszczać pioseneczki, albo bujać w bujaczku...To nie moje dziecko dzisiaj. Jestem przez te ponad 4 godziny wykonczona. Plecy odpadaja. Dzidzia budzi sie co chwile..i płacze. Masakra..az boje sie nocy.
Rutyna
Nie mogę się nadziwić jak Natasza dostosowała się do swojego codziennego planu dnia. W weekendy co prawda Pan Tata trochę nam go zaburza, ale do tego tez przywykła.
Codziennie musi być kąpana. Przesunęło nam się kąpanie z 21 na 20, bo niunia sama nam to narzuciła.
Więc, dochodzi 20, a ona miarczy i sie wygina ze zmęczenia, ale nieeee, nie zaśnie;] musi być wykapana. Po kąpieli zasypia w ciagu 5 min chwile ciągnąc cyca, to tak jako usypiacz chyba troszkę. Podmieniam od 2 dni cyca na smoczek i przenosimy ją do łóżeczka.
Kolejne rytuały są rano. Wstaje o 6 najczęściej (tak, przesypia nam od 21 do 6 rano:P) je i musi zrobić kupę inaczej nie ma mowy o dalszym spaniu! Wiec kładziemy się na brzuszek i meczymy kupę żeby wyszła:) rano jest z moją pomocą;) Później śpimy jak Tata wyjdzie i śpimy do 11 mniej więcej, czasami do 12, wtedy jest znów czas na kupę;] robi już ja sama obkręcając sie na łóżku o 180 stopni. A później jest juz jak mamie sie podoba i jak szybko albo jak powoli ją zmęczę:)
Tak mi ustawiła dzień, że jak z nią kiedyś wyszła ze mną o 7 po chleb to nie wiedziała co ona robi teraz na dworze:D i czym prędzej musiałam wracać.
Zaczynamy się powoli zbierać na szczepienie;/ brrrr <nie lubię>
Muszę jeszcze wstąpić do kościoła bo chcę ją ochrzcić pod koniec sierpnia korzystając z okazji, że bedzie tutaj moja chrzestna.
Tak 'chcę ja', tatuś nie wierzy w instytucję Boga i skomentował to: "a nie możemy poczekać aż będzie na tyle duża, że sama zdecyduje o tym czy chce mieć chrzest?" No nie możemy. Moja matka by nas zabiła;)
Codziennie musi być kąpana. Przesunęło nam się kąpanie z 21 na 20, bo niunia sama nam to narzuciła.
Więc, dochodzi 20, a ona miarczy i sie wygina ze zmęczenia, ale nieeee, nie zaśnie;] musi być wykapana. Po kąpieli zasypia w ciagu 5 min chwile ciągnąc cyca, to tak jako usypiacz chyba troszkę. Podmieniam od 2 dni cyca na smoczek i przenosimy ją do łóżeczka.
Kolejne rytuały są rano. Wstaje o 6 najczęściej (tak, przesypia nam od 21 do 6 rano:P) je i musi zrobić kupę inaczej nie ma mowy o dalszym spaniu! Wiec kładziemy się na brzuszek i meczymy kupę żeby wyszła:) rano jest z moją pomocą;) Później śpimy jak Tata wyjdzie i śpimy do 11 mniej więcej, czasami do 12, wtedy jest znów czas na kupę;] robi już ja sama obkręcając sie na łóżku o 180 stopni. A później jest juz jak mamie sie podoba i jak szybko albo jak powoli ją zmęczę:)
Tak mi ustawiła dzień, że jak z nią kiedyś wyszła ze mną o 7 po chleb to nie wiedziała co ona robi teraz na dworze:D i czym prędzej musiałam wracać.
Zaczynamy się powoli zbierać na szczepienie;/ brrrr <nie lubię>
Muszę jeszcze wstąpić do kościoła bo chcę ją ochrzcić pod koniec sierpnia korzystając z okazji, że bedzie tutaj moja chrzestna.
Tak 'chcę ja', tatuś nie wierzy w instytucję Boga i skomentował to: "a nie możemy poczekać aż będzie na tyle duża, że sama zdecyduje o tym czy chce mieć chrzest?" No nie możemy. Moja matka by nas zabiła;)
sobota, 16 lipca 2011
Brawo córuś!
Dumna mama ma zaszczyt pochwalić się pierwszym złapaniem zabawki.
Martwiłam się ostatnio, że nasz gzubik nie chwyta nic.
Dziś zabawiałam małą upranymi maskotkami i o dziwo te jej bardziej podpasowały niż grzechotki.
