Nie mogę wobec tego przejść do porządku dziennego.
Codziennie o tym myślę i codziennie analizuje.
Codziennie też mi przykro.
To nie ważne, że byłam chora.
To nie ważne, że w chacie był syf niemiłosierny przed godziną zero w niedziele, kiedy to miały odbyć się urodziny dzidzi.
Cholera już z tym, że ja zostałam zlekceważona i poniżona.
W nosie mam to, że trzęsłam się jak osika i płakałam jak wierzba.
Ale do cholery, to BYŁ DZIEŃ NATASZY!
I nie wybaczę tego, że ktoś go doszczętnie zniszczył przez kompletny brak poszanowania czyjegoś zdania.
Urodziny wypadły po prostu potwornie.
Najgorsze urodziny jakie w życiu przeżyłam.
Dzięki bogu, że dziecko było nieświadome i mam nadzieję, że tego nie zapamięta.
Nasze relacje z niedoszłą teściową są różne.
Relacje między mną a babcią K. też.
Nie chcę się tu roztrząsać nad sytuacją i nikogo oczerniać.
Ale!
Czy w Waszym domu panują Wasze zasady i czy przestrzegacie ich bezwzględnie?
Czy przychodzi ktoś i rządzi się jak by był u siebie, nie akceptując a wręcz taranując zasady jakie próbujecie utrzymywać?!
Nie toleruje tego, że ktoś wchodzi do mnie w butach do pomieszczenia gdzie bawi się dziecko. ok.
Nie chcę, żeby dziecko latało na bosaka i dotykało palcami, a później zjadało tego co ktoś przyniósł z dworu, wiec na szczęście większość osób ściąga u mnie buty widząc, że nie puszcze go dalej niż stoi. (tak, Kuba by powiedział..bla bla.. ze gość powinien robić co chce... no nie zgodze się, u mnie zawsze się buty zdejmowało i nie wyobrażam sobie wparować komuś do pokoju w butach).
Nie toleruje wizyt niezapowiedzianych.
Nienawidzę wizyt niezapowiedzianych i nie jestem miła kiedy takowa wizyta sie wydarza, wręcz niechcęć moją widać już od słów usłyszanych w domofonie.
Mamy swój rytm dnia. Jeżeli ktoś nie jest w stanie zadzwonić, że będzie, a nie jest to sprawa: śmierci/wypadku/rany/złamanego serca/ciąży, niech nawet nie myśli, żeby się u mnie zjawiać.
Chociaż 20 min przed przyjazdem należy do mnie zadzwonić, żeby się dowiedzieć czy przypadkiem nie pocałuje się klamki(po co marnować swój czas i swoje nerwy?)
Jestem okropna, wręcz obrzydliwa kiedy ktoś wpierdziela mi się z wizytą w porze spania mojego dziecka.
Pół biedy jak już śpi, ale na litość boską! Czy Ty byłabyś zadowolona, jak toś by Ci zadzwonił wtedy kiedy dziecko Twe kapryśne, pozwoliło się wreszcie położyć i czekasz na chwilę wytchnienia, kiedy to będziesz robić 150 innych rzeczy, których byś zrobić z dzieckiem nie mogła i zrobisz je wszystkie w planowym czasie snu równym 1,5 godziny?!
Nie toleruje PRZEDprzyjść. Jeżeli umówiona jestem na godzinę 18:30 to znaczy ze spodziewam się kogoś o 18:30 a nie wcześniej.
Jeżeli ktoś mi mówi przyjdę w takim razie wtedy kiedy będę mógł, to znaczy, że jak umawialiśmy się na 16 przyjdzie po 16 o byle której godzinie, albo w innym terminie, co oczywiście skonsultuje to ze mną telefonicznie, inaczej nie zostanie wpuszczony do mojego domu lub zostanie z niego wyproszony.
Nie toleruje wizyt nocnych.
Nie pozwalam przyjeżdżać do nas w czasie nocnego zasypiania dziecko o 21, ponieważ to jest pora spania i nie chce, chodzić jak zombie następnego dnia przez to, że dziecko nie chciało zasnąć do 24.
