Kto nie ma problemów wychowawczych?
Kto nie chciałby wiedzieć jak czasami nie "zastrzelić" swojego dziecka?
Kto nie chciałby nauczyć się cierpliwości?
Znacie moje zdanie na temat Rodzicielstwa Bliskości.
Okazuję się jednak, że nie można wierzyć na słowo jak się tego nie sprawdzi na własnej skórze.
RB zostało mi przedstawione przez blogerki w taki sposób, jak by było ono największą karą macierzyńską.
Porzuceniem własnych przyjemności, oddaniem się woli dziecka jak zakonnica w zamkniętym zakonie.
A co najgorzej, każde zachowanie, które nie "wskazywało" na "standardy" RB, było potępiane.
Ile człowiek może stracić słuchając kogoś i nie przekonując się samodzielnie.
Zdecydowałam się na przeczytanie książki wydawnictwa MiND.
W ciemno.
Nie wiedziałąm co dostanę.
Byłam spragniona wiedzy, a tytuły które prezentują na facebooku(bo tam mam pierwsze źródło informacji) są tak zachęcające, że pomyślałam "cokolwiek dostanę będzie błogosławieństwem".
Kiedy dostałam książkę "Szanujący Rodzice. Szanujące Dzieci", przewertowałam i zobaczyłam o czym jest.
Mój zapał opadł przez opinie jakie miałam na ten temat wcześniej sporządzone w głowie .
"Zobligowałaś się. Musisz się przemóc." pomyślałam.
I wiecie.
To był jeden z moich najlepszych kroków w życiu.
Obalam wszelkie mity na temat Rodzicielstwa Bliskości.
Książka napisana jest z sercem, jej pierwsza część opowiada nam dlaczego szacunek dla samych siebie i do innych jest tak ważny.
Mówi właśnie o tym, że musimy mieć czas dla siebie!
Musimy dawać sobie odsapnąć od życia.
Nie możemy w całości poświęcać się dzieciom, nie mając niczego dla siebie, bo wtedy nasze poświęcenie jest męczeństwem, a nie radością dawania i życia na pełnych psychicznych obrotach.
Mówi o tym jak ważne jest wzajemne zrozumienie problemów, swoich i każdego członka rodziny z osobna.
O tym jak współdziałać w rodzinie.
Tą część przeczytałam najszybciej.
Czytałam ją na głos K. i zachwycaliśmy się nią oboje.
Poczułam wtedy, jak ważne jest wzajemne zrozumienie.
Przecież czytaliśmy właściwie fakty, tak proste, że każdy powinien je znać i stosować.
Okazuje się, że o tych najprostszych rzeczach, jak wzajemne współdziałanie, nikt nie pamięta.
Po pierwszej części już nastąpił u nas progres.
Zaczęliśmy dostrzegać w Nataszy to, czego nie potrafiliśmy zobaczyć wcześniej, jej wołań o pomoc, o zrozumienie przekazywanych przez nią emocji.
Druga część była dla mnie cięższa. Mniej pasjonująca. Troszkę za dużo suchej teorii o Języku Żyrafy i jego zastosowaniu.
To już czytałam sama, bo nie mieliśmy warunków, aby czytać wspólnie.
Nawet troszkę się zirytowałam, bo pomyślałam, że rady te są do zastosowania w rodzinie porządnej, mającej czas na analizę poszczególnych zachowań i nudzącej się.
Abstrakcją było dla mnie zastosowanie tych rad np. w rodzinie z problemem alkoholowym.
Za mało było tutaj dla mnie rad-jak postępować. Za mało przykładów.
Więc czytałam szybciej i szybciej, bo czułam, że na końcu MUSZĄ mi wyjaśnić moje przemyślenia i refleksję.
Nie pomyliłam się.
Najwspanialsza w książce jest końcówka.
"Świadectwa rodziców" jak ja to nazywam.
W świadectwach tych jest zawarty cały sens książki.
To co mój mózg wymyślił przez cały czas czytania i nie mógł tego do niczego dopasować, tak na końcu okazało się to kompletnym spełnieniem.
Wzruszyłam się.
Książka jest według mnie dla rodziców starszych dzieci.
Powiedzmy tych 4-latów i wyżej.
Idealna dla rodziców nastolatków.
Chociaż oni mogą być oporni na budowanie więzi.
Najlepiej przeczytać ją jak najwcześniej i zapamiętać.
Od maluszka stosować to co się da, a z biegiem czasu poszerzać możliwości.
Ja nie czytam poradników.
Książka ta typowym poradnikiem nie jest.
Nazwałabym ją raczej, skarbnicą wiedzy.
Nie tej nieznanej.
Bo jak ją przeczytacie to powiecie "Kurczę, no tak! dlaczego ja sam/a na to nie wpadłam/wpadłem?!"
Ktoś nas musiał uświadomić kochani:)
I zrobił to w bardzo wdzięczny sposób.
Zastosować się do rad w książce jest piekielnie łatwo.
Chociaż pierwsze próby mogą wydawać się nienaturalne i sztuczne.
My po prostu tego Języka Żyrafy nie poznaliśmy będąc wychowywani, stąd chwilę potrwa przestawienie się.