Dała mi na szczęście zrobić zdjęcie, jak tatuś przejął moje odkrycie:)
Uwielbiam prasować, ale 4 godziny to jest naprawdę bardzo długo.
I weź tu chciej się odchudzić jak 22 a głód ssie..
Walczę ze sobą żeby nie jeść czekolady, ale pragnienie wygrywa.. chociaż i tak już ograniczyłam do 1/3 zjadanej ilości.
Natasza na nic nie jest uczulona, mama je wszystko i ani jedna krostka nam nigdy nie wyskoczyła, co mnie bardzo cieszy, bo nie muszę się ograniczać;)
Ale wszystko wypróbowywałam po trochu jak wprowadzałam nowe 'cos'.
piątek, 15 lipca 2011
Się powtórze..
Witam, nazywam się.... i jestem...:]
hah.. jak napiszę, że też pozazdrościłam Wam wszystkim blogów i czytam od tygodnia co najmniej z 5 to nie będę nudna;)??
Bloga jednego założyłam na onecie gdzieś w piątym miesiącu. Napisałam raz. Nie miałam motywacji.
Wtedy do niczego nie miałam motywacji. Za to teraz będąc mamą cieszę się każdą wolną chwila i zamiast robić coś pożytecznego, czytam blogi wirtualnych koleżanek i nieznajomych:P
Do sedna jednak, bo pisać lubię i wypisać się chciałam.
Córa moja Natasza za tydzień skończy 3 miesiące.
Piękne 3 miesiące prawie przeżyłam i ja.
I wydawało mi się, że wszystko rozumiem już, wiem czego chce, co ja bawi co nie, ale dzisiejszy płacz mnie rozbroił.
Ni to jeść, ni to spać, ni to na brzuszek, ni na plecki, ni się bawić...
Przerobiliśmy wszystkie opcje, a płacz nie ustaje. Nie jakiś rozdzierający serce. Taki sobie ot płaczyk bez powodu.
Cyc po kąpieli poskromił płacz. Ale co płacz chciał nie mam pojęcia.
Mnie zaś zaskoczyło coś jeszcze. Głód. Karmie piersią i zawsze po każdym karmieniu staram się uzupełnić zapasy, dziś jedliśmy 'tylko' rosół.
Po jednej misce z górą mięska, nic. Głód.
Po drugiej za 5 min znów to samo. Głód.
Coś potwornego.
Zjadłam dwie kaszki manne z biedronki prawie pol litra. Nic.
Dopiero kawałek kiełbaski złagodził dolegliwości:|
Ale już czuję po pół godzinie, że znów żołądek ssie.
Ja wiem, że wszystko przetwarza sie na pokarm i nie wiem czym ja żyje, ale no bez przesady!
Za chwile rozmrożę mięso i zrobię schabowego:|
Dziecko zaczęło ze mnie wysysać kolejne kilogramy. Już tylko 5,5 dzieli mnie do wagi z przed ciąży.
Czytam Natce od kilku dni.
Maluszka cieszy się patrząc na moje minki na twarzy i słuchając śmiesznej intonacji.
I słucha. Może nie rozumie, ale słucha z przejęciem i patrzy na mą buzię jak na obrazek.
Chciałabym też na tym blogu zapisywać postępy dzidzi, bo kiedy ja zapytałam mamę o to kiedy robiłam to, a to, a tamto to mama nie potrafiła odpowiedzieć na każde pytanie, a tak, może kiedyś z nudów przeczytasz kochanie;*
Dopowiem jeszcze, że jak zaśnie, a zasypia już bardzo ładnie jak się ją dobrze zmęczy to nie budzi jej ani wiercenie w żelbetonowej ścianie, ani buczący samochód, a choćbym ja cichuteńko uderzała w klawiaturę, w celu napisania chociaż opisu na gadu to od razu jest obudzona. W dzień na szczęście tylko.;)
Dziewczyny pisały dziś, że brakuje im ciąży. Mi zdecydowanie macierzyństwo bardziej sie podoba i mam z tym mniej problemów niż z tymi w ciąży. Do wychodzenia z wózkiem już się przyzwyczaiłam, dziecko anioł, płacze rzadko, w ostatecznych sytuacjach głodu, marudzenia i wycierania w ręcznik, czego nienawidzi:P
Jeszcze mi się przypomniało, ściągam jej czapkę jak jest więcej niż 24 stopnie. Dzięki temu nie ma potówek, a w gondoli nawet jak jest jakiś lekki wiaterek to się do niej nie dostaje. Ta przeszczęśliwa, bo czapy jakiejkolwiek nienawidzi tak jak wycierania ręcznikiem. Ryk, jak by co najmniej kolki dostawała.
