Robiłam je potwornie dluuugo, bo latając do dziecka i do K. co chwile ciężko było zrobić to w szybszym czasie.
Grzyby: 10dag(ja miałam z 8)
Grzyby moczymy na noc w nieosolonej wodzie. Ja raz wypłukałam na sitku przed moczeniem.
W dzień gotujemy grzyby z małą cebulką w tej samej wodzie 1,5 h od zagotowania na małym ogniu.
Po tym czasie grzyby z cebula odcedzamy na sitku, wodę możemy zostawić na zupę grzybową lub sos.
Studzimy i w przepisie przekręcali przez maszynkę, ja maszynki nie mam więc przez pół godziny kroiłam nożem na drobniutko. Drugą cebulkę średnią kroimy też drobno.
Ja tą gotowaną cebulę wyrzuciłam.
Cebulką smażymy na oleju, dodajemy do zeszklonej grzyby i też smażymy. Ja już wtedy zaczęłam przyprawiać solą, pieprzem.
Zdejmujemy z ognia(smażymy na oko, ja smażyłam jakieś 5-7-10 min nie wiem, nie patrzyłam na zegarek;))
Przyprawiłam też w misce. Dodałam trochę ziarenek smaku (nie lubię samej soli), pieprzu(dużo pieprzu, bo muszą być pikantne) i ostrej papryki(my mamy taka domową piekielnie ostrą więc dodałam na czubeczku noża troszeczkę. Soli dużo chłoną grzybki, trzeba próbować, ja dosalałam po troszku 4 razy.
Dodajemy jedno żółtko na koniec i troszkę bułki tartek, żeby masa nie była za rzadka. (ja zapomniałam z tej gonitwy o jajku i 20 zrobiłam bez;) i cały czas się zastanawiałam dlaczego te grzyby w środku są takie mało zespolone;) więc żółtko polecam dodać:)
Ciasto:
Zmieszałam ze sobą 3 przepisy i swoje obserwacje.
2,5 do 3 szkl mąki
3/4 szkl wrzącej wody
szczypta soli
jajko
2 łyżeczki masła(tak, tak masła :))
Przesiewamy 2 szklanki mąki do wygodnego garnka.
Dodajemy szczypte soli, masło, jajko.
Wlewamy wodę i mieszamy drewnianą łyżką do połączenia składników.
Wszadzamy dłoń;) i miętosimy:)
Zapewne będzie glajda więc po trochu podsypujemy mąką. (tą 3 szklanką - nie koniecznie trzeba zużyć całą, ja podsypywałam na oko więc nie wiem dokładnie ile jej dodałam)
ciasto jest lekko klejąca na końcu, ale i tak odchodzi od ręki.
Można je od razu użyć, jeżeli nie to możemy schować do lodówki zawinięte w folię aluminiową lub woreczek foliowy.
I teraz:)
wylewamy na stolnice, lub blat łyżeczkę oleju.
Zero mąki.
Smarujemy stolnice lub blat.
Na tym oleistym podłożu ciasto fenomenalnie się rozprowadza.
Wałkujemy ja bardzo cieniutko, na 2,3 mm.
Nie rozwali nam się:)
jest tak elastyczne, ze nie pęka tk jak to od mąki.
Mąka powoduje tarcie i dlatego trudno się na niej wałkuje.
Wałkujcie małe kawałki ciasta, jest bardzo wydajne, ja zrobiłam 56 uszek z polowy, więc spokojnie można zrobić 100 uszek, tylko ja robiłam takie nie malutkie i opchane farszem, więc farszu u mnie powinno być na 100 uszek dwa razy więcej
Ja robiłam placek, odcinałam części półokrągłe i wychodził mi prostokąt. Dzieliłam go na paski a te na kwadraty.
Farsz nakładałam na środek i zlepiałam trójkąt, a dwa końce trójkąta złączałam tworząc "uszko".
Ciasto jest delikatne, cienkie. Nie gumowate. Pyszne:)
K. jak by mógł to połowę zjadłby na raz, ale musiał zadowolić się tylko 3ma;)
Mam nadzieję, że jasno i łatwo napisane do wykonania.
Polecam:)
Przepraszam, że dopiero teraz, ale ze smutku położyłam się z dzidzią na drzemkę a później robiłam obiad.
Mi wysiadł kręgosłup od stania i robienia i latania wczoraj:( także zdycham z bólu..
Ja robiłam trochę inaczej.
OdpowiedzUsuńŻyczę, żeby przeszedł ci ból kręgosłupa!
Rashly, dzieki wielkie! Zrobilam wczoraj farsz i szukalam dobrego przepisu na uszka lub pierozki. Do mojego farszu bedzie w sam raz pasowal Twoj przepis. Dzieki jeszcze raz!
OdpowiedzUsuńCiesze sie kochana:)))) daj znac czy wyszly:)
Usuńja własnie skończyłam uszka robić:))
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! Życzę Ci dużo szczęścia i żeby w Nowym Roku udało się zrealizować wszystkie plany i spełniły się Twoje marzenia :)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo radości i żadnych smutków Świątecznych :)
OdpowiedzUsuń