Ale wato.
Wiecie jaki u nas w domu panuje szacunek i spokój?
Nie ma już płaczu bezsilności, nie ma niewysłuchania, nie ma "poczekaj, nie mam czasu".
Natasza zyskała przez tą książkę cierpliwych rodziców, kochających i szanujących ją.
Nie krzyczą.
Rozumieją.
Nie mogę tej wiedzy zachować tylko dla siebie.
Wydawnictwo powiedziało, że mam do książki wolną rękę.
Wiec ja wyciągam moją rękę z książką do Was kochani.
Pragnę głosić nowinę szacunku i miłości.
Pragnę, abyście jak ja, zaznali objawienia i znaleźli spokój emocjonalny.
Proponuję zabawę.
Wyślę książkę do osoby, która jej potrzebuje.
Zasady:
1.Napiszcie proszę dlaczego chcecie ją przeczytać.
Może być jedno proste zdanie.
Nie referat.
Po prostu. Waszą potrzebę.
2.Warunek: po przeczytaniu, zrobicie u siebie taki sam konkurs (może być oczywiście inne pytanie) i wyślecie ją kolejnej osobie, która jest potrzebująca.
Chciałabym, żeby każdy mógł tą książkę przeczytać.
Nie każdy ma możliwość finansową ją zakupić, przez co daję szansę, żeby poprzez podzielenie się o niej swoją refleksją i posłaniu jej dalej jak w łańcuszku, głosić "Język Żyrafy".
3. Czytamy max. 1 miesiąc. Każdego 7 dnia miesiąca losujemy kolejną osobę i wysyłamy jej książkę i każdy tak podaje dalej.
4.Wklejamy u siebie baner informujący o akcji(na blogu czy na facebooku) i linkujemy go do tego posta.
5. Nie musicie lubić bloga, to akcja dobrowolna dla wszystkich, jedyny warunek to podanie książki dalej.
6.Akcja jest blogowa.
Wydaje mi się, że zabawa jest fajna, proszę tylko o uczciwość.
I zmieszczenie się w przeczytaniu do 1 miesiąca.
Żeby każdego 7 dnia miesiąca została wytypowana nowa osoba do obdarowania książką.
Szerzmy, mówmy o tym!
Ja chciałabym ją przeczytać, ponieważ jestem bardzo za Rodzicielstwem Bliskości i ciekawi mnie fakt, z jakiego powodu po przeczytaniu jej obalasz wszystkie mity RB :)
OdpowiedzUsuńobalam te, ktore glosza, że trzeba oddać się ciałem i duchem dziecki i nic nie pozostawic dla siebie;) w przenosni oczywiscie. chodziło mi o to, że buduje się wolność wzajemnie się szanując i współpracujac. :) zapraszam.
UsuńJa, ja, ja ponieważ jestem wredną matką i czasem mam ochotę powiesić SIĘ (nie dzieci) na najbliższej gałęzi gdyż nie rozumiem moich dzieci...
OdpowiedzUsuńPS. Choć wiesz, że jestem antyporadnikowa to polecaną przez Ciebie książkę połknę :)
taak Tobie z pewnoscia przydalaby sie do przeczytania:D
Usuńa ja tym razem nie wezmę udziału w konkursie, choć uważam go za świetny pomysł. Nie wezmę, bo po pierwsze mam w domu język żyrafy i przeczytałam już kilka tego typu książek, a po drugie to ja w miesiąc bym się nie wyrobiła. Ostatnio czytanie idzie mi bardzo powoli. Ale recenzja bardzo mi się podoba i zachęcam do udziału inne mamy. Bardzo chętnie też podlinkuję twój baner.
OdpowiedzUsuńdziekuje:) rozumiem, moze trafi wlasnie do kogos kto nie zna sie jeszcze na rodzicielstwie bliskosci:)
UsuńMi narazie niepotrzebna, ale będę pamiętała ;)
OdpowiedzUsuńMam obawy, czy zdążę przeczytać w miesiąc :P ale jeśli Ty ją polecasz, to ja NA PEWNO chcę ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńKto wie moze zajrze, choc wnerwia mnie to och i ach wokol AP.
OdpowiedzUsuńa ja bym ją chciała dostać, dlatego że po przeprowadzce do mamy mam wielki konflikt pokoleniowy, bo mieszkamy razem z moją babcią i każda próbuje wtrącić swoje trzy grosze jak mam postępować z Maksymilianem, a sama zostałam wychowana na dwóch zasadach: "dzieci i ryby głosu nie mają" oraz "co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie" więc nie chcę by to samo spotkało Maksymiliana, bo wiem jak mało ważnym może się czuć, a chcę by ze względu na achondroplazję, znał swą wartość i miał poczucie bezpieczeństwa, bo to zaowocuje przecież na jego dorosłe życie, które.... i tak będzie miał bardzo ciężkie
OdpowiedzUsuńmi też bardzo podobała się 3 część ej książki i okrutnie nudziła druga :-) cieszę się, że układa się Wam i że zmieniłaś zdanie o AP mimo zastrzeżeń których pewnie sie nabawiłaś w moim towarzystwie ;-)
OdpowiedzUsuńpozdr i ściskam x