Dziecko nam sie udało nie powiem i dumna z tego jestem niesłychanie:P i szczęśliwa, że ciąża się skończyła.
Więcej dzieci, niet!;)
hah.. jak napiszę, że też pozazdrościłam Wam wszystkim blogów i czytam od tygodnia co najmniej z 5 to nie będę nudna;)??
Bloga jednego założyłam na onecie gdzieś w piątym miesiącu. Napisałam raz. Nie miałam motywacji.
Wtedy do niczego nie miałam motywacji. Za to teraz będąc mamą cieszę się każdą wolną chwila i zamiast robić coś pożytecznego, czytam blogi wirtualnych koleżanek i nieznajomych:P
Do sedna jednak, bo pisać lubię i wypisać się chciałam.
Córa moja Natasza za tydzień skończy 3 miesiące.
Piękne 3 miesiące prawie przeżyłam i ja.
I wydawało mi się, że wszystko rozumiem już, wiem czego chce, co ja bawi co nie, ale dzisiejszy płacz mnie rozbroił.
Ni to jeść, ni to spać, ni to na brzuszek, ni na plecki, ni się bawić...
Przerobiliśmy wszystkie opcje, a płacz nie ustaje. Nie jakiś rozdzierający serce. Taki sobie ot płaczyk bez powodu.
Cyc po kąpieli poskromił płacz. Ale co płacz chciał nie mam pojęcia.
Mnie zaś zaskoczyło coś jeszcze. Głód. Karmie piersią i zawsze po każdym karmieniu staram się uzupełnić zapasy, dziś jedliśmy 'tylko' rosół.
Po jednej misce z górą mięska, nic. Głód.
Po drugiej za 5 min znów to samo. Głód.
Coś potwornego.
Zjadłam dwie kaszki manne z biedronki prawie pol litra. Nic.
Dopiero kawałek kiełbaski złagodził dolegliwości:|
Ale już czuję po pół godzinie, że znów żołądek ssie.
Ja wiem, że wszystko przetwarza sie na pokarm i nie wiem czym ja żyje, ale no bez przesady!
Za chwile rozmrożę mięso i zrobię schabowego:|
Dziecko zaczęło ze mnie wysysać kolejne kilogramy. Już tylko 5,5 dzieli mnie do wagi z przed ciąży.
Czytam Natce od kilku dni.
Maluszka cieszy się patrząc na moje minki na twarzy i słuchając śmiesznej intonacji.
I słucha. Może nie rozumie, ale słucha z przejęciem i patrzy na mą buzię jak na obrazek.
Chciałabym też na tym blogu zapisywać postępy dzidzi, bo kiedy ja zapytałam mamę o to kiedy robiłam to, a to, a tamto to mama nie potrafiła odpowiedzieć na każde pytanie, a tak, może kiedyś z nudów przeczytasz kochanie;*
Dopowiem jeszcze, że jak zaśnie, a zasypia już bardzo ładnie jak się ją dobrze zmęczy to nie budzi jej ani wiercenie w żelbetonowej ścianie, ani buczący samochód, a choćbym ja cichuteńko uderzała w klawiaturę, w celu napisania chociaż opisu na gadu to od razu jest obudzona. W dzień na szczęście tylko.;)
Dziewczyny pisały dziś, że brakuje im ciąży. Mi zdecydowanie macierzyństwo bardziej sie podoba i mam z tym mniej problemów niż z tymi w ciąży. Do wychodzenia z wózkiem już się przyzwyczaiłam, dziecko anioł, płacze rzadko, w ostatecznych sytuacjach głodu, marudzenia i wycierania w ręcznik, czego nienawidzi:P
Jeszcze mi się przypomniało, ściągam jej czapkę jak jest więcej niż 24 stopnie. Dzięki temu nie ma potówek, a w gondoli nawet jak jest jakiś lekki wiaterek to się do niej nie dostaje. Ta przeszczęśliwa, bo czapy jakiejkolwiek nienawidzi tak jak wycierania ręcznikiem. Ryk, jak by co najmniej kolki dostawała.
Dziecko nam sie udało nie powiem i dumna z tego jestem niesłychanie:P i szczęśliwa, że ciąża się skończyła.
Więcej dzieci, niet!;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)