Ja też mam jakieś swoje życie prywatne i nie lubię niezapowiedzianych wizyt, bo co by było gdyby ktoś wparował do nas bez pukania w trakcie uprawiania miłości i to żeby było bardziej spektakularnie, powiedzmy francuskiej?!
Nie toleruje hasła :"SAMI SWOI" jeżeli nie mam nawet gdzie posadzić samego-swojego, nie mam w czym mu zagrzać herbaty, ani w czym jej podać, ani nie jestem przygotowana wizualnie chociaż w minimalnym stopniu dobrego smaku (czyt. ubrana w dresy i związanym kucykiem tłustych włosów).
Nie toleruje chamstwa.
Nie toleruje innych rządów niż moje w moim domu.
Nikt mi nie będzie mówił, czy jemu przeszkadza bałagan czy nie.
Nikt mi nie będzie wymyślał, że mam porąbane zasady.
Nikt mi nie będzie mówił czy są one dobre czy nie.
Są moje i ja ich przestrzegam jak największego skarbu.
Nie ma dominacji nade mną w moim domu.
Jeżeli się komuś nie podobają moje zasady, może do mnie nie przychodzić.
I jeżeli ktoś wchodząc mówi :" Ja tu nie jestem chyba mile widziany, bo co przyjdę to jest problem"
TO ZNACZY, ŻE JEST PROBLEM, BO NIE STOSUJESZ SIĘ DO KTÓREJŚ Z ZASAD PODANYCH POWYŻEJ I NIE OCZEKUJ, ŻE KOLEJNY RAZ BĘDĘ TO ZNOSIĆ MIMO, ŻE OSTRZEŻENI ZOSTAŁO WYDANE JUŻ DAWNO.
Nie mogę pojąc, że ktoś może kogoś tak nie szanować, zwymyślać od "wieśniaczek" i od "pań z "wielkiego miasta"" i zmieszać z błotem osobę, która po prostu pilnuje, żeby jej życie było poukładane i nie było w nim niepotrzebnych problemów z organizacją.
Przepraszam, że post mało przyjemny, ale chcę zaznaczyć, że każdy zasługuje na to jak chce żyć jakimi drogami się kierować i jakie zasady wyznawać, a my powinniśmy to po prostu uszanować, ponieważ również chcemy żeby inni szanowali zasady jakimi my kierujemy się w naszym życiu.
Dziękuję, że mogę tu wylać swoje emocje. Mam nadzieję, że opisany dziś temat nie powróci już jakos koszmar senny w mojej głowie.
*
Jutro albo 3 maja, zapraszam na post poświęcony pięknym emocjom i na
"spotkanie" z Jasperem Juulem, niech nas trochę z terapeutyzuje poprzez
moją głowę i moje przemyślenia.
Mam dokładnie tak samo jak Ty.
OdpowiedzUsuńJesteśmy matkami i patrzymy na to inaczej niż ojcowie, którzy nie potrafią pewnych rzeczy zrozumieć.
O innych osobach nie wspomnę, pomimo tego, że teściowa też kiedyś miała małe dziecko przecież....
Straszne...
Ja może nie będę pisała ile razy rodzina zepsuła nam urodziny dzieci...
