Nie czuję zbliżających się wielkimi krokami Świąt.
Nastrój przedświąteczny jest tak mało odczuwalny.
Nie ma w powietrzu ani krzty radości i oczekiwania.
Nie ma podniecania się przygotowaniami.
Nie ma sprzątania w pośpiechu, trzepania dywanów, mycia okien(noo to moze akurat przez trwającą zimę).
Klimat z moich nawet nastoletnich lat przepadł.
Od kilku lat świąt już się nie odczuwa.
Nie czeka się na nie.
Może przez prace, w której pracuje się do ostatniego dnia?
Może przez brak wystarczającej ilości pieniędzy, żeby kupić tyle co 10 lat temu?
Może przez pośpiech?
Może przez postępowanie kościoła?
Może przez coraz większą wiedzę ludzi?
Nie wiem.
Ale strasznie mi przykro.
Czuję, że te Święta przeciekną nam przez palce niezauważone.
Że będą zwykłym uroczystym śniadanio obiadem.
Dniem spędzonym z rodziną, ale bez jakiegoś specjalnego powodu.
Chciałabym cieszyć się nimi, pokazać Nataszy co i jak..ale kompletnie nie mam chęci.
Wcale nie czuję potrzeby.
I znów nie mamy koszyczka, żeby iść i go poświęcić.
Magia jednych jak i drugich świąt umarła.
A teraz jeszcze ten śnieg..
Jezu nie rób jaj na swoje Zmartwychwstanie i weź roztop chociaż ten śnieg, bo wstyd iść w kurtkach zimowych i rękawiczkach na wiosenne święto;/ ..
ps.
Dostałam do recenzji "Moją Kompetentną Rodzinę" Jaspera Juula, sprawdzę na sobie, czy nie dodają mu za dużo genializmu:)
Popisuję się pod tym rękami i nogami...o tym samym dzisiaj rozmyślam...:/
OdpowiedzUsuńeee tam koszyczek można zrobić z czegokolwiek, niekoniecznie musi być koszyk wiklinowy. Ważna jest sprawa a nie oprawa :)
OdpowiedzUsuńMam to samo... zero świątecznego czucia. Ale chyba wiele osób ma w tym roku podobnie :/
OdpowiedzUsuńno cóż, śnieg trochę pokrzyżował nam świąteczne odczucia, ale człowiek myśli Pan Bóg kreśli ;)
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze wróci...
OdpowiedzUsuń