Przeżyłam.
A to nie był byle jaki tydzień.
Tatuś z zakażoną raną w nodze, był w stanie leżeć tylko w łóżku.(a i to było dla niego wielkie wyzwanie)
Wożenie dzidzi do babci, odbieranie, jazda do pracy (jade 40 min w jedna stronę), sprzątanie w moje dni wolne syfu, który się nagromadził z kilku dni.. nadganianie prania, zmywanie, karmienie, zmienianie opatrunku, pamiętanie o czytaniu, kąpanie dzidzi, usypianie(razem z nią i siebie)...
Chyba jeszcze nigdy nie przeżyłam takiego intensywnego i wyczerpującego tygodnia.
Płacz Natki zostawianej u babci, nawoływanie za mną.. na szczęście tylko chwilowe..ale i tak, powodowało ścisk w moim sercu.
Tacie już na szczęście lepiej i mam nadzieje poradzi sobie od dzisiaj z Nataszą w domu więc, jakoś się to wszystko unormuje.
Dzielna z Ciebie Kobietka! Wspaniale sobie radzisz z tym wszystkim :*
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się!
OdpowiedzUsuńo kurcze, zdrówka dla męża! I dla Ciebie dużo siły!
OdpowiedzUsuńBrawo Rashly! Dzielna mama, zona i pracownica!
OdpowiedzUsuńNajgorsze za Tobą :*
OdpowiedzUsuńjesteś wielka :*
OdpowiedzUsuńJestes bardzo, bardzo dzielna !
OdpowiedzUsuń