dokladnie.. Nie przywoluj prosze przeze mnie tych nieprzyjemnych wspomnien:*
UsuńEchhh mi wciąż jest przykro z tego powodu, ze takie Nataszka miała urodziny :(
OdpowiedzUsuńjakos musimy to przezyc.. 3 beda zaje*ste:D
UsuńMyślę, że trzeba szanować czyjeś uczucia, czyiś dom i wysiłek wkładany w to, jak wygląda i funkcjonuje, jeżeli odwiedzający wie o zasadach i umyślnie je łamie, to sorki, jak się nie wkurzyć(delikatnie mówiąc). Jeżeli robi sceny przy dziecku(bo domyślam się, że tak się stało), to tylko o nim świadczy. Dom i rodzinę tworzymy my, a wszyscy dookoła są "tylko dodatkiem". Jednak bez tego "dodatku" może być ciężko. Ja też długo nie lubiłam jak ktoś wpadał do mnie bez zapowiedzi, ale nauczyłam się mówić i prosić, chociaż o te parenaście minut...bo jak dobitnie mówiłam, że nie lubię jak ktoś się nie zapowiada, to po czasie mało kto chciał do nas przychodzić...przykre, ale też wtedy miałam inne podejście. Teraz jest inaczej, spokojniej. Parę znajomości, które zapowiadało się, że rozwiną się w mocne przyjaźnie, takie na całe życie, po prostu się skończyły. Żal pozostał, ale zyskaliśmy spokój.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby i u Was zrobiło się spokojniej i żeby co niektóre osoby zrozumiały co jest dla Was najważniejsze....a raczej Kto:D
mnie raczej kazdy wie, ze ja tego po prostu nie zdzierze.. i lazdy dzwoni. zawsze. i gdzecznie pyta czy moze przyjsc i nie uwazam sie za "krolową angielksą" od ktorej zostalam wyzwana, ze trzeba sie do mnie umawiac.
UsuńKazdy prowadzi zycie i ma rozne plany.
u mnie tylko wlasnie z tej jestem "osady" zrobil sie problem. nie moga pojac jak mozna kogos wyrzucic jak juz przyszedl.
a no mozna.;] złośliwość (moje drugie imie;))
No to dziwne, bo my nie raz ładnie załatwialiśmy sprawę "przepraszamy, ale zaraz mamy kąpać dzieci, zobaczymy się za parę dni" lub coś w tym stylu. Problemu nie było, nikt się nie obrażał i nie czuł urażony. Współczuję takiej sytuacji i to raczej "królową angielską" była ta druga strona ;) Trzymaj się!!!
Usuńdokłądnie wiem co czujesz i co myślisz :/ wiem jak to jest
OdpowiedzUsuńno cóż, Twój dom, Twoje zasady i tak powinno być ;)
OdpowiedzUsuńchyba jednak nie wedle niektorych.., czara goryczy jednak przepelnione i tak musi byc!
UsuńŚciskam mocno! Rozumiem i popieram :-)
OdpowiedzUsuńcieszy mnie to bardzo:)
UsuńKochana mieliśmy podobne problemy z kilkoma osobami. Po prostu jak przychodziły niezpowiedziane udawaliśmy, że nie ma nas w domu. Nauczyli się. Po latach ale nauczyli, teraz przynajmniej dzwonią wcześniej i to my decydujemy czy chcemy gości przyjąć czy nie ;)
OdpowiedzUsuńboje sie ze tu jest taka obraza majestatu, ze raczej juz nigdy nas nie odwiedza;/
UsuńMam podobnie, nie znoszę wizyt nieugadanych! W butach mogą wchodzić na dole (i tak się kurzy jak otwarte dwrzi, i tak cięgle odkurzam i myję, ale u góry w sypialni i u córki nie!
OdpowiedzUsuńu nie na korytarzu tez sie ciagle kurzy wiec:) gdzies te buty musza zdejmowac:D
UsuńPrzykro mi strasznie :-( Wiem o czym piszesz. Mam tak samo.
OdpowiedzUsuńOkropnie wyszło z tymi urodzinami Natki :(
OdpowiedzUsuńJa mam podobnie - nie znoszę niezapowiedzianych gości! Całe szczęście, u mnie raczej wszyscy dzwonią wcześniej...
Podpisuję się, też nie znoszę wielu rzeczy o których piszesz jak nie wszystkich.
OdpowiedzUsuńPopieram Cię w 100%!!! Też mam swoje zasady i ich przestrzegam, a jak komuś nie odpowiada to do widzenia. Trzymajcie się:)))
OdpowiedzUsuńCalkowicie Cie rozumiem. Ja rowniez uwazam, ze goscie powinni przychodzic o umowionym czasie, co najwyzej 5 minut wczesniej lub pozniej, bo rowniez lubie byc przygotowana. Zyjac dzieckiem - w Twoim przypadku - tym bardziej. Kazda kobieta ma rpawo miec czas dla siebie, inaczej depresja murowana a I ak spoleczenstwo wine zwali na nia...
OdpowiedzUsuń