Ostatnio życie mnie nachodzi i mówi, że nie warto.
Rozmawiam z nim.
Tłumaczę.
Że już nie chcę.
Że już nie daje rady.
Że nie tak miało być.
Że się poddaje.
A ono tylko stoi i słucha,
I się śmieje.
Podłe.
Zastanawiam się kiedy jest koniec.
Kiedy kończy się limit.
Kiedy wreszcie powie "wystarczy".
Jestem taka samotna.
Wśród ludzi.
Nienawidzę się za to, że nigdy nie pisze tutaj nic dobrego.
Nie chcę żeby mnie ktoś pocieszał.
Nie chcę współczucia.
Chcę się wygadać.
Chcę się wypłakać.
Chcę spuścić napięcie.
Chcę powiedzieć wszystko, ale i tak tego nie zrobię.
Codziennie tylko zerkam za siebie wypaytrując kolejnego nieszczęścia.
Kolejnej porażki.
Kolejnego niespodziewanego niemiłego zaskoczenia.
Taka niemoc.
Taka siła stłamszona, zduszona, sponiewierana we mnie.
Ale niemoc.
Czuję się jak zgorzkniały owoc.
Okropny, cierpki, z posmakiem ziemi. Pleśni.
Chyba pierwszy raz w życiu boję się jutra.
Wolałabym żeby nie nadeszło.
Musze kiedyś uporządkować ten blog, ale jeszcze nie mam na to siły. Musicie mi wybaczyć.
Rashly......
OdpowiedzUsuńTrzymaj się Kochana.
OdpowiedzUsuńPrzytulam...
OdpowiedzUsuńDepresja nie trwa wiecznie.
OdpowiedzUsuńChocby po to, zeby zobaczyc roznice, ze byla i minela...
OLKA! trzymaj się :*
OdpowiedzUsuńBuuu! Tulę :*
OdpowiedzUsuńOlaaa... Pokaz sie! Odezwij sie!
OdpowiedzUsuń